Polska w unii walutowej wcale lub po spełnieniu dodatkowych warunków – wynika z prezydenckiej ankiety DGP.
Wysłaliśmy do kandydatów i ich sztabów zestaw pytań dotyczących największych gospodarczych wyzwań kolejnej prezydentury. Dziś pokazujemy, co sądzą o euro.
Wszystko wskazuje, że na koniec tego roku zejdziemy z deficytem sektora finansów publicznych poniżej 3 proc PKB. To oznacza, że jesteśmy bliżej strefy, bo w przyszłym roku Komisja Europejska zdejmie z nas procedurę nadmiernego deficytu. Do spełnienia pozostanie nam kryterium kursowe oraz prawne, czyli zmiany konstytucji. Z drugiej strony w Eurolandzie nadal nie dzieje się dobrze. Komisja Europejska zgodziła się właśnie na poluzowanie dyscypliny wobec części krajów, m.in. Francji. Dlatego zasadne jest pytanie: co dalej z wejściem do strefy euro. Jaką powinniśmy przyjąć strategię w sprawie wspólnej waluty. A także – czy i jaka powinna być w tej sprawie rola prezydenta.
Do strefy nieprędko
Polska zobowiązała się do przyjęcia wspólnej waluty, wchodząc do Unii Europejskiej. Z wypowiedzi kandydatów widać jednak, że nie nastąpi to prędko.
Najbardziej radykalny jest Janusz Korwin-Mikke, który proponuje, by zdecydować o wejściu do strefy w... 2222 roku. Dwaj inni kandydaci nie mówią „nie” , ale wypowiedzi Andrzeja Dudy i Pawła Kukiza wskazują, że wolą trzymać się narodowej waluty.
– Wspólna waluta miała doprowadzić do konwergencji między państwami strefy euro, a przykłady Grecji czy Hiszpanii wskazują, że doprowadziła do czegoś zupełnie odwrotnego – głębokich podziałów mających już skutki nie tylko społeczne, ale i polityczne – zauważa Duda.
Adam Jarubas wprost pisze o długiej ścieżce do wspólnej waluty. Bliżej do euro Magdalenie Ogórek, która mówi o tym jako o celu strategicznym, oraz Bronisławowi Komorowskiemu. Prezydent, którego zdaniem obecna zreformowana strefa euro działa lepiej niż kilka lat temu, podkreśla także polityczne walory tego rozwiązania. – Korzyści polityczne związane z przystąpieniem do strefy są oczywiste i odpowiadają słusznym aspiracjom naszego kraju do odgrywania ważnej roli na scenie europejskiej i szerzej światowej. One znacznie rosną w okresach niestabilności i konfliktów zbrojnych – zauważa Komorowski.
Argumenty polityczne podnosi także Janusz Palikot, który mówi wprost: im szybciej w strefie, tym lepiej. Mimo to nikt poza Korwin-Mikkem nie podaje daty wejścia. To ewidentna nauczka z falstartu Donalda Tuska w 2008 roku.
Warunki przyjęcia euro
Dla większości kandydatów warunki, jakie wynikają z unijnych reguł, nie są jedynymi. Podają dodatkowe, które miałyby sprawić, że Polska będzie silniejsza w Eurolandzie.
Dla urzędującego prezydenta to przeprowadzenie reform strukturalnych, które mają wzmocnić gospodarkę i uczynić ją bardziej konkurencyjną. – Te pozytywne efekty pozwolą zbudować silną ogólnonarodową koalicję elit politycznych oraz poparcie społeczeństwa potrzebne do zmiany konstytucji – zauważa Bronisław Komorowski.
– Euro tak, ale w zaplanowanym terminie powiązanym z osiągnięciem wystarczającej przewagi polskiej gospodarki na rynkach eksportowych – zaznacza z kolei Adam Jarubas. Zaś zdaniem Magdaleny Ogórek kluczem do zwiększenia konkurencyjności będzie postawienie przez polski przemysł „na produkty bardziej markowe i bardziej innowacyjne”.
Paweł Kukiz uważa za to, że żadne zmiany – także w gospodarce – nie są możliwe, dopóki nie zostaną wprowadzone jednomandatowe okręgi wyborcze. Dla niego oraz Andrzeja Dudy z PiS kolejnym warunkiem decyzji powinna być zgoda na wejście do strefy wyrażona w ogólnopolskim referendum.
Rola prezydenta
Kandydaci bardzo różnie widzą rolę prezydenta w procesie podejmowania decyzji w sprawie euro. Bronisław Komorowski uważa, że to głowa państwa powinna inicjować dyskusję na tematy strategiczne dla państwa, w tym euro, co zresztą prezydent już robił w mijającej kadencji. Przeciwnego zdania jest Andrzej Duda, który widzi rolę prezydenta jako strażnika obecnej waluty. Natomiast zdaniem Pawła Kukiza prezydent powinien pilnować, aby ewentualne wprowadzanie euro w Polsce miało miejsce wtedy, gdy osiągniemy zbliżony do eurostrefy poziom rozwoju gospodarczego, bo wówczas będzie to korzystne dla obywateli i naszej gospodarki. Najbardziej radykalny jest Janusz Korwin-Mikke, który uważa, że prezydent powinien przeciwdziałać wszelkim próbom wejścia do strefy euro wcześniej niż za 200 lat z okładem.