Gdybym był politykiem, wnioski Najwyższej Izby Kontroli dotyczące budowy gazoportu w Świnoujściu nazwałbym pewnie porażającymi. Trudno doszukać się w nich czegokolwiek, co stawiałoby osoby odpowiedzialne za tę inwestycję – w tym przede wszystkim przedstawicieli rządu – w dobrym świetle.
Nie dziwi mnie w tym kontekście pomysł ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego, aby cały raport NIK utajnić. Z kolei słowa wicepremiera Janusza Piechocińskiego, który stwierdził, że najważniejsze jest bezpieczeństwo i zapewnienie sprawnych dostaw, śmieszą mnie.
Ale są i inne ważne informacje dotyczące gazu, jak podane przez Gaz-System dane dotyczące ilości błękitnego paliwa, jakie sprowadzono do Polski w zeszłym miesiącu. Okazuje się, że dostawy ze Wschodu były mniejsze niż z Zachodu i Południa (łącznie). Jeszcze kilka lat temu sytuacja zupełnie nie do pomyślenia. Powodem było m.in. to, że rosyjski Gazprom, po raz kolejny zresztą, nie realizował w 100 proc. zamówień PGNiG. Polska firma dzięki transgranicznym interkonektorom łączącym nasz kraj z sąsiadami, a także dzięki wprowadzonej w zeszłym roku możliwości przesyłu paliwa Gazociągiem Jamalskim z Niemiec do nas, świetnie poradziła sobie jednak z tą sytuacją. Co więcej, nasze magazyny gazu nadal są w ponad połowie wypełnione. Czyżby uzależnienie od dostaw gazu ziemnego z Rosji stało się właśnie historią?