Model finansowania KNF się zmieni. Zdecydowanie wyższe koszty poniosą bankowcy i zakłady ubezpieczeń. Opłaty obejmą także fundusze inwestycyjne
Pojawia się pytanie, czy zmiany nie przełożą się na droższe usługi finansowe i ubezpieczeniowe.
Funkcjonowanie KNF (i jej urzędu) finansowane jest ze składek podmiotów nadzorowanych. Stanowi tak art. 19 ust. 1 ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1149). Jednak w wypadku nadzoru nad rynkiem kapitałowym wkład poszczególnych instytucji jest niewspółmierny do kosztów. Innymi słowy: niektórzy płacą znacznie więcej, niż powinni, podczas gdy inni płacą za mało. Dostrzegli to posłowie PO i przygotowali projekt nowelizacji ustawy o nadzorze nad rynkiem kapitałowym.
– Ten projekt ma przywrócić symetrię na rynku – zapewnia DGP Krystyna Skowrońska, przewodnicząca sejmowej komisji finansów publicznych.
Jednym z impulsów do zmian jest przygotowywana nowelizacja ustawy o funduszach inwestycyjnych. Oznacza ona wzrost kosztów funkcjonowania KNF o ponad 50 mln zł w perspektywie 10 lat. Nadzorem zostanie bowiem objętych wiele nowych podmiotów, a to wymaga zatrudnienia dodatkowych pracowników. Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych i Giełda Papierów Wartościowych ostrzegały, że ta zmiana jest dla nich nie do zaakceptowania. Obecnie to właśnie one pokrywają koszty działania KNF w ponad 90 proc. „Obecny system finansowania KNF, w którym główny ciężar kosztów ponoszą GPW S.A. i KDPW S.A., był wprowadzany w zupełnie innych warunkach rynkowych i właścicielskich” – czytamy w piśmie KDPW do Ministerstwa Finansów.
I dalej: „Dotychczasowy system finansowania KNF stanowi dla obu spółek ogromną barierę dla rozwoju i możliwości konkurowania z podmiotami działającymi w innych krajach UE, co w dalszej perspektywie może prowadzić nawet do zagrożenia ich egzystencji”.
Opinia ta, przez niektórych uznana za przesadzoną, znajduje jednak swoje odzwierciedlenie w statystykach. W wypadku KDPW finansowanie nadzoru stanowi obecnie ponad 20 proc. rocznych kosztów działalności operacyjnej spółki.
Posłowie proponują radykalną zmianę: stałe opłaty roczne będą wnosić nadzorowane podmioty, które dotychczas płaciły tylko jednorazowo – za dokonanie danej czynności – lub nie płaciły w ogóle. Kluczowa kwestia to określenie w przepisach, że 15 proc. rzeczywistych kosztów nadzoru nad rynkiem kapitałowym będzie pokrywane przez banki oraz zakłady ubezpieczeń i reasekuracji. Te pierwsze zapłacą 13,5 proc. ogólnej kwoty, ubezpieczyciele 1,5 proc. A jeśli mają płacić więcej, mogą te koszty przerzucać na klientów.
– Nie da się ukryć, że zarówno wśród ubezpieczycieli, jak i banków oraz innych podmiotów obciążonych dodatkowymi opłatami koszty prowadzenia działalności wzrosną. Pytanie, czy za słuszne należy uznać obciążanie tych instytucji w sytuacji, kiedy wzrost kosztów nadzoru wynika z nowych regulacji prawnych, które mogą w ogóle ich nie dotyczyć – zauważa Artur Bilski, prawnik w kancelarii Clifford Chance.
Projekt podoba się samej Komisji Nadzoru Finansowego. Maciej Krzysztoszek z KNF twierdzi, że proponowana zmiana ma na celu wyłącznie sprawiedliwe i proporcjonalne rozłożenie kosztów pomiędzy uczestnikami rynku. Nie do końca przekonuje to jednak Artura Bilskiego.
– Co to znaczy, że niektóre podmioty płacą za mało, a inne za dużo? Ustalenie wysokości opłat w sztywnej, jasno określonej wysokości może nie do końca przystawać do zmieniających się realiów gospodarczych – mówi.
– Nie zostały też przedstawione wyliczenia mówiące o tym, jakie koszty generuje nadzór nad każdym z sektorów. W projekcie ustawy wspomina się, że obecny system jest oderwany od sytuacji finansowej poszczególnych podmiotów, ale w praktyce niewiele się robi, by to zmienić – krytykuje Artur Bilski.
Etap legislacyjny
Projekt złożony do Sejmu