Firm przybywa w dużych miastach. Ale i w mniejszych ośrodkach, gdzie skutecznym narzędziem okazują się dotacje na założenie działalności gospodarczej, które można otrzymać z urzędów pracy
Najwięcej firm jest zarejestrowanych w głównych ośrodkach miejskich, to żadna niespodzianka. Jednak jeśli przyjrzeć się bliżej, okazuje się, że przedsiębiorczością wykazują się nie tylko mieszkańcy dużych miast. Przekonują o tym dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazujące liczbę firm przypadających na 10 tys. osób w wieku produkcyjnym. W najlepszych pod tym względem powiatach jedna firma przypada na cztery osoby, które mogą podjąć pracę. Tak jest w takich ośrodkach, jak Warszawa, Wrocław czy Poznań.
Aktywne przyciąganie
Jak się jednak okazuje, tytuł najbardziej przedsiębiorczych należy się mieszkańcom Sopotu. Tam w 2013 r. (danych za ub.r. jeszcze nie ma) na 10 tys. osób w wieku produkcyjnym było niemal 3,8 tys. firm. Sopot był też w czołówce, jeśli chodzi o poprawę tego wskaźnika w minionych pięciu latach.
– Firm przybywa, bo przyciąga je wysoki odsetek wykształconych osób. Obecnie 25 proc. mieszkańców ma studia, a 50 proc. wykształcenie średnie. Ale oferujemy też przedsiębiorcom różne udogodnienia, które sprawiają, że u nas lokalizują swój zakład. Nie czekamy, aż inwestorzy przyjdą do nas. Sami staramy się ich pozyskać zarówno w kraju, jak i za granicą. A robimy to, biorąc udział np. w targach turystycznych – mówi Magdalena Jachim, rzeczniczka Urzędu Miasta Sopot.
Na jakie udogodnienia mogą liczyć przedsiębiorcy?
– Umożliwiamy im wykup lokali gminnych oraz ziemi, na której prowadzą działalność. Stworzyliśmy inkubator przedsiębiorczości. Jest on przeznaczony dla młodych firm, które nie mają jeszcze środków na wynajęcie własnego biura, księgowej czy doradcy zawodowego. Zadbaliśmy o to, by 95 proc. Sopotu posiadało miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, co ułatwia lokowanie nowych inwestycji – dodaje Jachim.
Bo nie ma pracy
Nie brak jednak przykładów, że wzrost przedsiębiorczości to próba przezwyciężania problemów na lokalnym rynku pracy. Tak jest np. w Brzegu, w woj. opolskim. Tam na 10 tys. osób w wieku produkcyjnym przypada niewiele ponad 1,7 tys. firm, co lokuje powiat w siódmej dziesiątce w kraju. Ale powiat brzeski w latach 2008–2013 zanotował największy skok, jeśli wziąć pod uwagę liczbę firm w porównaniu z liczbą mieszkańców. – Nasz powiat od lat 90. zmaga się z wysokim bezrobociem. Obecnie wynosi ono ok. 17 proc. To mobilizuje mieszkańców do samozatrudniania się i tworzenia własnych firm. Patrząc po tym, jak spada bezrobocie, jest to skuteczne narzędzie do walki z brakiem miejsc pracy. Jeszcze niecałe dwa lata temu zajęcia nie miało 21 proc. osób w wieku produkcyjnym – mówi Mieczysław Niedźwiedź, naczelnik wydziału rozwoju i funduszy zewnętrznych w starostwie powiatowym.
O pracę jest łatwiej również ze względu na bliskość specjalnej strefy ekonomicznej. W pobliskim Skarbimierzu powstają fabryki czy centra dystrybucyjne takich firm, jak Mondelez czy Jeronimo Martins. – Ale prawda jest taka, że coraz popularniejsze w zagranicznych podmiotach jest zatrudnianie nie na etat, ale osób, które prowadzą własną działalność gospodarczą – dodaje Niedźwiedź. To również podnosi wskaźnik „ufirmowienia”.
Biznes za państwowe
Wśród liderów przedsiębiorczości cały czas utrzymuje się Koszalin. Ale w ostatnim pięcioleciu niewiele się tam zmieniło na lepsze – pod względem liczby założonych firm miasto jest w trzeciej setce polskich powiatów. – Co roku udzielamy ok. 250 dotacji z Funduszu Pracy na rozpoczęcie działalności gospodarczej. W 2014 r. było ich dokładnie 251. Ale jeszcze dodatkowo we współpracy z Naczelną Organizacją Techniczną, skupiającą organizacje inżynierskie, udzieliliśmy ich 20 – wskazuje Henryk Kozłowski z Powiatowego Urzędu Pracy w Koszalinie. – Bardzo dokładnie analizujemy każdy wniosek, a jest ich średnio o 30 proc. więcej niż udzielonych dotacji. Dzięki temu tylko nieliczni przedsiębiorcy, którzy nie przetrwali na rynku 12 miesięcy, są zmuszeni do zwrotu pomocy – dodaje.
Firmy, które się sprawdzą, mogą liczyć na kolejną dotację – ponad 22 tys. zł na utworzenie nowych miejsc pracy.
Dotacje na uruchomienie firmy są wykorzystywane również w Brzegu. – Prowadzimy działania mające na celu zachęcenie mieszkańców do uruchamiania własnej firmy. Jednym z nich jest wsparcie finansowe na utworzenie przedsiębiorstwa. W naszym powiecie jeszcze niedawno wynosiło ono ok. 20 tys. zł. Teraz jest to prawie 40 tys. zł. Pieniądze pochodzą oczywiście z Funduszu Pracy, z urzędu wojewódzkiego albo z resortu pracy. Rocznie z tej pomocy korzysta ponad 100 osób. Oprócz tego prowadzimy punkty informacyjne, w których można zasięgnąć opinii o tym, w jaki sposób i w jakiej wysokości można pozyskać wsparcie z UE. Obecnie takie punkty są cztery. Z ich usług korzystają przeważnie osoby młode, które mają już dość pracy na czarno. A biorąc pieniądze zakładają zazwyczaj przedsiębiorstwa usługowe, jak solaria, punkty fotograficzne, firmy budowlane – opowiada Mieczysław Niedźwiedź.
Najniższą skłonnością do zakładania firm wykazują się mieszkańcy wschodniej Polski. W powiecie chełmskim – jako jedynym w kraju – jest mniej niż 700 firm na 10 tys. osób w wieku produkcyjnym. I to nie powinno jednak dziwić: najmniej przedsiębiorcze są regiony, w których dominuje rolnictwo.