Jutro zapadnie decyzja o starcie programu luzowania polityki monetarnej
Luzowanie ilościowe, czyli quantitative easing (QE), polega w praktyce na skupie rządowych obligacji przez bank centralny, w tym przypadku przez EBC, ale z udziałem banków państw wchodzących w skład strefy euro. – W ciągu ostatnich dwóch tygodni pojawiło się wiele informacji o pracach w EBC nad tym programem – wyjaśnia Łukasz Banach, analityk XTB. Wcześniej do QE nie chciały dopuścić Niemcy.
Porozumienie – jak pisze niemiecki tygodnik „Der Spiegel” – osiągnięto na niedawnym spotkaniu szefa EBC Maria Draghiego z kanclerz RFN Angelą Merkel i jej ministrem finansów Wolfgangiem Schäublem. Ustalono m.in., że każdy bank narodowy miałby kupować jedynie dług własnego kraju. To oznacza, że Niemcy nie będą musiały bezpośrednio ratować innych państw. Od razu pojawiły się też przecieki, jaki będzie udział poszczególnych banków w QE (patrz infografika).
QE miałoby dotyczyć aktywów, w tym obligacji rządowych, o ratingu na poziomie co najmniej BBB–. – Programem nie zostałyby więc objęte Grecja czy Portugalia, których ratingi nie spełniają wspomnianych założeń – zauważa Banach. Z tego samego powodu EBC wyłączy najpewniej też papiery Cypru. – Może to być precedens, który w przyszłości utrudni proces ratowania Włoch i Hiszpanii – ocenia Marek Rogalski, główny analityk walutowy z DM BOŚ. W jego opinii wiele będzie zależeć od rzeczywistej postawy skrajnie lewicowej partii Syriza, prawdopodobnego zwycięzcy zbliżających się wyborów w Grecji, oraz chłodnej oceny wpływu tego wydarzeń na stabilność całego bloku walutowego.
– Ostatnią rozpatrywaną możliwością jest skup tylko papierów o ratingu AAA – twierdzi z kolei Bartosz Sawicki, szef departamentu analiz TMS Brokers. – To miałoby zminimalizować ryzyko i skłonić posiadaczy tych papierów do zakupu bardziej ryzykownych aktywów – dodaje. Wciąż nie wiadomo, czy zostanie wprowadzony górny limit kwoty i ograniczenia czasowe programu QE. – Otwarta jest też kwestia skupu obligacji korporacyjnych. Nie jest jasne, czy ECB chciałby brać na swój rachunek tego rodzaju ryzyko kredytowe – dodaje Mikołaj Raczyński, zarządzający z Noble Funds TFI. – Nadal także spekuluje się o wielkości skupu. Obecnie szacuje się ją w przedziale od 500 mld do 900 mld euro – zauważa Sawicki.
– Z punktu widzenia polskiej gospodarki nie należy oczekiwać jakichś nadzwyczajnych efektów. Na te trzeba będzie poczekać w samej strefie euro – uważa Rogalski. Według niego pozytywny wpływ na PKB strefy euro szybciej będzie miała malejąca cena ropy. – Niemniej jednak, jeżeli ECB uda się zapobiec pogłębianiu się oczekiwań deflacyjnych, może to nieco pobudzić konsumpcję – dodaje. Tanie euro automatycznie zwiększa przy tym konkurencyjność produktów, zwłaszcza niemieckich. Kurs złotego zazwyczaj zmienia się zgodnie z wahaniami waluty europejskiej, więc i my moglibyśmy oczekiwać wzrostu konkurencyjności naszych towarów na rynkach trzecich.
Z kolei Raczyński oczekuje spadku rynkowych stóp procentowych, który w średnim terminie pozwoliłby nieznacznie obniżyć deficyt budżetowy oraz koszt kredytu w gospodarce. Jeden skutek spodziewanego luzowania Polacy już odczuwają. – Szwajcarski Bank Narodowy stracił wiarę w możliwość i sens utrzymywania minimalnego poziomu kursu euro wobec franka, co można wiązać właśnie z nieuchronnością luzowania ze strony EBC – mówi Sawicki. Odstąpienie od utrzymywanego od lat kursu odczuwają posiadacze kredytów we frankach.
ROZMOWA

Paweł Szewczyk prezes spółki windykacyjnej Kredyt Inkaso

Banki powinny traktować dłużników ugodowo, inaczej uciekną im w upadłość

Jakość portfela kredytów hipotecznych się pogorszy?

Jeżeli taki kurs franka, jaki mamy, utrzyma się przez dłuższy czas, niektórzy mogą mieć problemy z obsługą kredytów. Musimy jednak poczekać. Zobaczyć, jaki ta sytuacja będzie miała wpływ na bilanse banków. Czy wzrośnie im udział kredytów nieobsługiwanych. Jeżeli do tego dojdzie, banki będą musiały coś z tym zrobić.

A co powinny zrobić?

Mogą zażądać dodatkowych zabezpieczeń, bo wzrośnie saldo zadłużenia przeliczonego na złote, pewnie bardziej niż obecna wartość nieruchomości, które są podstawowym zabezpieczeniem. To realny problem. Banki mogą np. zażądać dodatkowego ubezpieczenia kredytu, co oznacza wzrost kosztów obsługi. Pytanie, czy kredytobiorcy będą w stanie je ponieść.

Takie działanie może spowodować utratę płynności klientów, którzy dziś są na granicy.

Dlatego zakładam, że przez najbliższe kilka miesięcy banki będą chciały poczekać na więcej informacji, jak im pracuje portfel kredytowy w nowych warunkach. Nikt nie będzie wykonywał gwałtownych ruchów. Zakładając, że kurs franka utrzyma się na podobnym poziomie co dziś, to liczba kredytobiorców, którzy mają problem z obsługą, może się zwiększyć. Dziś takich kredytów jest ok. 30 tys. Potencjalnie są to kredyty, które trafią na rynek do sprzedaży.

Te 30 tys. złych kredytów to nie jest dużo w skali systemu bankowego. Ale jest kilka banków, które mają dość duże portfele kredytów we frankach, niekoniecznie dobrej jakości. Będą sprzedawać?

Prawdopodobnie podaż będzie zwiększona. Ale te banki już wcześniej były bardzo aktywne na rynku, sprzedawały niepracujące aktywa, by poprawić jakość portfela. Getin Noble Bank w ubiegłym roku sprzedał wierzytelności hipoteczne warte ok. 710 mln zł. Można szacować, że ok. 30 proc. było kredytami we frankach.

Czy zmiana kursu walutowego ma jakieś znaczenie z punktu widzenia firmy windykacyjnej, która kupuje taki kredyt?

Dług jest już przewalutowany na etapie sprzedaży, więc z pozoru ryzyko kursowe nas nie dotyczy. Ale umocnienie franka oznacza wzrost wielkości długu, a zatem płatność za ten dług, jakiej oczekuje bank, również jest proporcjonalnie większa. A zdolność dłużnika do spłaty zobowiązania zostaje taka sama. Dłużnik będzie miał większy problem ze spłatą, co z kolei spowoduje, że my będziemy oczekiwali raczej niższych cen za taki dług. W tym sensie kształtowanie się kursu walutowego ma dla nas znaczenie.

Czy banki powinny bardziej ugodowo traktować dłużników, żeby ich nie prowokować do ucieczki w upadłość konsumencką? Od nowego roku łatwiej ogłosić taką upadłość.

Tak uważam, choć trzeba poczekać na pierwsze wyroki, żeby zobaczyć, jak nowe przepisy będą stosowane w praktyce. A jeśli nawet banki nie będą skłonne do stosowania ugodowego podejścia wobec dłużników, łatwiejsza procedura upadłości konsumenckiej powinna być mocnym argumentem, by takie wierzytelności możliwie szybko sprzedać firmie windykacyjnej.

Jaka będzie podaż wierzytelności hipotecznych w tym roku?

Według nas będzie to ok. 5 mld zł. Rynek się podwoi w porównaniu z rokiem ubiegłym. Moją prognozę opieram na deklaracjach banków. Jeden z nich już się przymierza do sprzedaży portfela o wartości 1 mld zł.