Ponad pół miliona osób spłacających kredyty mieszkaniowe we frankach nie ma powodów do zadowolenia: Szwajcarski Bank Centralny (SNB) zrezygnował z powiązania kursu franka z euro.

Przez ostatnie trzy lata kurs pozostawał w pobliżu 1,2 franka za euro. Nie zmieniały się też znacząco notowania franka w złotych. W czwartek przed południem to się gwałtownie zmieniło. Niewielkim pocieszeniem może być to, że „uwolnieniu” franka towarzyszyła korzystna decyzja o stopach procentowych. Przedział, w jakim SNB chce utrzymywać trzymiesięczną stopę LIBOR (od wysokości której uzależnione jest najczęściej oprocentowanie hipotek w naszych bankach), obniżono z minus 0,75 proc. – minus 0,25 proc. do minus 1,25 – minus 0,25 proc. Tak: podstawa do obliczania ceny kredytów powinna być ujemna.

Kredyty we frankach szwajcarskich / DGP

Problem mają kredytobiorcy nie tylko w Polsce. Także w innych krajach naszego regionu branie kredytów we frankach – ze względu na niskie oprocentowanie – było popularne przed wybuchem kryzysu1. Późniejsze umocnienie szwajcarskiej waluty spowodowało

Na przykład na Węgrzech na tyle poważne, że niedawno rząd zdecydował się na przewalutowanie kredytów we frankach na forinty po kursie lepszym od bieżącego, ale mniej korzystnym od tego, jaki obowiązywał, gdy kredyty frankowe były najbardziej popularne.

Dlaczego trzy lata temu Szwajcarzy powiązali franka z euro? Był środek kryzysu finansowego – istniały obawy, że strefa euro się rozpadnie, więc kurs euro spadał; z kolei Stany Zjednoczone prowadziły masowy dodruk pieniądza, który skutkował osłabieniem dolara. Inwestorzy masowo kupowali aktywa denominowane we frankach, czym powodowali jego umocnienie. To zaś pogarszało konkurencyjność szwajcarskich eksporterów i szkodziło wzrostowi gospodarczemu. Tyle że SNB musiał na dużą skalę skupować obce waluty. W efekcie jego rezerwy walutowe urosły do niemal pół biliona franków.

Bank wprawdzie specjalnie na tym nie tracił (przynajmniej nie w 2014 r., kiedy miał niemal 40 mld franków zysku), ale jego bilans puchł coraz mocniej. A w najbliższym czasie to mogło jeszcze przybrać na sile – w przyszłym tygodniu Europejski Bank Centralny1 może ogłosił start programu ilościowego luzowania polityki pieniężnej, jaki prowadzili wcześniej Amerykanie. W efekcie w systemie finansowym przybędzie euro. I pojawi się więcej chętnych do wymieniania waluty Eurolandu na franki.

Na decyzji Szwajcarów tracą nie tylko polscy kredytobiorcy (chociaż według KNF większość kredytobiorców powinna poradzić sobie z kursem nawet rzędu 5 zł za franka). Wzrosło ryzyko dla banków, które kredytów we frankach udzielały (stąd duże spadki kursów ich akcji na giełdzie; NBP zapewnił w czwartek po południu, że „polski sektor bankowy jest stabilny i odporny na szoki zewnętrzne, w tym na zmienność kursu walutowego”). I dla szwajcarskich eksporterów zegarków, scyzoryków i czekolady. Główny indeks giełdy w Zurychu stracił w czwartek ok. 9 proc.