- Gdy wygramy przetarg, stworzymy w Polsce nowe miejsca pracy - mówi Tomy Enders.
Tom Enders, prezes grupy Airbus / Dziennik Gazeta Prawna
Dlaczego Polska powinna pana zdaniem kupić śmigłowiec EC725?
Bo jest najlepszy. To sprawdzona konstrukcja, na całym świecie sprzedaliśmy ponad 200 egzemplarzy.
Amerykańskich blackhawków lata znacznie więcej.
Nasz EC725 to solidny helikopter o dużym zasięgu. Szczegóły techniczne muszą porównać eksperci. Myślę, że jesteśmy bardzo atrakcyjni cenowo, a nasza oferta dla polskiego przemysłu jest zdecydowanie najlepsza.
Konkurencja, zarówno Sikorsky Aircraft, jak i Agusta Westland, ma już swoje fabryki produkujące helikoptery w Polsce. Wy nie.
Moim zdaniem to wcale nie stawia nas w gorszej sytuacji. Poza tym proszę pamiętać, że w naszych zakładach na warszawskim Okęciu pracuje tysiąc osób, tu produkuje się 40 proc. wszystkich elementów do samolotów transportowych Casa C-295. Tego by nie było, gdybyśmy nie wygrali przetargu na polskie samoloty transportowe w roku 2000. To pozwoliło nam rozpocząć współpracę z polskim przemysłem. Gdy jakiś koncern ma już fabrykę w danym kraju, to jeśli wygra kontrakt, nie rozbuduje jej tak mocno jak ten, który zakładu nie ma.
PZL Świdnik (własność Agusty Westland) i PZL Mielec (Sikorsky Aircraft) to zakłady zatrudniające po kilka tysięcy ludzi, mające silne związki zawodowe, które wywierają presję na naszych decydentów.
Konkurujemy z Sikorskim i Agustą na całym świecie i nasza strategia jest zawsze taka sama – my po prostu mamy świetny produkt. Jeśli polskie władze uznają, że tak nie jest, to nie wygramy. Co ważne, my dotrzymujemy obietnic związanych z inwestowaniem – to można łatwo sprawdzić.
Gdy byłem ostatnio w Warszawie, widziałem, że polskie władze są zainteresowane zacieśnianiem współpracy gospodarczej z krajami UE. Nie jesteśmy firmą francuską, która posiada spółki córki w innych krajach. My jesteśmy na wskroś europejskim koncernem i to jest nasza przewaga. Jesteśmy obecni we Francji, w Niemczech, w Hiszpanii, mamy centra rozwojowe w Indiach i wielu innych krajach. To jest naprawdę coś niesamowitego. Nasza rada dyrektorów to 12 osób, które mają paszporty sześciu różnych krajów. W ostatnich 10 latach musieliśmy się mocno starać, by naszą firmę zintegrować, np. współpraca Niemców i Francuzów to nie jest spacer po parku. Ale naszą ambicją jest, by być firmą jeszcze bardziej międzynarodową. Często nie docenia się tego, że ludzie z różnych krajów patrzą na te same problemy z innych perspektyw, a to pozwala znajdować niestandardowe rozwiązania. Naturalny wydaje się nasz rozwój u sąsiadów, a więc w Polsce.
Jakiś czas temu pojawiły się sygnały, że Polska może objąć udziały w Airbus Group.
Ale po co Polska miałaby to robić? Rządy powinny być zainteresowane głównie miejscami pracy czy tworzeniem nowoczesnych technologii. Francja i Niemcy wciąż mają niewielkie udziały w Grupie Airbus, ale to kwestia historii. Gdy Airbus powstawał, w stu procentach należał do rządu Francji. Teraz zostało im 11 proc. Obecnie 74 proc. udziałów Airbusa jest w obrocie giełdowym. Proszę spojrzeć na Wielką Brytanię. Airbus zatrudnia na Wyspach 17 tys. ludzi. Ale nikt w rządzie brytyjskim nie myśli, by obejmować udziały w naszej firmie. Wydaje się, że Polska też nie ma interesu, by tak robić.
A jak polski przemysł może zyskać na tym, że to wy wygracie przetarg na śmigłowce?
Proszę spojrzeć na Hiszpanię. Po 15 latach naszej obecności zatrudniamy w tym kraju prawie 10 tys. ludzi. Jeśli kraj kupuje 50 helikopterów lub więcej, to wtedy warto tam zbudować centrum napraw, serwisowania itd. W Brazylii przy produkcji helikopterów zatrudniamy ponad 800 osób. Gdy wygramy, stworzymy w Polsce nowe miejsca pracy.
Ile ich będzie?
Około 1200. Oczywiście to tworzy kolejnych kilka tysięcy miejsc pracy wśród poddostawców.
Właśnie dokonujecie restrukturyzacji w Niemczech i we Francji. Co z głosami, które będą krytykować ścinanie miejsc pracy tam, a tworzenie ich w Polsce?
Cały czas staramy się utrzymać wysoką konkurencyjność. Nie sądzę, by to było problemem. W długiej perspektywie inwestycje Airbusa poza Francją i Niemcami także przyczyniają się do tworzenia kolejnych miejsc pracy w tych krajach. Polska to dobre miejsce nie tylko do budowania helikopterów, ale również do rozwijania technologii. Jesteście jednym z większych krajów Europy i w tym momencie jednym z tych, które rozwijają się najbardziej dynamicznie. Jeśli Polska będzie potrafiła utrzymać swoje zalety, czyli wysokiej jakości pracę za rozsądną cenę, to dla Airbusa jest to dobre miejsce do działania. Projekty takie jak śmigłowce są dobrym katalizatorem powstawania długoterminowej współpracy.
Czy myśli pan, że ewentualna przegrana Sikorskiego lub Agusty wpłynie na liczbę miejsc pracy w Mielcu lub w Świdniku?
Nie. Nie wiem, jak wyglądają ich strategie biznesowe, ale jeśli patrzą na to podobnie jak my, to na pewno w ich interesie jest pozostanie w Polsce. Jak mówiłem, Polacy wykonują naprawdę dobrą robotę w rozsądnej cenie.
Co pan sądzi o dwukrotnym przesunięciu terminu składania ofert na helikoptery?
Na świecie zmiany terminów przy tego typu kontraktach się zdarzają. Władze zawsze chcą być pewne, że dokonają dobrego wyboru. Byliśmy gotowi, by złożyć atrakcyjną ofertę pod koniec września, jesteśmy też gotowi, by złożyć atrakcyjną ofertę na koniec grudnia.
Spójrzmy na Wschód. Jak sytuacja w Rosji wpływa na waszą firmę?
Zła sytuacja ekonomiczna w Rosji może dotknąć nas wszystkich. Nie jestem pewien, czy słabsza Rosja to bardziej racjonalna Rosja. Ale proszę pamiętać, że europejska wymiana handlowa z tym krajem nie jest aż tak duża. Rosyjski rynek jest dla Airbusa istotny, ale nie tak istotny jak np. chiński. Pocieszające jest to, że choć europejskie rządy mają nieco inne interesy, to jak na razie udało się utrzymać jedność.
Trzy oferty na śmigłowce
Grupa Airbus, Sikorsky Aircraft Corporation (PZL Mielec) oraz PZL Świdnik. Te trzy firmy złożyły wczoraj oferty na dostarczenie 70 helikopterów wielozadaniowych dla polskiej armii. Chodzi o śmigłowce EC725 Caracal, blackhawki (seahawki) i AW149. Teraz w Inspektoracie Uzbrojenia MON rozpoczną się analizy, które pozwolą wybrać najkorzystniejszą ofertę, a w Ministerstwie Gospodarki sprawdzone zostaną oferty offsetowe. Podpisanie umowy planowane jest na drugą połowę 2015 r. Szacunkowa wartość kontraktu to 12 mld zł.