Marazm polskiej giełdy na tle innych rynków finansowych jest od dawna widoczny. Tam notowania rosną, tu nie. Trudno to uzasadnić, biorąc pod uwagę wskaźniki gospodarcze – u nas od kilku lat lepsze niż w innych krajach. Jakie są więc przyczyny? Gdzie indziej wzrost cen instrumentów finansowych to efekt niezwykłej polityki monetarnej.
Ale dlaczego wykreowany kapitał nie zalał Polski, która tak dobrze wypada w statystykach? Może za mało mamy mu do zaoferowania, a być może dostrzega słabości, którym nie poświęcamy należytej uwagi.
W tym kontekście pojawia się temat OFE. Za jeden z powodów marazmu na naszym rynku uznaje się reformę emerytalną. Do funduszy płynie mniej pieniędzy (mniejsza składka, radykalny spadek liczby uczestników), pojawił się suwak nakazujący transfer części środków do ZUS. Chodzi też o rozluźnienie limitów inwestycyjnych, dzięki czemu OFE przeniosły miliardy z GPW za granicę. Od 1 stycznia 2015 r. limity będą jeszcze łagodniejsze. Fundusze będą mogły ulokować poza Polską nie 10, ale 20 proc. majątku, w sumie 32 mld zł (według aktualnego stanu ich aktywów). Ich klienci powinni się cieszyć: większe zróżnicowanie portfela to mniejsze ryzyko i szansa na większe zyski; w niepewnych zaś czasach lepiej mieć akcje amerykańskich, a nie polskich spółek, nawet jeśli pierwsze są przewartościowane, a drugie zbyt tanie. Ale Polska nie jest krajem nadmiernych oszczędności i ich wyciek za granicę może oznaczać, że na emeryturę będzie tu jeszcze trudniej odłożyć. W dłuższej perspektywie może to się okazać kolejnym poważnym argumentem przeciw OFE.