Leasingodawcy naliczają opłaty za informowanie Inspekcji Transportu Drogowego o tym, kto jest posiadaczem pojazdu. Mimo że organ mógłby to ustalić inaczej
Kontrole prędkości w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Inspekcja Transportu Drogowego, wśród licznych zadań, obsługuje też system ponad 300 fotoradarów oraz kontroluje zautomatyzowany system wnoszenia opłat drogowych.
Zarówno w przypadku wykroczeń drogowych, jak i deliktów administracyjnych w postaci nieopłacenia e-myta, odpowiedzialność ponosi osoba, która prowadziła auto. Kto konkretnie? O to GITD pyta właściciela pojazdu: w przypadku aut leasingowanych – bank lub firmę leasingową. Tyle że oni tej informacji nie mają – o tym, kto kierował w danej chwili, wie raczej leasingobiorca. I to jego wskazuje inspekcji firma leasingowa. Ale za każde takie przekazanie danych na żądanie organu obciąża leasingobiorcę opłatą od 50 do 70 zł. Firma korzystająca z samochodu musi ponieść ten koszt nawet, jeśli postępowanie w sprawie wykroczenia skończy się niczym: ani wystawieniem mandatu, ani skierowaniem sprawy do sądu.
Czy GITD musi więc korzystać z pośrednictwa firm finansujących auta?
Ręczne wyszukiwanie
Zgodnie z art. 80b ust. pkt 5 ustawy prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz. U. z 2012 r. poz. 1137 ze zm.) w Centralnej Ewidencji Pojazdów (CEP) gromadzone są dane na temat tak właścicieli, jak i posiadaczy aut. Z kolei art. 80c ust. 1 pkt 1a daje Inspekcji Transportu Drogowego bezpłatny dostęp do zgromadzonych w bazie danych, o ile jest to niezbędne dla realizacji ustawowych zadań. Dlaczego służba z tego nie korzysta?
– Zarówno w zakresie ujawniania naruszeń przepisów ruchu drogowego, jak i naruszeń związanych z uiszczeniem opłaty elektronicznej, aktualnie nie ma możliwości automatycznego uzyskania danych dotyczących posiadacza pojazdu w sytuacji, gdy właścicielem tegoż pojazdu jest firma leasingowa – w tak lakoniczny sposób tłumaczy sprawę Alvin Gajadhur, rzecznik GITD.
GITD nie zaprzecza zatem, że może korzystać z danych o posiadaczach pojazdów zawartych w CEP. Jednak kluczową kwestią jest korzystanie z tych danych w sposób automatyczny.
– Gdybyśmy mieli prowadzić te postępowania „ręcznie”, to w ciągu roku finalizowalibyśmy nie półtora miliona postępowań, a jakieś 40 tys. Niestety, wykroczeń rejestrowanych przez fotoradary jest tak dużo, że pobieranie danych z CEP musi odbywać się w sposób automatyczny – słyszymy w GITD.
Dlaczego więc automatycznie nie sięgać po dane posiadaczy? Bo, jak twierdzi GITD, tych w bazie prawie nie ma.
Według szacunków branży, w Polsce jest niemal 390 tys. leasingowanych pojazdów. Tymczasem w CEP widnieją dane co najwyżej kilkudziesięciu tysięcy użytkowników.
– Gdyby w CEP były dane na temat posiadaczy, wówczas system byłby przestawiony na automatyczne pobieranie takich danych i problem by zniknął. O to, dlaczego tak nie jest, proszę pytać w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych – słyszymy nieoficjalnie w GITD.
Ale przedstawiciele MSW twierdzą, że GITD nie zgłaszało problemów z pobieraniem danych na temat posiadaczy pojazdów.
– Nie ma przeszkód technicznych, aby w przypadkach, w których to możliwe, system GITD pobierał zarówno dane właściciela, jak i posiadacza pojazdu i wysyłał zawiadomienie na określony adres. Poza tym, choć kodeks drogowy przewiduje gromadzenie informacji o posiadaczach, to za ich wprowadzanie do systemu odpowiedzialne są starostwa – zaznacza Małgorzata Woźniak, rzeczniczka resortu.
A wprowadzenie danych o posiadaczu podczas rejestracji pojazdu nie jest obowiązkowe.
– MSW popiera potrzebę stworzenia jednolitego sposobu postępowania, jednak przedmiotowa regulacja wymaga inicjatywy ministra właściwego ds. transportu – odbija piłeczkę MSW.
Dane na tacy
Jeszcze bardziej kuriozalna sytuacja dotyczy firm transportowych, zobligowanych do wnoszenia e-myta za przejazdy ciężarówkami po drogach płatnych. Zdecydowana większość TIR-ów jest leasingowana.
– Najpierw przewoźnicy płacą bankom lub leasingodawcom za wskazanie użytkownika pojazdu, co jest bezpłatnie udostępnione w CEP, a za chwilę otrzymują informację o umorzeniu postępowań, gdyż naruszenie w rzeczywistości nie miało miejsca – mówi Iwona Szwed z biura prawnego Arena 561.
– Znane mi są przypadki przedsiębiorców, którzy ponieśli koszty rzędu kilku tys. zł w wyniku obciążenia ich przez leasingodawcę za udzielanie odpowiedzi GITD, a postępowania wyjaśniające zostały umorzone – dodaje.
Co więcej: umowę na korzystanie z systemu viaTOLL podpisują przecież leasingobiorcy. Operator systemu ma więc jak na tacy dane o posiadaczu pojazdu, bowiem to on jest stroną umowy. W rezultacie dochodzi do kuriozalnej sytuacji: gdy system viaTOLL wykryje przejazd bez opłaty pojazdu zarejestrowanego na konkretnego posiadacza, to GITD zaczyna postępowanie od... wysłania zapytania do firmy leasingowej o to, kto tym posiadaczem jest.
– Sposób postępowania inspekcji jest niezrozumiały dla przedsiębiorców, którzy podają wszelkie dane przy rejestracji w systemie. Mam wrażenie, że jest jakaś niemoc po stronie administracji, by zastosować najprostsze rozwiązanie i po prostu z tych danych skorzystać – mówi Piotr Mikiel ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
– Przekazywane przez operatora systemu viaTOLL dane nie mają przymiotu domniemania pewności, jaki posiadają informacje pozyskiwane z rejestru CEP – ucina Gajadhur.