Początkowe wątpliwości ustępują miejsca nadziejom, że kopalnia Sierra Gorda będzie gwarantem dalszego rozwoju miedziowego koncernu z Lubina
Gdy dwa i pół roku temu KGHM Polska Miedź kupował kanadyjską firmę Quadra FNX, warta 2,8 mld dol. transakcja budziła kontrowersje. Opinie, że mamy do czynienia z „drugimi Możejkami” – kupiona przez Orlen rafineria na Litwie okazała się kulą u nogi – nie należały do rzadkości. Z perspektywy czasu należy jednak stwierdzić, że KGHM do Chile wkroczyć po prostu musiał.
To nie oznacza, że ówczesne wątpliwości powstawały bez powodu. Sprzyjały im m.in. rosnące koszty budowy kopalni Sierra Gorda w Chile (kluczowego projektu prowadzonego przez przejętą kanadyjską firmę), protesty przeciwko niektórym planom inwestycyjnym, rozstrzygnięte dopiero przez Sąd Najwyższy Chile, czy niedawna podwyżka tamtejszych podatków.
Teraz jednak KGHM uruchomił już wydobycie w Sierra Gorda, pierwsze transporty kondensatu miedzi są w drodze do kontrahentów w Japonii, a chilijski projekt – jak przekonują menedżerowie KGHM – może być docelowo jeszcze bardziej opłacalny, niż szacowano wcześniej. – Pokłady złóż mogą być tu bogatsze, niż początkowo przypuszczano, więc ta zagraniczna inwestycja w gorszych okresach może nawet ratować finanse firmy – uważa też Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Jak przekonuje Wiktor Namysł, dyrektor McKinsey Polska, także wspomniany wyżej wzrost kosztów uruchomienia kopalni – z szacowanych niespełna 3 mld dol. do 4,16 mld dol. – nie powinien być uważany za szczególny problem. – Z naszych badań wynika, że w trakcie realizacji o połowę rosną koszty co drugiego projektu tego typu, a w przypadku jednej trzeciej przedsięwzięć wzrost przekracza 50 proc. – twierdzi ekspert. W dodatku uruchomienie takich przedsięwzięć trwa czasami nawet kilkanaście lat, a projekt Sierra Gorda zrealizowano w 10. – To rekord świata – ocenia Jarosław Romanowski, wiceprezes KGHM.
– Chile jest obligatoryjnym miejscem obecności dla wszystkich firm, które działają na rynku miedzi i mają ambicję bycia liderami – przekonuje dyrektor McKinsey Polska.
Dlaczego? Juan Carlos Guajardo z Centrum Badań Przemysłu Wydobywczego Miedzi (CESCO) z Santiago de Chile informuje, że jego kraj dysponuje aż 28 proc. światowych zasobów surowca. Kolejne miejsca zajmują Australia z 13 proc. i Peru z 10 proc. Polska jest pod koniec pierwszej dziesiątki z potencjałem ok. 4 proc.
Nic więc dziwnego, że już dziś osiem z dziesięciu największych firm wydobywających rudę miedzi działa w Chile, a trzy z nich prowadzą wydobycie wyłącznie tutaj. Dzięki budowie i uruchomieniu kopalni w Sierra Gorda na pustyni Atakama – a było to czwarte co do wielkości przedsięwzięcie górnicze na świecie – KGHM dołączył do tego grona.
W opinii dyrektora Namysła dziś po prostu trzeba stawiać na wydobycie. – Surowce to podstawa wszystkich branż przemysłu, jakie dzisiaj znamy. I przeżywają właśnie renesans – tłumaczy. Widać to wyraźnie, gdy spojrzy się na wykres obrazujący zmiany cen najważniejszych surowców. Przez cały zeszły wiek, mimo okresowych znaczących wahnięć, wykazywały tendencję do stopniowego spadku. – Radykalna zmiana i dynamiczny wzrost cen nastąpiły w ciągu ostatnich dwóch dekad – dodaje dyrektor McKinsey Polska. Wynika to ze znaczącego wzrostu popytu. – Teraz, niezależnie od tego, czy gospodarka Chin będzie rosła w tempie 5, czy 7 proc. rocznie, ta tendencja będzie bardzo wyraźna i będzie się utrzymywać. Mieszkańców Ziemi przybywa i coraz większa ich część żyje w miastach – uważa Namysł. Jak wynika z danych OECD, w 2009 r. do klasy średniej – która jest największym konsumentem na świecie – należało niespełna 1,85 mld ludzi. W 2020 r. liczebność tej części globalnego społeczeństwa ma wzrosnąć do 3,25 mld, a w 2030 r. zbliży się do 4,9 mld osób. Do 2030 r. powstanie ponad 200 nowych miast liczących co najmniej milion mieszkańców, zbudowanych zostanie 50 tys. drapaczy chmur oraz 170 wielkich systemów kolejowych. – To eldorado dla surowców, w tym dla miedzi, która ma w naszym świecie specjalne znaczenie – przekonuje dyrektor McKinsey.
Choć bowiem z pewnością powstaną nowe technologie, to dziś nie sposób wyobrazić sobie wystarczająco dobry i tańszy substytut dla takich surowców jak miedź. Charakteryzuje się ona plastycznością i odpornością na korozję, jest dobrym przewodnikiem elektryczności i ciepła, jej atutem jest także antybakteryjność oraz wyjątkowa estetyka.
W telekomunikacji miedź jest co prawda wypierana przez światłowody, ale znajduje nowe zastosowania w innych, często innowacyjnych branżach. W tradycyjnym domu mamy dzisiaj ok. 220 kg tego metalu, w zwykłym aucie osobowym od 20 do 45 kg. Za to w samochodzie elektrycznym czy hybrydowym zawartość miedzi sięga aż 60 kg. Ogromnym konsumentem jest też energetyka, w tym również ekologiczna. W jednej turbinie wiatrowej o mocy 3 MW znajduje się nawet 4,7 tony miedzi. Z tego metalu, ze względu na jego antykorozyjne właściwości, wytwarzane są także niezbędne w energetyce atomowej pojemniki na zużyte paliwo jądrowe.
W opinii Bohdana Wyżnikiewicza projekt KGHM w Chile jest klasycznym przykładem bardzo ostrożnej inwestycji, zarówno pod względem ryzyka politycznego, jak i gospodarczego. – Tutaj zmiana rządu nie oznacza zagrożenia, a postrzeganie inwestorów zagranicznych jest pozytywne – uważa wiceszef IBnGR.
O przychylności Chilijczyków wobec projektu Sierra Gorda, którego większościowym właścicielem jest KGHM (ma 55 proc. udziałów, 45 proc. należy do dwóch japońskich firm z grupy Sumitomo), niech świadczy to, że w inauguracji działalności kopalni wzięła udział prezydent kraju Michelle Bachelet.