Partia Zielonych zarzuca komisji sejmowej wprowadzanie do regulacji GMO niekonsultowanych przepisów. A MSZ zwraca uwagę na niewłaściwą transpozycję dyrektywy unijnej
Uprawy roślin GMO w wybranych krajach Unii / Dziennik Gazeta Prawna
Prace nad nowelizacją ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych (t.j. Dz.U. z 2007 r. nr 36, poz. 233 ze zm.) trwają do 2012 r. Doczekaliśmy się w tym czasie niekorzystnego dla Polski wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w związku z niepełnym wdrożeniem unijnych regulacji w zakresie GMO (sprawa C-281/11).
– Trybunał wskazał, że Polska nie wdrożyła m.in. przepisów dotyczących stosowania genetycznie modyfikowanych mikroorganizmów (GMM) oraz poufności danych składanych w związku z ich stosowaniem – wskazuje Daniel Chojnacki, radca prawny z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.
Dlatego komisja sejmowa pracująca nad nowelizacją wprowadziła do niej przepis dotyczący utajnienia informacji o lokalizacji upraw, nad którymi trwają badania.

Ryzyko dla tradycyjnych

– Jesteśmy przeciwni utajnianiu upraw testowych. Zabezpieczenie w postaci nieujawniania informacji na ten temat jest zbyt ryzykowne dla upraw wolnych od GMO – podnosi Adam Ostolski, przewodniczący Partii Zielonych.
Partia wskazuje, że rolnicy i pszczelarze, którzy są właścicielami terenów sąsiadujących z obszarami upraw testowych, powinni być informowani o zagrożeniu z tego wynikającym. Szczególnie jeśli chodzi o terminy pylenia roślin lub zbiorów.
– Istnieje ryzyko przenoszenia pyłków przez owady lub nasion na kołach maszyn rolniczych. Taki przypadek odnotowano w Niemczech, gdzie pyłkiem kukurydzy GMO został zanieczyszczony miód – argumentuje Ostolski.
Z krytyką organizacji spotkała się również poprawka wprowadzająca do komisji ds. organizmów genetycznie zmodyfikowanych – organu doradczego ministra środowiska – drugiego przedstawiciela przemysłu biotechnologicznego.
– Dodanie kolejnego członka komisji pogłębi nierównowagę głosów. Przedstawiciele środowisk przeciwnych GMO i tak są tu w mniejszości – wskazuje Ostolski.
Głównym zarzutem partii jest jednak sposób prowadzenia konsultacji nad nowelizacją.
– W 2012 r. przedstawiono do zaopiniowania projekt, który teraz istotnie zmieniono. Nie tylko nam, lecz wszystkim zainteresowanym organizacjom społecznym utrudniono tym samym przedstawienie stanowiska w stosunku do nowych propozycji – twierdzi Ostolski.
Zieloni popierają natomiast wprowadzenie przepisów o utworzeniu rejestru upraw komercyjnych.
– Przepis upoważniający ministra środowiska do prowadzenia rejestru upraw GMO został wprowadzony ze względu na zobowiązania wynikające z dyrektywy 2001/18/WE – wyjaśnia Aleksandra Majchrzak z biura prasowego resortu środowiska.

Za mało kontroli

W opinii Zielonych konieczne jest jednak uzupełnienie projektu o dodatkowe restrykcje, m.in. wprowadzenie obowiązku uzyskania zgody sąsiadów na prowadzenie upraw GMO, możliwość wniesienia sprzeciwu wobec planowanych upraw oraz zakaz ich prowadzenia w określonej odległości od obszarów chronionych, pasiek czy pól z uprawami ekologicznymi.
Podobne stanowisko wyraża zresztą Ministerstwo Spraw Zagranicznych. „Brak jest (...) wprowadzenia po stronie podmiotów prowadzących uprawy takich roślin obowiązku poddawania organom wymaganych danych, nie przewidziano również sankcji za brak zgłoszenia tych danych czy danych niezgodnych z rzeczywistym stanem. Nie ustanowiono również przepisów dotyczących kontroli danych i samych upraw” – wskazał resort.
Autorzy projektu, odpowiadając na zarzuty przeciwników GMO, wskazują, że nowela nie zniesie zakazu takich upraw w Polsce, obowiązującego od 28 stycznia 2013 r.
– W przygotowywanym projekcie nie dostrzegam istotnych zmian co do upraw GMO. Przede wszystkim nie zmienia on konieczności uzyskania wcześniejszej zgody ministra środowiska na uwolnienie GMO do środowiska – podkreśla mec. Chojnacki.

Etap legislacyjny

Prace w komisji