Gdy Dusiciel z Cleveland pomnażał fortunę, niszcząc konkurentów, stał się najbardziej znienawidzonym człowiekiem w USA. Ale w końcu Ameryka pokochała Rockefellera, bo potrafił kupić sobie wybaczenie
Przydały mi się celujące postępy w szkole z matematyki. Pomogły mi bić po łbie Żydów – mawiał John D. Rockefeller. Miał na myśli ród Rothschildów, z którym toczył liczne biznesowe wojny. Tymczasem po stu latach najbogatszy człowiek w dziejach ma powód, by przewracać się w grobie. Agencja Reuters doniosła, że „transatlantycka unia połączy Davida Rockefellera (96 lat) i Jacoba Rothschilda (76 lat) – dwóch patriarchów rodów, których osobiste relacje liczą już pięć dekad”.
Długoletnią przyjaźń sformalizowała spółka barona Rothschilda, RIT Capital Partners, która kupiła 37 proc. udziałów w zajmującym się doradztwem majątkowym Rockefeller Financial Services, którego aktywa wyceniono na ponad 34 mld dol.
Tak wnuk Johna D. Rockefellera został partnerem strategicznym największego wroga dziadka. Ale w interesach, podobnie jak w polityce, nigdy nie mówi się nigdy. Zwłaszcza że ród Rockefellerów nie jest tak wiekowy, jak Rothschildowie i może się od nich wiele nauczyć.

Spostrzegawczość gwarancją sukcesu

Ropa naftowa w okolicach Titusville w Pensylwanii dosłownie sama wypływała z ziemi. Kiedy okazała się poszukiwanym surowcem, kto żyw budował własny szyb. Wkrótce miasteczko otoczył las 2 tys. wiertniczych wież. Tak ogromne wydobycie ropy sprawiło, że pojawił się problem, w czym ją przechowywać i transportować. Nafciarze polowali na beczki po piwie, wódce czy occie nawet w sąsiednich stanach. Ale jedynie Johnowi D. Rockefellerowi przyszedł do głowy pomysł, jak na tym zbić fortunę.
Od dziecka odznaczał się talentem do interesów. Pierwsze pieniądze zarobił, uczęszczając do szkoły podstawowej w Cleveland (Ohio). Sprzedawał kolegom m.in. cukierki (także ziemniaki i indyki), a zarobione 50 dol. pożyczył farmerowi z sąsiedztwa, doliczając po roku, przy spłacie, 7 proc. odsetek. Zaradności uczyła go też życiowa konieczność. Jego ojciec William Rockefeller zajmował się oszukiwaniem ludzi, sprzedając im własnego wyrobu lekarstwa na wszelkie choroby. Pewnego dnia zniknął, zostawiając żonę z szóstką dzieci bez środków do życia. Johna wychowała bardzo pobożna matka, lecz zmysł biznesmena odziedziczył po ojcu.
Gdy w Titusville zaczęło się naftowe szaleństwo, 24-letni młodzieniec rzucił pracę w firmie Hewitt and Tuttle, po czym przekonał znajomego Anglika Maurice'a Clarka, że warto w pobliżu szybów zbudować rafinerię oraz fabrykę beczek. Tak w 1863 r. narodziła się spółka skupująca ropę, by przetwarzać ją na wielokrotnie droższe produkty: naftę, parafinę, wazelinę, oleje maszynowe.
Rockefeller szybko zarobił pierwszy milion dolarów i w 1870 r. założył własną firmę: Standard Oil of Ohio. W tym czasie wydawało się, że na ropie nie da się już zbić fortuny. Podaż na rynku była tak wielka, że sprzedawano ją taniej od wody mineralnej. I znów Rockefeller pierwszy dostrzegł rozwiązanie. Zawarł dyskretny układ ze spółką kolejową Lake Shore Railroad, dzięki któremu jego firma płaciła za transport wyrobów o 1/3 mniej od konkurentów.
Obiecujące rezultaty zmowy zachęciły biznesmena do dalszych działań. Jesienią 1871 r. przekonał właścicieli trzech przedsiębiorstw kolejowych do stworzenia działającej w sekrecie spółki South Improvement Company. Wspólnie ustalali wielkość wydobycia ropy i taryfy przewozowe, by utrzymywać korzystne dla producentów ceny. Do XIX-wiecznego OPEC Rockefeller postanowił zaprosić nafciarzy gotowych mu się podporządkować. Każdy musiał zaakceptować deklarację: „Ja, niżej podpisany przyrzekam uroczyście na mą wiarę i honor dżentelmena, że zachowam w tajemnicy wszystkie transakcje, jakie mógłbym zawrzeć z przedsiębiorstwem South Improvement Company, a jeśli żadnych z wymienionym przedsiębiorstwem umów nie zawrę, to wszystkie wstępne rozmowy zachowam w całkowitym sekrecie”.
Firmy niezaproszone do kompanii czekała zagłada, bo wkrótce spółki kolejowe podniosły opłaty za przewóz ropy o 100 proc. Jedynie dla członków South Improvement przewidziano rabat. Gdy podwyżki weszły w życie, na wielkim wiecu zebrało się w Titusville kilkadziesiąt tysięcy nafciarzy, żeby utworzyć Ligę Producentów Ropy. Potem burzliwe demonstracje przetoczyły się ulicami Cleveland i Harrisburga, a władze stanowe oraz Waszyngton zasypano petycjami. Nafciarze żądali likwidacji South Improvement Company i ukarania Dusiciela z Cleveland. Takim bowiem przydomkiem ochrzciły Rockefellera amerykańskie gazety, ujawniając informacje o sekretnym truście. Pod naciskiem opinii publicznej władze anulowały statut South Improvement Company i zakazały stowarzyszeniu działalności. Prawie wszyscy byli przekonani, że John D. Rockefeller poniósł ostateczną klęskę.

Skuteczność monopolisty

„Jeździłem od banku do banku, gdzie prosiłem prezesów albo kasjerów, w zależności od tego, kogo zastałem pierwszego, by przygotowali dla mnie tyle gotówki, ile mogą mi powierzyć. Mówiłem, że wrócę po nią niedługo. Objechałem wszystkie banki w mieście, a potem, robiąc drugą rundę, zabierałem pieniądze” – wspominał po latach swoją kontrofensywę Rockefeller. Zepchnięty przez nafciarzy do narożnika nie czekał z założonymi rękami, lecz po cichu kupował akcje wszystkich rafinerii. Pieniądze na to zdobywał w Nowym Jorku, gdzie cieszył się zaufaniem bankierów. Tak wykupił większościowe udziały w 22 z 25 rafinerii w Cleveland, po czym odciął konkurencję od urządzeń przerabiających ropę. W odpowiedzi nafciarze zjednoczyli się w jednym koncernie – Acme Oil Company, na czele którego postawiono zdolnego biznesmena Johna D. Archbolda. Wówczas Rockefeller podkupił ich prezesa, powierzając mu dyrektorskie stanowisko w swojej firmie. Tak znokautował przeciwników.
W 1880 r. koncern Standard Oil of Ohio przerabiał już 95 proc. ropy naftowej wydobywanej w Stanach Zjednoczonych. Rockefeller mógł dyktować ceny zarówno producentom, jak i odbiorcom, z czego skwapliwie korzystał. Co tak wzburzyło opinię publiczną, że dwa lata później Kongres USA powołał specjalną komisję do zbadania działalności firmy Dusiciela z Cleveland. Zarekomendowała ona uchwalenie ustawy zabraniającej koncernom nabywania urządzeń przemysłowych poza granicami macierzystego stanu, co miało zapobiec monopolizacji rynku naftowego przez Standard Oil of Ohio. Ale Rockefeller szybko wpadł na pomysł, jak obejść nowe prawo. Na jego polecenie wszyscy udziałowcy Standard Oil of Ohio przekazali swoje akcje dziewięciu osobnym zarządom powierniczym, a w zamian otrzymali certyfikaty powiernictwa. Tak powstał holding z centralą w Nowym Jorku, który kontrolował dziewięć zarządów powierniczych. Centralą władał niepodzielnie John D. Rockefeller, wraz z zespołem znakomicie dobranych współpracowników, potrafiących działać dyskretnie i bardzo skutecznie.
„Jeśli w tym kraju było kiedykolwiek coś zamkniętego na zamek i zasuwę, otoczonego żywopłotem, zakrytego, osłoniętego tajemnicą z przodu, z tyłu, od środka i ze wszystkich stron, to tym czymś jest Standard Oil Company” – pisał w 1883 r. pensylwański dziennikarz John C. Welch. Monopolu koncernu Rockefellera nie zdołała przełamać uchwalona przez Kongres USA w 1890 r. antytrustowa ustawa autorstwa przewodniczącego Komisji Sądowniczej Senatu Johna Shermana, która zabraniała zrzeszeń i spisków mających na celu ograniczenie rynkowej konkurencji.
Ale nowego prawa prezydent Grover Cleveland ani jego następca William McKinley nawet nie próbowali egzekwować. Tymczasem Rockefeller do swojego imperium dodawał kolejne przedsiębiorstwa. Trzeci co do wielkości bank świata Chase National Bank, towarzystwo ubezpieczeniowe Metropolitan, kopalnie miedzi. Zaplanował też podbój Europy i Azji.

Dusiciel kontra Żydzi

Pod koniec lat 80. XIX w. Standard Oil rzucił na europejski rynek 174 rodzaje produktów wytwarzanych z ropy. I prawie zdobył pozycję monopolisty na Starym Kontynencie, dopóki twardego oporu nie stawili mu trzej bracia Noblowie, posiadający pola naftowe w okolicach Baku. Jednak Szwedzi niewiele by zdziałali, gdyby nie pożyczki od barona Alfonsa Rothschilda. Rozbudowane dzięki nim szyby naftowe na wybrzeżu Morza Kaspijskiego dostarczały ropę tańszą od tej importowanej z USA.
W odpowiedzi Rockefeller zamówił w amerykańskich stoczniach flotę wielkich tankowców, by obniżyć koszty transportu surowców przez ocean. Jednocześnie skupował w Europie rafinerie. Dusiciel z Cleveland postanowił też zastosować stary trik i kupić najgroźniejszego wroga. Dlatego u mieszkającego w Paryżu barona Rothschilda zjawił się w 1889 r. zaufany człowiek Rockefellera – Beniamin Brewster, proponując biznesowy sojusz. Ale został odprawiony z kwitkiem. Przez następne dwie dekady koncern Standard Oil prowadził wojnę cenową z firmą braci Noblów, chcąc ich wyeliminować z rynku. Szwedzi przetrwali jedynie dlatego, że ilekroć znajdowali się na progu bankructwa, to ratowali ich Rothschildowie, którzy nie życzyli sobie, aby „ich” Europę opanował Standard Oil. Tym bardziej że Amerykanie wspierali także ekspansję własnych banków.
Podobna rozgrywka toczyła się także na Dalekim Wschodzie. Tam czoło Rockefellerowi stawiła holenderska spółka naftowa Royal Dutch Petroleum Company, kierowana przez Henriego Deterdinga. Dusicielowi z Cleveland marzyło się zmonopolizowanie chińskiego rynku liczącego 400 mln potencjalnych konsumentów, ale Deterding planował dokładnie to samo. Oba koncerny sukcesywnie obniżały ceny produktów, by zniszczyć konkurenta. Rockefeller dysponował większym kapitałem oraz flotą tankowców, ale Holendrowi w sukurs przyszli twórcy firmy Shell Transport and Trading Company: bracia Samuel i Marcus Samuel oraz Alfons Rothschild. Ten sojusz, w wyniku którego powstał koncern Royal Dutch Shell, uniemożliwił Standard Oil przejęcie całości chińskiego rynku.
Wprawdzie Rockefeller twierdził, że „bije po głowach Żydów” Rothschildów i Samuelów, lecz w rzeczywistości sprawili mu bardzo poważne kłopoty. Dzięki ich kapitałom w 1907 r. Deterding mógł – jak to sam określił – „atakować we własnej obronie”, zalewając rynek amerykański tanią ropą wydobywaną w Indonezji. Standard Oil odpowiedział obniżką cen. Wojna gigantów okazała się tak kosztowna, że w końcu obie strony zdecydowały się na kompromis, dzieląc się udziałami na rynku europejskim i azjatyckim. Ameryka pozostała we władaniu Standard Oil, co natychmiast odczuli tamtejsi konsumenci, ponieważ koncern podniósł na rodzimym rynku ceny, by zrekompensować sobie wojenne straty. Nienawiść do Rockefellera wśród Amerykanów osiągała wówczas swe szczyty.
„Jest to maniak, który potajemnie, cierpliwie i wiecznie spiskuje, by powiększyć bogactwo” – opisywała na łamach „McClure Magazine” dziennikarka Ida M. Tarbell. Opublikowane w formie książki w 1904 r. reportaże Tarbell mocno przyczyniły się do utrwalenia w powszechnej świadomości właśnie takiego obrazu multimilionera. Na nic zdało się to, że jesienią 1907 r. wspólnie z J.P. Morganem ocalił gospodarkę USA przed katastrofą, rzucając ogromne fundusze na giełdę, by opanować panikę. Interwencja obu multimilionerów uratowała także największe amerykańskie banki przed bankructwem. Jednak wrogowie Dusiciela z Cleveland podkreślali, iż wcześniej to jego manipulacje giełdowe stanowiły jedną z przyczyn krachu.
Na fali społecznego oburzenia w Kongresie utworzono komisję śledczą mającą zbadać monopolistyczne praktyki Standard Oil i karierę szefa koncernu. Podczas przesłuchania Rockefellerowi postawiono pytanie, czy nie dręczy go poczucie winy, że tak niegodnymi metodami zdobył bajeczną fortunę. „Wszystko było w porządku, mówiło mi o tym sumienie. Nie było żadnych nieporozumień pomiędzy mną a Bogiem” – odparł.

Jak wychować dzieci na milionerów

Komisja śledcza Kongresu zaleciła podział Standard Oil, do czego doszło w 1911 r. Z koncernu wydzielono 34 niezależne firmy, jednak multimilioner zachował prawo do zarządzania nimi.
„Jakim cudem, do cholery, sąd może zmusić jakiegoś człowieka, by konkurował sam ze sobą?” – skwitował sytuację J.P. Morgan. Opinia publiczna świętowała sukces demokracji, a na Wall Street zapanowała hossa, bo wszyscy chcieli kupić akcje przedsiębiorstw, którymi mógł nadal zarządzać znienawidzony bogacz. Rekord pobiły akcje Standard Oil of Indiana, których cena wzrosła z 3,5 tys. do 9,5 tys. dol. za sztukę. Dzięki temu osobisty majątek Dusiciela z Cleveland urósł do kwoty 318 mld współczesnych dolarów. Tego wyniku do dziś nikt nie pobił.
„Nic dziwnego, że na Wall Street modlą się teraz: »O łaskawa Opatrzności, daj nam nową likwidację«” – cierpko skomentował ów paradoks prezydent USA Theodore Roosevelt.
Tymczasem John D. Rockefeller, mając już ponad 70 lat, przygotowywał się do przejścia na emeryturę. Po pierwsze zadbał o swoje dobre imię, zatrudniając w 1914 r. pioniera marketingu specjalizującego się w kampaniach reklamowych i wyborczych Ivy’ego Lee. Wkrótce Amerykanie dowiedzieli się, że osławiony Dusiciel z Cleveland od wielu lat zajmował się filantropią, hojnie wspierając wyższe uczelnie, biblioteki, szpitale i Kościół Baptystów, do którego należał. Przy czym wszelkie decyzje o udzieleniu komuś pomocy podejmował osobiście. „U takiego jak on perfekcjonisty rozdawanie pieniędzy powodowało najpewniej znacznie większe napięcie nerwowe niż ich zarabianie. Zbyt cenił sobie kapitał, by oddawać go lekką ręką, dlatego dokładnie sprawdzał wszystkie prośby, zanim przystąpił do ich spełnienia” – zapisał Ron Chernow w książce „Tytan. Życie Johna D. Rockefellera”.
Dzięki filantropii Amerykanie zaczęli z czasem postrzegać Rockefellera już nie jako bezwzględnego drapieżcę, lecz genialnego biznesmena zdolnego wydać równowartość 200 mld dzisiejszych dolarów na cele związane z dobrem publicznym. Jak choćby na sławny ośrodek badań medycznych Rockefeller Institute for Medical Research (obecnie The Rockefeller University) w Nowym Jorku.
Zasłynął też jako troskliwy ojciec, bardzo dbający o wychowanie trzech córek i jedynego syna Johna D. Rockefellera juniora. Bojąc się, że posiadany majątek może przyzwyczaić dzieci do rozrzutności, zmuszał je od najmłodszych lat do prowadzenia własnych ksiąg wydatków. Maluchy miały też możliwość uczciwego zarabiania na swe potrzeby, wedle stawek zapisanych przez ojca w domowym cenniku. I tak przykładowo za zabicie muchy dostawały 2 centy, zatemperowanie ołówka – 10 centów, a za godzinę gry na dowolnym instrumencie muzycznym 5 centów. Gdy czwórce dzieci zamarzyły się rowery, ojciec kupił im tylko jeden. Musiały jeździć na zmianę, by nauczyć się pracy zespołowej. Rockefeller nie skąpił pieniędzy jedynie na zapewnienie najlepszej edukacji potomstwu.
Chcąc, by w dorosłym życiu dzieci potrafiły dać sobie radę samodzielnie, przekazał im w zarząd jedynie niewielką część ze zgromadzonej przez siebie fortuny. Wszystkie córki zasłynęły potem ze swej działalności filantropijnej, przy okazji dobrze wychodząc za mąż. Natomiast junior musiał zmierzyć się z legendą ojca.

Wyjście z cienia

„Nawet dziewczyny w biurze wiedzą, jaka jest ich wartość rynkowa. Zazdroszczę wszystkim, którzy mogą to sprawdzić” – powiedział pewnego razu w przypływie złego nastroju John D. Rockefeller junior. Po ojcu odziedziczył akcje wielu świetnie prosperujących firm i tę część fortuny, którą senior nie przeznaczył na kupowanie sympatii Amerykanów. Ale brakowało mu genialnych talentów do interesów.
Ojciec do swej śmierci w 1937 r. pozostawał ikoną biznesu, autorytetem, którego zawsze pytano o opinię na temat bieżących wydarzeń. Rockefeller junior nigdy nie zdobył sobie takiej pozycji. Majątkiem zarządzał ledwie poprawnie, a od jego pomnażania wolał zajmować się działalnością społeczną i dobroczynną. Podczas krachu na Wall Street w 1929 r. stracił ponad połowę fortuny, zaś jego największym osiągnięciem okazało się wybudowanie złożonego z 14 budynków wielkiego Rockefeller Center. Nowy Jork zawdzięcza mu też Museum of Modern Art oraz wiele innych gmachów użyteczności publicznej.
Jednak to za sprawą juniora powstał w USA potężny klan Rockefellerów. Jego pięciu synów i jedyna córka okazali się osobami nietuzinkowymi. John D. Rockefeller III wraz z siostrą Abigail znaleźli się po II wojnie światowej w gronie największych filantropów USA. Winthrop Rockefeller został wpływowym działaczem Partii Republikańskiej, a po tym jak wygrał wybory w stanie Arkansas w 1967 r. i został jego gubernatorem, wróżono mu wielką karierę. Przerwała ją przedwczesna śmierć w wieku 60 lat z powodu raka trzustki. W tym czasie o prezydenturze USA marzył Nelson Rockefeller, który został gubernatorem Nowego Jorku. Ale wizerunek miękkiego republikanina, który zniósł w swoim stanie karę śmierci, zamknął Nelsonowi Rockefellerowi drogę do prezydentury. Trzykrotnie ubiegał się o nominację wyborczą partii, lecz zawsze przegrywał m.in. z Richardem Nixonem.
Gdy po aferze Watergate Nixon musiał podać się do dymisji, funkcję głowy państwa przejął jego zastępca Gerald Ford, który zaproponował Rockefellerowi posadę wiceprezydenta. Urząd ten wnuk Dusiciela z Cleveland sprawował przez dwa lata, lecz gdy nadchodził termin nowych wyborów, drogi Forda i Nelsona Rockefellera się rozeszły. Jego kariera zakończyła się pod koniec 1976 r. po wiecu wyborczym w Binghamton, gdy fotograf uchwycił moment, jak pokazał oponentom środkowy palec prawej dłoni.
Mimo to nadal marzył o prezydenturze. Ale los okazał się dla niego bardzo przewrotny. Wieczorem 26 stycznia 1979 r. umówił się w nowojorskim biurze na dyskretne spotkanie z 26-letnią asystentką Megan Marshack. Było ono tak intensywne, że tuż przed północą siedemdziesięcioletni polityk dostał zawału. Zmarł w karetce, nim dojechał do szpitala. Amerykanie byłego wiceprezydenta pożegnali dość niewybrednym dowcipem. „Czym różni się dobra asystentka od bardzo dobrej? Dobra asystentka zawsze jest u boku pracodawcy, a bardzo dobra – pod nim”.
Skandal nie uderzył w fortunę rodu, którą zarządzali dwaj pozostali bracia: Laurance Spelman oraz David. Choć przed śmiercią w 2004 r. Laurance Spelman wydał ogromne sumy na badanie UFO, chcąc uwodnić, iż kosmici odwiedzają Ziemię. Z kolei ostatni z trzeciego pokolenia Rockefellerów nie utracił kontaktu z rzeczywistością. Mimo iż za rok będzie obchodził setne urodziny, David Rockefeller nadal ma decydujący głos w planach inwestycyjnych coraz liczniejszego klanu. Ten długoletni prezes Chase Manhattan Bank i jego największy indywidualny udziałowiec znakomicie zna się na inwestycjach kapitałowych. Zawiązany przez niego strategiczny sojusz z Rothschildami ma zapewnić kolejnemu pokoleniu utrzymanie pozycji jednego z najbardziej wpływowych klanów świata. Wprawdzie w 2009 r. amerykański magazyn „Forbes” wycenił majątek liczącej już ponad 150 członków rodziny na zaledwie 9 mld dol., lecz szacunek ten wydaje się mocno zaniżony. Potomkowie Dusiciela z Cleveland z zasady nie udostępniają dokumentów finansowych, a kapitał od stu lat lokują w papierach niezliczonej liczby firm. Co może stanowić dobry początek, jeśli w rodzie pojawi się znów ktoś tak zdolny jak John D. Rockefeller senior.
To maniak, który potajemnie, cierpliwie i wiecznie spiskuje, by powiększyć bogactwo” – opisywała Johna D. Rockefellera dziennikarka Ida M. Tarbell. Jej reportaże przyczyniły się do utrwalenia takiego obrazu multimilionera. Na nic zdało się to, że jesienią 1907 r. wspólnie z J.P. Morganem ocalił gospodarkę USA przed katastrofą