Rata za myśliwce F-16 to wielokrotność planowanej podwyżki wydatków na armię.
Jeszcze do 2010 r. wysokość wydatków na zakup samolotów F-16 regulowała specjalna ustawa, która nakazywała wydawanie na ten cel 0,05 proc. PKB. Kwota ta nie była wliczana do obowiązkowego 1,95 proc. PKB przeznaczanego na armię. Od 2011 r. odsetek ten nie jest już ściśle określony, a poziom wydatków ustala się co roku w ustawie budżetowej.
Za rok mamy ostatecznie rozliczyć kupno samolotów. Ostatnią płatność za F-16 można uiścić na dwa sposoby. Pierwszy: zamienić ją na długoterminowy kredyt spłacany w ratach. Warunek: Polska musiałaby spłacić część kapitału z tytułu zadłużenia zaciągniętego już na zakup myśliwców. Umowa nie określa, ile miałoby to być, teoretycznie mógłby więc wystarczyć nawet 1 dolar.
Opcja kredytowa ma jednak zasadniczą wadę. Kredyt byłby oprocentowany według stopy stałej, dość wysokiej, bo około pięcioprocentowej, a to postawiłoby pod znakiem zapytania opłacalność takiego przedsięwzięcia. Polska, emitując obligacje zapadające w lipcu 2025 r., oferuje dziś inwestorom kupon od nich na poziomie 3,25 proc., czyli dużo niższym.

F-16 już nie na raty

Dlatego bardziej prawdopodobna jest spłata F-16 w całości. I tu jest dodatkowy problem: między Ministerstwem Finansów a Ministerstwem Obrony Narodowej może dojść do różnicy zdań, czy taki wydatek na zbrojenia powinien być uwzględniany w limicie nakładów na armię w wysokości 1,95 proc. PKB. MF jest za, MON – przeciw. Resort obrony już się zresztą nie interesuje tymi kwestiami. Lotnictwo wojskowe odebrało samoloty i z nich korzysta.
– To umowa międzyrządowa, którą obsługuje resort finansów – usłyszeliśmy w resorcie obrony. Dlatego zapewne uregulowanie płatności za F-16 zostanie potraktowane jako wydatek ekstra. – Z powodu konfliktu na Ukrainie gotowość do sfinansowania wydatków na obronność jest znacznie większa niż w ostatnich latach. Dlatego będzie większa skłonność, by zaabsorbować ten wydatek i przekroczyć 1,95 proc. PKB. Ale to by oznaczało szukanie oszczędności gdzie indziej – zauważa Jakub Borowski z Credit Agricole. Przyszłoroczne wydatki automatycznie powiększyłyby się bowiem o 5,8 mld zł, licząc po aktualnym kursie dolara, co może się przełożyć na wyższy deficyt budżetowy.
Co więcej, taki scenariusz spowoduje wzrost potrzeb pożyczkowych. To kwota, którą trzeba co rok wydawać na spłatę starych długów, odsetki od zadłużenia i finansowanie deficytu. Przyszłoroczne potrzeby i tak nie są małe, sam wykup obligacji na rynku krajowym to koszt blisko 80 mld zł. Dla porównania w tym roku było to niespełna 62 mld zł. Płatność za F-16 zwiększyłaby raczej zagraniczną część potrzeb. I bez niej MF musi znaleźć równowartość około 5 mld dol., by spłacić zapadające w przyszłym roku obligacje emitowane w dolarach, we frankach szwajcarskich i w jenach.

Mniej na wyborczą kiełbasę

– Wyłączenie wydatku na F-16 z limitu nakładów na armię może spowodować, że rząd będzie miał mniejsze pole manewru na ekstrawydatki, które wpisywałyby się w rok wyborczy – mówi Grzegorz Maliszewski, ekonomista Banku Millennium. Ekspert zwraca jednocześnie uwagę, że nie ma ryzyka dla wypełnienia zobowiązań Polski wobec UE. Deficyt sektora finansów publicznych od dawna uwzględnia wydatki na zakup myśliwców.
– Jest za to ryzyko pogorszenia kasowego wyniku budżetu. Ale można tego uniknąć, sprawnie zarządzając innymi wydatkami, np. przesuwając pieniądze pomiędzy poszczególnymi kategoriami – mówi Maliszewski. Według niego nie powinno być za to problemu ze sfinansowaniem płatności dzięki emisjom nowych obligacji. Warunek: nie może spaść popyt na polski dług ze strony zagranicy. – Jest to możliwe, jeśli gospodarka nadal będzie się rozwijać, a prawdopodobieństwo podwyżek stóp będzie tak niskie, jak obecnie – uważa ekspert.
Dla resortu finansów wydatek na samoloty będzie za to argumentem, by na razie nie zwiększać w ustawie poziomu wydatków na wojsko do 2 proc. PKB, czego chce Bronisław Komorowski. Zmiana postulowana przez prezydenta to ok. 800 mln zł rocznie, czyli siedem razy mniej niż trzeba wysupłać na ostatnią ratę za F-16.
Pułapka offsetowa
Program zakupu F-16 dzięki umowom offsetowym miał się okazać potężnym impulsem dla polskiej gospodarki. Chodziło o zobowiązania strony wygrywającej przetarg do zainwestowania w Polsce 9,7 mld dol. z uwzględnieniem mnożników offsetowych. Z tej puli producent F-16 Lockheed Martin zobowiązał się zrealizować projekty o wartości co najmniej 6 mld dol. Realizacja zobowiązań LMC nastąpiła w trzech etapach w ciągu 10 lat.
Po latach program offsetowy jest oceniany jednak krytycznie. Już w 2009 r. NIK wskazywała, że jedynie co czwarty zrealizowany projekt faktycznie przyczynił się do modernizacji gospodarki i restrukturyzacji przedsiębiorstw. Pozostałe dawały tylko bieżące korzyści pojedynczym zakładom. NIK wskazała na błędy popełnione przez polską stronę w trakcie negocjacji.
NIK podała również pozytywne przykłady, jak uruchomienie produkcji nowych typów amunicji w zakładach Mesko czy rozbudowę zakładów General Motors w Gliwicach. Dzięki offsetowi uruchomiono w Bydgoszczy Krajowe Centrum Serwisowe, które jest pierwszym w Europie Środkowej centrum dla tych samolotów. Wnioski z realizacji offsetu dla F-16 doprowadziły do zmiany koncepcji. Obecnie ma on polegać nie tyle na szukaniu równowartości ceny zakupu w inwestycjach, ile na przepływie nowoczesnych technologii do Polski i unowocześnianiu przemysłu obronnego. GOS