Według definicji używanych w bankach za bogatą osobę uważa się taką, która ma nadwyżki finansowe przekraczające 1 mln dol., czyli w polskich warunkach z 2013 r. ponad 3 mln zł. Przy czym dotyczy to wolnych środków, które mogą być zainwestowane w aktywa finansowe
Skoro już wiemy, jaka jest definicja bogatego człowieka, to zastanówmy się, jak można nim zostać. Posłużmy się przykładem rodzin Zająców i Kupieckich. Michał Zając, głowa rodziny, pracuje na etacie i zarabia średnią krajową, a jego żona Ewa zarabia 3000 zł. Według Biuletynu Statystycznego GUS w listopadzie 2013 r. przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wynosiło prawie 3900 zł. Michał Zając ma 35 lat, Ewa – 30 lat, mają jedno dziecko na utrzymaniu. Miesięcznie zarabiają około 6900 zł brutto, po zapłaceniu zaliczki na podatek dochodowy zostaje im około 5600 zł. Miesięczne koszty utrzymania rodziny wynoszą 4000 zł (w tym rata 30-letniego kredytu za małe mieszkanko), a 600 zł muszą odłożyć na duże jednorazowe wydatki, jak wakacje, wyprawka szkolna, ubrania dla dziecka i tym podobne. Zatem rodzinie Zająców udaje się odłożyć 1000 zł miesięcznie. W ciągu roku daje to 12 tys. zł. Po 35 latach, gdy będą przechodzić na emeryturę, uzbiera im się 420 tys. Załóżmy, że w ciągu tych 35 lat szczęśliwie inwestowali swoje oszczędności i podwoili te kwotę do 840 tys. zł. Oczywiście nie wiemy, jaki będzie kurs dolara do złotego za 35 lat, ba, nie wiemy nawet, czy złoty będzie istniał jako waluta. Ale przeliczając po kursie 3 zł za dolara, otrzymamy kwotę 280 tys. dolarów. Jeżeli założymy, że inflacja przez te 35 lat była zerowa, zatem nie rosły ani ceny, ani płace, to rodzina Zająców w momencie przechodzenia na emeryturę będzie dysponować zaledwie jedną czwartą tego, co pozwala zakwalifikować się do grupy ludzi bogatych. Jaki z tego płynie wniosek? Gdy zarabia się średnią krajową na etacie, to nawet gdy szczęśliwie inwestuje się oszczędności, człowiek nie stanie się zamożny nawet u schyłku swojego życia.
W odróżnieniu do Michała Zająca Jan Kupiecki jest przedsiębiorczy i zamiast pracować na etacie, próbuje zarobić pieniądze, prowadząc własną firmę. Zauważył, że pojawił się duży popyt na czarne T-shirty bez nadruku. Na największym chińskim portalu zakupowym dla małych firm znalazł ofertę firmy, która tanio szyje czarne T-shirty dla mężczyzn. Przy zamówieniu w wysokości 100 tys. sztuk wynegocjował cenę 1,5 dol. za sztukę, czyli 4,5 zł. Do tego trzeba dodać koszty transportu, 12 proc. cła i od tej kwoty 23 proc. VAT. Do tego jeszcze koszty logistyki w kraju, obsługi celnej i magazynowania. W sumie koszt zakupu koszulek wyniesie około 650 tys. zł. Pan Kupiecki znalazł dużego hurtowego odbiorcę, który kupi te T-shirty po 7 zł, czyli na tej transakcji pan Kupiecki zarobi 50 tys. zł. Ale z tego musi oddać jeszcze odsetki od kredytu na 650 tys. zł, który zaciągnął w banku na zakup T-shirtów. To był drogi kredyt, oprocentowany na 10 proc. w skali roku, więc po roku odsetki wyniosłyby 65 tys. zł. Ale pan Kupiecki zdążył z całą transakcją w trzy miesiące, więc kredyt kosztował go tylko jedną czwartą tego, czyli 16 250 zł. Zatem zysk na tej transakcji wyniósł prawie 34 tys. zł.
Jan Kupiecki wykonuje cztery podobne transakcje handlowe w roku, co pozwala mu zarobić grubo ponad 100 tys. rocznie. Po dwóch latach ma już swój własny kapitał, więc zwiększa skalę transakcji, rodzaj asortymentu i zarabia rocznie 500 tys. zł. Zanim przekroczy 45 lat, będzie miał już odłożone ponad 3 mln zł, czyli ponad milion dolarów. Będzie bogatym człowiekiem.

Gdy zarabia się średnią krajową na etacie, człowiek nie stanie się zamożny nawet u schyłku życia