Budżet w przyszłym roku chce zebrać 116 mld zł z VAT. Utrudni mu to niski wskaźnik wzrostu cen, ale pomoże przyspieszenie gospodarki.
Rząd, pisząc budżet na 2014 r., założył, że inflacja w przyszłym roku wyniesie średnio 2,4 proc. To znacznie powyżej prognoz ekonomistów i – przede wszystkim – szacunków Instytutu Ekonomicznego NBP, który w ostatniej projekcji wylicza ją na (średnio) 1,7 proc. A wysokość inflacji ma znaczenie dla wyliczeń dochodów budżetowych z najważniejszego źródła – czyli z VAT. Według rządowych szacunków w przyszłym roku mają one być o 2,4 proc. większe niż w tym.
– Jeśli inflacja będzie niższa – a wydaje się, że ministerialna prognoza jest zawyżona – to może to negatywnie wpłynąć na poziom dochodów z VAT – mówi Marek Rozkrut, główny ekonomista E&Y. Ale od razu zastrzega: niska inflacja nie musi zupełnie przekreślać rządowych założeń wpływów. Bo może zadziałać efekt, który widzimy już w tym roku: słaby wzrost cen zwiększa realne dochody do dyspozycji w gospodarstwach domowych.
– To powinno pobudzać konsumpcję. I dzięki temu wpływy z VAT również mogą wzrosnąć – mówi.
Paweł Radwański, ekonomista Raiffeisen Polbanku, zwraca uwagę na inny aspekt: rządowa prognoza wpływów z VAT została też oparta na konserwatywnych szacunkach wzrostu gospodarczego. – Według rządu PKB miałby wzrosnąć o 2,5 proc., tymczasem gospodarka powinna się rozwijać szybciej. Więc nawet jeśli inflacja będzie niższa, plan dochodów budżetowych nadal jest realny – uważa Paweł Radwański.
Ale zastrzega: istotna jest też struktura tego wzrostu. By budżet osiągał wyższe dochody, większą rolę powinien odgrywać popyt krajowy. Bo to głównie od niego zależy wielkość wpływów z VAT – zwłaszcza od poziomu konsumpcji prywatnej i inwestycji publicznych.
– Najgorzej byłoby, gdyby wzrost gospodarczy w przyszłym roku nadal oparty był tylko na eksporcie. Jednak mamy już pierwsze sygnały, że popyt krajowy się odbudowuje. Dlatego na razie trudno jest przesądzać, czy niższa inflacja będzie zagrożeniem dla przyszłorocznego budżetu, czy nie – ocenia Dariusz Winek, ekonomista Banku BGŻ. Jego prognoza inflacji to średnio 1,9 proc. w przyszłym roku. Winek uważa jednak, że przyspieszenie wzrostu gospodarczego do ok. 3 proc. w przyszłym roku powinno mieć coraz większy wpływ na wzrost cen.
– Gdyby nie wzrost cen za wywóz śmieci, to rzeczywiście w tym roku inflacja oscylowałaby wokół zera, ponieważ mamy niskie ceny żywności i paliw. Ale taka sytuacja przy rozpędzającej się gospodarce jest nie do utrzymania na dłuższą metę – mówi.
Na wzrost popytu krajowego liczy również prezes NBP Marek Belka. Na wczorajszej konferencji po posiedzeniu RPP mówił, że gospodarka wyraźnie znalazła się na ścieżce wzrostu, a przyszłoroczny wzrost PKB może być wyższy od zakładanego w projekcji Instytutu Ekonomicznego NBP (ok. 3 proc.).