Paryż walczy o wprowadzenie ogólnoeuropejskich regulacji i wspólnych norm podatkowych dla amerykańskich gigantów internetowych. Francja liczy na to, że zmiana sposobu opodatkowania e-gigantów przyniesie ponad 500 mln euro dodatkowych wpływów rocznie. Teraz wielka czwórka z USA (Google, Apple, Amazon i Facebook) odprowadzają stokrotnie mniej – ok. 4 mln euro od dochodów internetowych wynoszących między 2,2 a 2,5 miliarda euro.
Ma to ukrócić kreatywność koncernów z USA, które skutecznie dotychczas wykorzystują niespójność systemów podatkowych w krajach członkowskich UE, by minimalizować zobowiązania wobec fiskusa. Nowe reguły miałyby obowiązywać już za pół roku.
Francja wzywa Komisję Europejską do wprowadzenia zmian w sposobie opodatkowania takich gigantów internetowych, jak: Google, Apple, Amazon czy Facebook. Dotychczas płacą oni podatek w tym kraju, gdzie zarejestrowana została ich europejska siedziba. Paryż chce doprowadzić do zmiany tej zasady i proponuje, by zebrane od amerykańskich koncernów podatki były dzielone pomiędzy kraje UE w proporcji do zysków osiągniętych przez koncerny w poszczególnych państwach.
Choć firmy internetowe działają w całej Europie, podatki wolą płacić w Irlandii, Holandii bądź Luksemburgu, gdzie rejestrują europejskie siedziby. Nie przez przypadek. Irlandzki CIT stanowi mniej niż połowę francuskiej stawki, wynoszącej 33,3 proc. Dlatego swoje siedziby w Irlandii mają Google, Microsoft, eBay i Twitter. Europejskim domem dla korporacji z USA często staje się też Holandia. Choć nominalnie stawka podatku dochodowego do firm jest tam wyższa niż w Irlandii, to lokalne prawo przewiduje możliwość indywidualnych porozumień z fiskusem redukujących podatek. Ponadto rejestracja firmy pod holenderskim adresem często ogranicza się do założenia adresu kontaktowego (tzw. letter-box).
Francja liczy na to, że zmiana sposobu opodatkowania e-gigantów przyniesie ponad 500 mln euro dodatkowych wpływów rocznie. Teraz wielka czwórka z USA (Google, Apple, Amazon i Facebook) odprowadzają stokrotnie mniej – ok. 4 mln euro od dochodów internetowych wynoszących między 2,2 a 2,5 miliarda euro.
Francuzi szukają sprzymierzeńców wśród innych europejskich krajów. Liczą, że sojusz wymierzony w amerykańskie firmy ujawni się podczas unijnego szczytu ws. telekomunikacji, który odbędzie się pod koniec października. Swojego poparcia Francuzom udzielą prawdopodobnie Londyn i Berlin. Obydwa te kraje w przeszłości również zgłaszały swoje pretensje do amerykańskich korporacji.
To nie koniec dokręcania śruby internetowym gigantom przez Francuzów. Domagają się także wprowadzenia nowych zasad regulacji platform internetowych i rynku aplikacji. Poza tym Paryż wzywa do przejrzenia przepisów dotyczących podatku VAT na usługi online i większej ochrony danych europejskich użytkowników przed amerykańskimi koncernami. Ograniczenia nakładane na gigantów z USA mają także wzmocnić konkurencyjność europejskich firm na własnym podwórku zdominowanych przez Amerykanów. – Nie chcemy regulować internetu. Tylko małą liczbę internetowych platform, które blokują innowacyjność wszystkich dookoła – powiedziała w wywiadzie dla „Financial Times” francuska minister ds. technologii Fleur Pellerin.