Do końca tygodnia powinno być jasne, które aktywa funduszy emerytalnych trafią do ZUS w wyniku rządowych zmian w OFE. Resorty pracy i finansów kończą już prace nad projektem ustawy, która ma to uregulować.
Nieskarbowe* papiery dłużne w posiadaniu OFE / Dziennik Gazeta Prawna
Decyzje w sprawie listy przekazywanych aktywów muszą zapaść w najbliższych dniach, bo już w piątek rząd ma ostatecznie przyjąć projekt budżetu na przyszły rok. Został on sporządzony przy założeniu, że zmiany w OFE wejdą w życie (uwzględniono w nim m.in. spadek kosztów obsługi długu wynikający z umorzenia obligacji skarbowych i mniejszą dotację do ZUS, co ma być efektem obniżki składki). Sam projekt ustawy o OFE prawdopodobnie poznamy jednak dopiero w przyszłym tygodniu. I okaże się, czy OFE – w przypadku jeśli będą miały zbyt mało obligacji skarbowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa, by spełnić wymóg przekazania ZUS 51,5 proc. swoich aktywów – musiałyby „dorzucać” również obligacje komunalne i korporacyjne.
Pomysł, by ZUS dostawał papiery dłużne samorządów i firm, budzi kontrowersje wśród ekspertów. Z danych zbieranych przez KNF wynika, że znajdujące się w portfelach OFE obligacje tego typu były warte na koniec II kw. tego roku ok. 12,8 mld zł. Lwia część – 7,5 mld zł – to obligacje spółek publicznych. Wśród emitentów są m.in. PKO BP, PGNiG czy PKN Orlen, a z samorządów Warszawa i Kraków.
Główna wątpliwość analityków: czy państwowa instytucja będzie czekać do końca terminu zapadalności tych papierów, czy zechce je szybko sprzedać. Zdaniem Mateusza Walczaka, prezesa Domu Maklerskiego NWAI, raczej to drugie. – Przeniesienie jakichkolwiek aktywów do ZUS będzie skutkowało chęcią ich upłynnienia w krótszym bądź dłuższym czasie. Jest to powodowane oczywistymi ograniczeniami tej instytucji, czyli koniecznością zapewnienia wypłaty świadczeń społecznych – twierdzi.
Mirosław Gronicki, ekonomista, były minister finansów, też skłania się ku tezie, że papiery dłużne firm przeniesione z OFE zostaną wystawione na sprzedaż. Bo, jak mówi, przedstawiciele ZUS – przejmując papiery – będą świadomi ryzyka, że w razie bankructwa emitenta obligacji mogą zostać z niczym.
– Z drugiej strony gdyby ZUS chciał się ich szybko pozbyć, aby to ryzyko zminimalizować, to przy tak mało płynnym rynku musiałby zapewne zgodzić się na duże dyskonto – mówi Gronicki. Dodaje, że prawdopodobieństwo sprzedaży obligacji korporacyjnych wzrośnie, jeśli to Fundusz Rezerwy Demograficznej będzie nimi zarządzał, a nie sam ZUS. A to dlatego, że – jak mówi – FRD jest traktowany przez resort finansów jak zasób, z którego się korzysta, gdy brakuje pieniędzy w budżecie na dotowanie ZUS.
Co to oznacza? Gdyby ZUS (lub FRD) przejął od OFE cały pakiet papierów Warszawy zapadających w październiku 2019 r. i zechciał się go pozbyć, spadek ceny byłby niemal pewny, bo z 600-mln emisji papierów miasta OFE objęły ok. 65 proc. Wystawienie tanio na sprzedaż takiej liczby obligacji odbiłoby się echem na całym rynku. Z drugiej strony: gdyby nawet ZUS nie chciał sprzedawać tych obligacji, to nie musi przecież godzić się na ich późniejsze rolowanie. Co oznacza, że miasto stałoby się częściowo zależne od potrzeb finansowych państwowej instytucji.
– Wiele emisji na rynku długu korporacyjnego to zastępowanie starego długu nowym. Jeśli ZUS nie zechce wziąć udziału w rolowaniu, tylko zażąda spłaty, będzie to problem dla części emitentów – mówi analityk jednego z czołowych banków działających w Polsce.

OFE będą niczym fundusze polskich akcji

Pozbawienie otwartych funduszy emerytalnych możliwości inwestowania w obligacje skarbowe będzie oznaczać, że znacznie większą niż obecnie część ich portfeli stanowić będą akcje. O ile teraz OFE lokują w akcje od 36,7 proc. (Axa) do 44 proc. (Amplico) aktywów, o tyle po zmianach takie inwestycje stanowić mogą zdecydowaną większość ich portfeli. Upodobnią się zatem pod tym względem do funduszy akcyjnych zarządzanych przez TFI. Na razie trudno powiedzieć, jakie będą limity inwestycyjne dla OFE, w szczególności jaką część aktywów będą mogły lokować za granicą. Można przypuszczać, że tak jak dotychczas większość kwot lokowanych będzie w kraju, w tym siłą rzeczy na GPW. Inwestycje OFE przypominać zatem mogą już niedługo inwestycje dokonywane przez fundusze akcji polskich, które zazwyczaj w papiery notowane na GPW lokują od 60 proc. do 100 proc. swoich aktywów. Właśnie dlatego porównaliśmy tegoroczne stopy zwrotu OFE z wynikami tego typu funduszy zarządzanych przez TFI. Okazuje się, że wahania w przypadku tych drugich były znacznie większe. Lepsze miesiące mocno windowały wartość ich jednostek uczestnictwa, gorsze bardziej ją pogrążały.

OFE na początku tego roku miały ujemną stopę zwrotu: w styczniu średnia wartość ich jednostek spadła o 0,48 proc., w lutym o kolejne 0,35 proc., a w marcu o 0,19 proc. Fundusze polskich akcji zyskały co prawda w styczniu, ale kolejne dwa miesiące oznaczały już spadki, i to większe niż w przypadku OFE. W efekcie w I kw. średnia stopa zwrotu z inwestycji funduszy emerytalnych wynosiła -1 proc., a funduszy akcyjnych -3,6 proc. Kwiecień przyniósł odbicie dla OFE, ale jednostki uczestnictwa funduszy akcji polskich firm wciąż traciły na wartości. Maj był najlepszym miesiącem w tym roku dla obu rodzajów funduszy: emerytalne zyskały wtedy 3,26 proc., akcyjne – ponad 7,5 proc. W efekcie stopa zwrotu od początku roku wyniosła odpowiednio 2,7 proc. i 1,2 proc. Czerwcowe spadki znowu pogorszyły wyniki i przeciętna wartość jednostek obu rodzaju funduszy ponownie była niższa niż na początku roku. W lipcu i w sierpniu zanotowaliśmy wzrosty, a fundusze akcji rosły silniej niż OFE. Na koniec zeszłego miesiąca tegoroczna stopa zwrotu w przypadku tych pierwszych wynosiła 3,2 proc., a w przypadku funduszy emerytalnych – 2,8 proc.

Bartłomiej Mayer