Wzrost PKB w II kw. wyniósł 0,8 proc. – szacują ekonomiści kilkunastu największych polskich banków.
Dno w gospodarce już za nami / Dziennik Gazeta Prawna
Jeśli te prognozy w połowie sierpnia potwierdzi GUS, będzie to oznaczać niewielkie przyspieszenie, bo w I kw. gospodarka urosła o 0,5 proc. Analitycy twierdzą, że po dwóch poprzednich kwartałach na plus znów wyszła konsumpcja prywatna – uśredniona prognoza mówi o wzroście o 0,3 proc. To jej spadek pod koniec 2012 r. i stagnacja na początku tego roku były odpowiedzialne za hamowanie wzrostu gospodarczego. Za to nadal w dołku były inwestycje. Eksperci szacują ich spadek na niespełna 3 proc.
Jarosław Janecki, ekonomista Societe Generale, uważa, że na niewielkie przyspieszenie polskiej gospodarki wskazują niektóre dane publikowane pod koniec kwartału, przede wszystkim zaskakujący wzrost produkcji w czerwcu (o 3 proc., rynek oczekiwał 1,5 proc.) i sprzedaży detalicznej (1,8-proc. wzrost przy prognozach rzędu 1 proc.). Podobnego zdania jest Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ. Ocenia, że większa sprzedaż to m.in. zasługa niskiej inflacji: gospodarstwa domowe realnie miały większy dochód do dyspozycji. Dla Winka to właśnie spadek inflacji do rekordowo niskiego poziomu 0,2 proc. w czerwcu był największą niespodzianką II kw. I daje dużą nadzieję na przyspieszenie wzrostu gospodarczego w kolejnych, bo dzięki niskiej inflacji Rada Polityki Pieniężnej mogła radykalnie obniżyć stopy procentowe. Ekonomista BGŻ sądzi, że niskie oprocentowanie pobudzi wzrost akcji kredytowej. – To będzie impuls dla konsumpcji, ale pomoże też inwestycjom. Pod koniec roku powinny one przestać spadać, ich dynamika wyniesie ok. zera w IV kw. – mówi Winek.
Zdaniem Marcina Mazura z BRE Banku pierwsze efekty obniżek stóp już widać. To masowe przenoszenie środków z długoterminowych lokat bankowych na rachunki bieżące. W czerwcu środki na rachunkach bieżących gospodarstw domowych wzrosły o prawie 7 mld zł. A gotówki z lokat odpłynęło prawie 3 mld zł. – Oprocentowanie jest już tak niskie, że nie opłaca się trzymać pieniędzy na lokatach. Prawdopodobnie część tej gotówki zostanie po prostu wydana – mówi Mazurek.
Jak większość naszych rozmówców wskazuje on konsumpcję prywatną jako jeden z głównych motorów wzrostu gospodarczego w III i IV kw. Ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy, oceniają, że PKB będzie wówczas rósł średnio o 1,3 proc. i 1,8 proc.
– Poza tym dane z gospodarki europejskiej dają nadzieję na poprawę w drugiej części roku na naszych głównych rynkach eksportowych – uważa Piotr Kalisz z Citi Handlowego. W lipcu wskaźnik dla całej strefy euro przekroczył granicę 50 pkt – co oznacza, że przemysł strefy zaczął się w końcu rozwijać. Według ekonomisty gospodarce nie powinno przeszkadzać to, co dzieje się z budżetem. Rząd zapowiedział już wzrost deficytu – co oznacza, że pozwoli zadziałać automatycznym stabilizatorom. Mówiąc inaczej, godzi się na ubytek dochodów wynikający ze spowolnienia gospodarczego i sfinansowanie części tego ubytku długiem zamiast np. zwiększać podatki – co mogłoby zaszkodzić aktywności gospodarczej.
– To, co zrobił rząd, może nie będzie pobudzać gospodarki do wzrostu – bo wydatki nie rosną – ale z drugiej strony nie będzie jej też hamować – mówi Kalisz.
Ekonomiści różnią się jednak w ocenie tych działań. Jakub Borowski z Credit Agricole zwraca uwagę, że oprócz zwiększenia deficytu budżetowego (o ok. 16 mld zł) zapowiedziano również cięcie wydatków (o 8 mld zł). – Będzie ono skumulowane w drugim półroczu i właśnie wtedy ograniczy wzrost gospodarczy. Z dynamiki PKB odejmie jakieś 0,1–0,2 pkt proc. To jest argument, żeby tak się nie spieszyć z rewizją w górę prognozy wzrostu gospodarczego w całym roku – kwituje Borowski.
Ekonomista jest największym pesymistą w ocenie dynamiki gospodarki w tym roku ze wszystkich, z którymi rozmawialiśmy – uważa, że PKB wzrośnie o 0,8 proc. Średnia ocen to wzrost o 1,1 proc.