Fala demonstracji przetacza się przez Hiszpanię. W 50 hiszpańskich miastach, przed siedzibami rządzącej Partii Ludowej, PP, odbyły się protesty, których uczestnicy domagali się dymisji premiera Mariano Rajoya.

Przyczyną jest podejrzenie, że jego partia była finansowana w nielegalny sposób. Przyznał się do tego, przebywający w areszcie, były skarbnik ugrupowania, Luis Barcenas.

"Przeciwko korupcji i za demokracją" - to hasło, pod jakim odbyły się protesty zorganizowane w całej Hiszpanii za pośrednictwem portali społecznościowych. Najczęściej skandowanymi hasłami były: "Wynoście się!" i "Dymisja". Siedziby Partii Ludowej zostały obrzucone setkami rolek papieru toaletowego.

Były skarbnik PP zeznał przed sądem, że prowadził nieoficjalną księgowość partii. Premier Mariano Rajoy, który miał dostawać przez lata nielegalną pensję, odmawia stawienia się w tej sprawie w parlamencie.

Jutro żądający odejścia premiera przeniosą się do Palmy na Majorce. Mariano Rajoy otworzy tam debatę nad przyszłością Unii Europejskiej, w której weźmie udział 17 szefów dyplomacji krajów Zjednoczonej Europy.