Prognozowane przez wielu analityków ceny akcji spółek są często wyższe od ich obecnych notowań. Ale to wcale nie znaczy, że kursy będą zwyżkować. Przeciwnie, możliwe są korekty w dół.
Warszawska giełda ma za sobą już cztery z rzędu wzrostowe sesje. To rozbudziło apetyty inwestorów, którzy liczą na dalszą zwyżkę. Argumentów za wzrostami szukają m.in. w rekomendacjach biur maklerskich. Widać w nich bowiem spore różnice pomiędzy cenami docelowymi wyznaczonymi przez analityków a bieżącymi notowaniami poszczególnych spółek. Na tej podstawie można by się spodziewać wzrostów kursu w przypadku ponad połowy firm z WIG20. Aż osiem blue chipów mogłoby podrożeć nawet o kilkanaście lub więcej procent.
Eksperci rynkowi studzą jednak entuzjazm. Jak zauważa Krzysztof Stępień, dyrektor inwestycyjny Opera TFI, często wyceny spółek w prognozach są wyższe niż bieżące ceny akcji. Poza tym przypomina on, że różnice między cenami docelowymi takich spółek jak Kernel albo koncerny energetyczne a ich kursami są spore już od dłuższego czasu.
Tomasz Hońdo z Quercus TFI zwraca uwagę na to, że duża różnica między cenami docelowymi spółek a ich aktualnym kursem może wynikać ze spadków cen akcji. – Bardzo mocna wyprzedaż akcji, z jaką mieliśmy do czynienia w zeszłym miesiącu, sprowadziła kursy wielu spółek do względnie niskich poziomów – wyjaśnia analityk Quercusa.
Stępień przypomina, że analitycy ostatnio mają tendencję do obniżania cen docelowych w swoich raportach. O tym, że inaczej patrzą na część firm, których wyceny są znacznie wyższe niż bieżące kursy, świadczy także brzmienie samych rekomendacji. Pod koniec zeszłego roku żaden dom maklerski nie zalecał „sprzedaj” dla akcji Bogdanki. Teraz takie rekomendacje to już jedna trzecia wszystkich zaleceń. Pół roku temu Synthos miał więcej rekomendacji typu „kupuj” niż „sprzedaj”. Obecnie jest już odwrotnie.
W grudniu zeszłego roku GTC miało pięć razy więcej rekomendacji „kupuj” niż „sprzedaj”. Później jednak pierwszych zaczęło ubywać, a drugich przybywać, w efekcie teraz ich liczba się wyrównała.
Wspomniany przez Stępnia trend do obniżania cen docelowych spółek może się jeszcze nasilić po tym, jak przedsiębiorstwa zaczną informować w raportach okresowych o swoich wynikach w II kw.
– Rezultaty finansowe mają istotny wpływ na postrzeganie spółek przez analityków. Jestem przekonany, że po okresie publikacji raportów za II kw. może dojść do negatywnych zmian w postrzeganiu firm, a co za tym idzie i zmian rekomendacji – mówi dyrektor inwestycyjny Opera TFI.
Hońdo również nie wyklucza takiego scenariusza. – Wyniki części spółek wciąż mogą być słabe, ponieważ dotyczą okresu osłabienia gospodarki – wyjaśnia analityk Quercusa.
Pewny korekt cen docelowych w dół jest Paweł Burzyński, wiceprezes Trigon TFI. Wskazuje on na przykład na spółki działające na rynku surowcowym.
– W przypadku KGHM czy części spółek energetycznych już następuje cięcie prognoz, co implikuje też niższe niż dotychczas ceny docelowe – dodaje Burzyński.
Eksperci zwracają uwagę, że wpływ na notowania firm ma także to, co się dzieje wokół rynku. Chodzi przede wszystkim o planowane zmiany w funduszach emerytalnych.
– Spodziewać się można najwyżej trendu bocznego. I do czasu, gdy nie zostanie rozstrzygnięta przyszłość OFE, nie mamy szans na znaczący ruch w górę – dodaje Burzyński.