Unijni przywódcy ocenią dziś czy akceptują zmiany w budżecie Wspólnoty na lata 2014-2020. Chodzi o wprowadzone rano poprawki, które mają zadowolić Parlament Europejski i sprawić, że poprze on budżet. O tych uzgodnieniach rozmawiali z szefem Europarlamentu unijni liderzy na szczycie w Brukseli. I okazuje się, że brytyjski premier szczęśliwy nie był.

Chodzi o dodatkowe gwarancje dla europosłów, głównie możliwość przenoszenia niewykorzystanych pieniędzy w unijnym budżecie z roku na rok bez ograniczeń. Te uzgodnienia zaakceptowali już szefowie największych grup politycznych w Parlamencie Europejskim, co toruje drogę do pozytywnego głosowania w przyszłym tygodniu na sesji plenarnej. Na razie w formie rezolucji, bo ostateczne zatwierdzenie budżetu ma nastąpić we wrześniu.

Jednak kiedy szef Parlamentu Europejskiego informował przywódców o najnowszych ustaleniach reakcja brytyjskiego premiera szczególnie przychylna nie była. „David Cameron nigdy nie jest szczęśliwy kiedy jest mowa o budżecie. Teraz też nie był. Ale byłem zdziwiony, bo wydawało mi się, że po stronie krajów członkowskich wszystko jest uzgodnione” - relacjonował przebieg rozmów szef Europarlamentu Martin Schulz. Mimo oporu brytyjskiego premiera paniki na szczycie nie ma.

Część dyplomatów mówi, że nie bierze poważnie pod uwagę tych zastrzeżeń. Inni podkreślają, że mało prawdopodobne jest, by premier Irlandii, który w imieniu krajów członkowskich akceptował kompromis w sprawie budżetu, nie skonsultował tego wcześniej z Londynem. Brytyjski premier był jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników cięć wydatków w unijnej kasie, kiedy ich wysokość była negocjowana w lutym.