Niskie ceny paliw i promocje na rynku telekomunikacyjnym zepchnęły w maju inflację do 0,5 proc. w skali roku – najniżej od ponad siedmiu lat. A inflacyjny dołek ciągle przed nami – mówią analitycy.

Opłaty związane z łącznością – jak to określa GUS – w maju były niższe o 9,7 proc. niż rok wcześniej, a paliwa potaniały o 9,2 proc. Spadek tych cen zmniejszył inflację w sumie o niemal 0,8 pkt proc.
W obu przypadkach niższe ceny to tzw. efekt podażowy, a nie skutek wyraźnego spadku popytu. W przypadku łączności trzeba to wiązać z promocjami usług telefonii komórkowej, telewizji kablowej i cyfrowej. Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium, wskazuje na niskie ceny usług oferowane przez nową markę operatora Orange – czyli Nju Mobile – oraz telewizyjną ofertę platformy n.
Niższe ceny paliw to z kolei skutek niskich notowań ropy na światowych rynkach.
Według Maliszewskiego choć inflacja spadła bardziej niż oczekiwano (analitycy szacowali 0,7–0,8 proc.), to Rada Polityki Pieniężnej nie zwiększy z tego powodu skali obniżek stóp. Ekonomista sądzi, że do cięcia dojdzie jeszcze raz, w lipcu, i wyniesie ono 25 pkt baz.
Podobnie uważa Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka Raiffeisen Polbanku: rada będzie uważnie analizowała nową projekcję inflacji, jaką na początku lipca opublikuje Instytut Ekonomiczny NBP.
– W krótkiej perspektywie dołek inflacji jest jeszcze przed nami. W czerwcu może ona spaść do około 0,2 proc. To też pewnie będzie wzmacniało zwolenników obniżek stóp, ale cykl obniżek w lipcu zostanie pewnie zakończony – mówi Petka-Zagajewska.
W okresie transformacji najniższą inflację mieliśmy w kwietniu 2003 r. Wyniosła 0,3 proc. w skali roku.