W systemie bankowym został przewidziany pożyczkodawca ostatniej instancji. Kiedy na rynku jest źle, panuje nieufność i instytucje finansowe już nie chcą się wzajemnie kredytować, bankowcy zawsze mogą poprosić bank centralny o pomoc. I banki centralne pomagają, co widać na przykładzie Fed czy Banku Japonii, które drukują waluty swoich krajów na potęgę, czy po EBC, który skupuje, co popadnie.

Taki pożyczkodawca ostatniej instancji przydałby się także przedsiębiorcom. Zwłaszcza w sytuacjach kiedy banki z przesadnej ostrożności odcinają im dostęp do kont i żądają spłaty debetu po tym, jak po pieniądze zwraca się niespodziewanie urząd skarbowy czy inna instytucja publiczna. Piszę o przesadnej ostrożności, bo przecież banki na bieżąco mają informację o przepływach finansowych na koncie, więc gdyby ryzyko było za duże, już dawno zażądałyby spłaty debetu. Jednak finansiści też ludzie, do kina chodzą i po obejrzeniu „Układu zamkniętego” wiedzą, że pozornie nieznaczne żądanie od służb publicznych może być początkiem końca firmy.
Tego problemu nie byłoby, gdyby był ktoś, kto takich szybkich i bezpiecznych pożyczek udzielałby przedsiębiorcom. Instytucja, do której można byłoby pójść po poratowanie w sytuacji, kiedy własny bank odmawia pomocy. I byłoby dobrze, gdyby to była instytucja działająca oficjalnie i zgodnie z prawem. Bo oczywiście jest wielu takich, którzy zawsze pożyczą, ale na bardzo, bardzo wysoki procent. Tylko że o tym także był już film.