Mimo spowolnienia gospodarczego nie spada ani liczba nowych firm, które chcą u nas lokować kapitał, ani wartość planowanych przez nie nakładów. Ale wiele z nich ma problemy z dotrzymywaniem umów.
W ubiegłym roku na nowe inwestycje w naszym kraju zdecydowały się 53 zagraniczne firmy, tyle samo co w 2011 r. Zadeklarowały w najbliższych latach nakłady warte ponad 1,2 mld euro (ok. 5 mld zł), o 6 proc. więcej niż rok wcześniej. W tym roku (do 25 maja) z udziałem PAIiIZ zawartych zostało 20 umów, w których zagraniczni partnerzy zadeklarowali wydanie w Polsce ponad 2 mld zł, o 1 proc. mniej niż w tym samym okresie 2012 r. Dla porównania, w najlepszym 2008 r. trafiły do nas inwestycje o wartości 6,3 mld euro (licząc po aktualnym kursie).
– Polska jest jednym z nielicznych krajów w Europie, w którym przybywa inwestorów zagranicznych, a wartość nakładów w ostatnich latach nie spada. Pod względem wielkości bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) jesteśmy na 6. miejscu w Europie – wylicza Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Integracji i Inwestycji Zagranicznych. Zaznacza, że w przeciwieństwie do naszych sąsiadów z regionu dysponujemy wysoko wykwalifikowaną kadrą, możemy się szczycić wysoką jakością pracy, a zagraniczni partnerzy podkreślają, że atutem naszego kraju jest stabilność gospodarcza. – To stawia nas przed konkurencją – dodaje.
Mniej więcej co trzecia zagraniczna firma lokuje swój kapitał w specjalnych strefach ekonomicznych. W sumie od stycznia do maja w 13 SSE wydano 67 pozwoleń na inwestycje, o pięć więcej niż w ubiegłym roku. Wartość zadeklarowanych nakładów wyniosła także nieco ponad 2 mld zł – o 5 proc. więcej niż przed rokiem. W strefach najchętniej lokują kapitał branże motoryzacyjna, elektryczna i chemiczna.
Dla sześciu stref ten rok na razie jest lepszy niż poprzedni, dla pięciu gorszy, a dla dwóch porównywalny do roku ubiegłego. A jeszcze pod koniec 2012 r. w większości oczekiwano kolejnych rekordów, zarówno pod względem liczby zezwoleń, jak i deklarowanych nakładów.
– W dłuższej perspektywie spodziewamy się zmniejszenia liczby potencjalnych inwestorów zainteresowanych rozpoczęciem projektów w SSE – wyjaśnia Anna Komorowska-Kaczkowska, radca prawny z SSE Małej Przedsiębiorczości w Kamiennej Górze.
Powodem jest mało stabilna sytuacja gospodarcza na świecie, która przyczynia się do spadku popytu. Ponadto część inwestorów, szczególnie tych, którzy na osiągnięcie zysków muszą czekać kilka lat, obawia się, że nie zdąży osiągnąć w SSE korzyści podatkowych, ponieważ na razie wiadomo, że strefy mają działać do końca 2020 r. – W zeszłym roku z tego powodu straciliśmy 10–12 inwestorów. W tym jest podobnie – podkreśla Anna Jaworska z biura promocji i marketingu w Starachowickiej SSE.
Ale SSE obawiają się także utrzymania wcześniej pozyskanych inwestorów, którzy zaczynają mieć kłopoty z wywiązaniem się z umów dotyczących wysokości inwestycji i zatrudnienia.
W zasadzie każda z SSE miała ostatnio takie kłopoty. – W naszej strefie były cztery takie przypadki – wyjaśnia Małgorzata Literska z działu zarządzania w Słupskiej SSE.
W Wałbrzyskiej SSE w latach 2009–2012 na skutek niespełnienia warunków umowy 19 inwestorów utraciło możliwość korzystania z benefitów strefowych. Kilka przypadków odnotowała Legnicka SSE. – Firma Plasticos Durex z branży motoryzacyjnej miała zatrudnić 21 osób, a pracuje w niej 10 pracowników – opowiada Maciej Rojowski z Legnickiej SSE.
Brak oficjalnych statystyk, ale według naszych rozmówców od 2008 r. rośnie liczba firm zwracających się do resortu gospodarki o wydłużenie terminu realizacji inwestycji. Może to dotyczyć więcej niż połowy inwestorów i wielu branż.