Koniec eldorado bankierów? Parlament Europejski przyjął reformę unijnego systemu bankowego. Zmiany mają poprawić bezpieczeństwo lokat, ale też nieco zmniejszyć zarobki finansistów.

Przepisy zakładają ograniczenie zarobków pracowników i udziału w zyskach. Tak zwane bonusy nie będą mogły być większe od rocznego wynagrodzenia, bez względu na wielkość wypracowanych zysków.

Othmar Karas, wiceszef Parlamentu Europejskiego przekonuje w rozmowie z IAR, że nowe prawo nie jest żadnym populizmem. Polityk tłumaczy, że przepis ten ma nakłonić pracowników do niepodejmowania niepotrzebnego ryzyka.

"Bonusy bankowe nie są skutkiem kryzysu, ale takie dodatki nakłaniały do bardzo ryzykownych inwestycji, by wykazać jak największy zysk. My mówimy jasno. Nikt nie zrozumie sytuacji, w której z jednej strony pieniądze podatników ratują banki, a z drugiej finansiści dostają wiele bonusów" - przekonuje polityk.

Najlepiej opłacany prezes polskiego banku zarobił w ubiegłym roku ponad 4,5 mln zł. Takie wyliczenia przedstawiła niedawno "Rzeczpospolita". Pretekstów do wypłacania premii nie brakowało, bo według KNF cała branża bankowa osiągnęła w ubiegłym roku 16,14 mld zł zysku netto i był to najlepszy rok w jej historii.

Z zebranych danych wynika, że średnia płaca top menedżera w branży bankowej wzrosła w 2012 roku roku o 10,5 proc., do ponad 2,3 mln zł, ustanawiając historyczny rekord. Przeciętny Kowalski na takie wynagrodzenie musiałby pracować ponad 47 lat.

Choć dla przeciętnego zjadacza chleba są to kwoty astronomiczne, bledną na tle zarobków szefów banków w Europie, którzy inkasują średnio po 2-3 mln euro.