Zdaniem ekonomistów przyjęcie wspólnej waluty przyniesie naszej gospodarce korzyści. Warunek: na euro musimy być odpowiednio przygotowani
Premier Donald Tusk nie wyklucza konsultacji z klubami parlamentarnymi na temat ewentualnego referendum dotyczącego wejścia Polski do strefy euro. Blokada konstytucyjna może bowiem uniemożliwić Polsce przyjęcie wspólnej waluty, do czego zobowiązaliśmy się, przystępując do Unii Europejskiej. Czy Polacy w referendum opowiedzą się za pożegnaniem ze złotym? Wszystko zależy od tego, czy uwierzą, że wyjdzie im to na dobre, a zdaniem ekspertów są podstawy, aby tak sądzić.
Łatwiej o porównania
Zmianą, którą odczujemy wszyscy, będzie wymiana banknotów i monet – na euro. W efekcie od razu po przyjęciu wspólnej waluty łatwiej będzie nam poruszać się po całej strefie euro. – Wyjazdy na narty i letni wypoczynek do Słowacji, Niemiec, Estonii czy Włoch i Francji nie będą wymagały wizyty w kantorze w celu zakupu walut – zaznacza Krzysztof Makarski z Katedry Ekonomii Szkoły Głównej Handlowej.
Michał Brzoza-Brzezina z Katedry Polityki Pieniężnej SGH dodaje, że także płacąc kartą bądź wyjmując gotówkę z bankomatu w krajach Eurolandu, nie będziemy musieli ponosić kosztów wymiany walut.
Inną zmianą będzie ułatwienie porównań cen różnych produktów w Polsce i w innych krajach Eurolandu. Jeżeli będziemy chcieli kupić np. telewizor lub koszulę, to będziemy mogli porównać ceny w sklepach internetowych w różnych krajach. – Możliwość porównania cen dóbr i usług wyrażonych w jednej walucie spowoduje, że widoczne staną się różnice cen jednakowych produktów w poszczególnych krajach strefy euro – tłumaczą eksperci. – Przejrzystość cen oznacza łatwiejszy wybór zagranicznych dostawców i odbiorców. Ujednolicenie rynku powinno zwiększyć konkurencję na rynku dóbr i usług – dodają.
Na korzyści można patrzeć nie tylko w skali mikro, lecz także z perspektywy całej gospodarki. W ocenie specjalistów wzrost konkurencji przyczyni się do lepszej alokacji pracy i kapitału oraz zwiększenia presji na efektywne wykorzystanie dostępnych zasobów, co spowoduje wzrost wydajności również w naszej gospodarce. Ekonomiści podkreślają, że zwiększona konkurencja zintensyfikuje również proces wprowadzania innowacji i najnowszych technologii, mających podstawowe znaczenie dla długofalowego wzrostu gospodarczego.
Krzysztof Makarski nie wyklucza przy tym, że w dłuższej perspektywie wzrost porównywalności cen doprowadzi do większej presji na obniżki cen niektórych towarów. Eksperci zaznaczają jednak na razie, że łatwiejsze porównywanie cen nie oznacza wcale, że te ceny w poszczególnych krajach strefy euro wyrównują się. Łatwo to stwierdzić np. zestawiając ze sobą ceny samochodów.
Tańszy pieniądz to szansa na więcej inwestycji
Za zamianą złotego na euro pójdą też inne, mniej oczywiste zmiany. Eliminacja ryzyka kursowego pozwoli na obniżenie poziomu stóp procentowych. Obecnie ryzyko kursowe – obok ryzyka niewypłacalności i płynności oraz oczekiwań co do zmian kursu walutowego – jest jednym z czynników wyjaśniających różnice w poziomie stóp procentowych w różnych krajach. Ze względu na wspólną politykę pieniężną nasze krótkoterminowe stopy procentowe zostaną zrównane z tymi obowiązującymi w innych państwach strefy euro. Długoterminowe stopy procentowe spadną o wielkość zawartej w nich premii za ryzyko kursowe, co wpłynie na zmniejszenie kosztów pozyskania kapitału dla przedsiębiorstw i gospodarstw domowych oraz zmniejszenie kosztów obsługi zadłużenia polskiego rządu.
To bardzo ważna informacja dla budżetu, ale korzyści odniosą również kredytobiorcy, np. osoby spłacające kredyty mieszkaniowe. Mimo ostrzeżeń ekonomistów, że kredyty powinno się brać w tej walucie, w której się zarabia, przez wiele lat Polacy brali kredyty w obcych walutach z uwagi na niższe stopy procentowe (głównie we frankach i euro). Okazało się to pułapką w sytuacji znacznego osłabienia złotego po wybuchu światowego kryzysu finansowego w 2008 r. – Po przyjęciu unijnej waluty niżej oprocentowane kredyty w euro już nie będą pułapką, ponieważ zarobki też będą w euro – zaznacza Krzysztof Makarski.
Dostęp do nisko oprocentowanych kredytów może mieć jednak także skutki niekorzystne. Najlepszym przykładem są kraje tzw. peryferiów strefy euro, których obecne kłopoty biorą się w dużej mierze z baniek spekulacyjnych, których powstanie zostało ułatwione przez dostęp do taniego kredytu.
Przyjęcie wspólnej waluty przyczyni się do integracji polskiego rynku finansowego ze strefą euro, co będzie prowadzić do poprawy warunków finansowania polskich przedsiębiorstw. Rynek finansowy strefy euro umożliwia zaspokajanie zapotrzebowania na usługi finansowe niedostępne na rynku krajowym oraz wybór najbardziej konkurencyjnych pośredników finansowych. Integracja rynku finansowego zwiększy dostęp do źródeł finansowania oraz umożliwi pozyskanie kapitału po niższej cenie.



Trwałe wyeliminowanie ryzyka kryzysu walutowego spowoduje, że w oczach inwestorów wzrośnie wiarygodność polityki makroekonomicznej prowadzonej przez nasz kraj, co powinno skutkować podniesieniem ratingu – oceny wiarygodności kredytowej naszego kraju. Pozwoli to na łatwiejsze pozyskanie kapitału zagranicznego oraz zwiększy atrakcyjność gospodarki dla zagranicznych inwestorów. Eksperci podkreślają jednak, że podwyżka ratingu - szczególnie biorąc pod uwagę kryzysowe doświadczenia eurolandu - nie będzie automatyczną nagrodą za przyjęcie wspólnej waluty. Konieczne jest rzeczywiste reformowanie gospodarki, które pozwoli na zwiększenie jej stabilności. Euro może w tym jednak pomóc - choćby przez mobilizowanie polityków do działania.
– Wejście do strefy euro spowoduje też, że wzrośnie zaufanie do nas zachodniego kapitału – twierdzi Michał Brzoza-Brzezina. – Zagraniczne firmy chętniej będą u nas inwestowały, a rosnące inwestycje, szybszy wzrost gospodarczy to bogatsze społeczeństwo.
Ale uwaga: najszybciej może zacząć płynąć tzw. kapitał portfelowy, który z punktu widzenia stabilności gospodarki jest dużo mniej pożądany od inwestycji bezpośrednich.
Eksperci podkreślają, że eliminacja ryzyka kursowego powinna prowadzić do ożywienia wymiany handlowej, gdyż zmniejszona zostanie niepewność dotycząca kształtowania się przyszłych przychodów oraz kosztów eksporterów i importerów. Rozwój handlu sprzyja z kolei osiąganiu korzyści wynikających ze specjalizacji oraz zwiększenia skali produkcji. Ożywienie handlu wiąże się także z transferem do kraju nowych technologii i wiedzy, co zwłaszcza w przypadku państw o mniejszym stopniu zaawansowania technologicznego przyczynia się do zwiększenia wydajności i przyspieszenia rozwoju gospodarczego.
Musimy się przygotować
Przystąpienie Polski do strefy euro niesie za sobą potencjalne korzyści, ale to od przygotowania naszego kraju będzie zależeć, czy staną się one rzeczywistością – do takiego wniosku doszli uczestnicy niedawnej debaty „Euro: jak i kiedy?” w Ministerstwie Finansów.
– Powinniśmy spróbować sami określić kryteria gotowości przystąpienia do strefy euro – mówił wówczas minister finansów Jacek Rostowski. Takimi wstępnymi, podstawowymi kryteriami określającymi gotowość naszego kraju do przystąpienia do strefy euro mogą być: poziom ratingu w porównaniu do średniego w strefie euro, poziom długu publicznego w relacji do PKB oraz obniżenie stopy bezrobocia o 2–3 pkt proc. w stosunku do średniej stopy bezrobocia w strefie euro (liczonej wg metodologii unijnej).
Rostowski uznał, że powinniśmy się spieszyć z przygotowaniami do przystąpienia do strefy euro, nawet jeśli wejście do Eurolandu chcielibyśmy odłożyć do momentu przezwyciężenia przez unię walutową obecnych problemów. Zdaniem ministra dobre przygotowanie będzie dla naszej gospodarki korzystne.
Z kolei prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka przekonywał, że w dyskusji o euro należy wyjść poza utarte schematy myślowe, docenić polską gospodarkę i skupić się na tym, aby w momencie naszego wchodzenia do unii walutowej Polska miała lepsze instrumenty reagowania na sytuacje kryzysowe. Jako szczególnie ważne przed przystąpieniem do strefy euro Belka wymieniał zwiększenie podaży pracy, opracowanie polityki imigracyjnej oraz analizę, jak oszczędności w gospodarce przełożyć na kapitał długoterminowy i zmienić strukturę wydatków z bieżących na inwestycyjne.
Znaczenie rynku pracy
Czynników ryzyka nie należy lekceważyć. Zwracał na to uwagę ekonomista Ryszard Petru. Zgodził się, że wśród kryteriów koniecznych do przyjęcia euro nie chodzi wyłącznie o formalne warunki z traktatu z Maastricht. – Dodatkowe kryteria powinny zapewnić, że polska gospodarka pozostanie elastyczna i dynamiczna także w reżimie sztywnego kursu walutowego – wyjaśnił ekonomista. Wskazywał, że takie rozwiązania są możliwe. Pokazują to przykłady krajów północnej Europy, które co prawda wraz z kryzysem na południu kontynentu weszły w fazę silnego spowolnienia gospodarczego, ale na globalnym rynku wciąż są konkurencyjne. – I o to właśnie chodzi, aby w przyszłości siła naszej konkurencji nie opierała się na taniej sile roboczej, ale na wydajności i na wartości dodanej – uznał Petru. – Dlatego tak ważne są dodatkowe działania, które z jednej strony wzmocnią podażową stronę naszej gospodarki, z drugiej zaś wprowadzą mechanizmy zabezpieczające przed przegrzaniem rynku.
Ekonomista podkreślił, że głównymi czynnikami ryzyka wiążącymi się z przyjęciem wspólnej waluty są ryzyko nadmiernego wzrostu cen aktywów, brak automatycznego stabilizatora konkurencyjności, jakim jest elastyczny kurs walutowy, ryzyko nadmiernego wzrostu płac, co miało miejsce w większości krajów południa. Może nam też grozić wyższa inflacja niż w dominujących krajach strefy euro. – Kolejną istotną kwestią jest elastyczność rynku pracy i rynku produktu. O ile ostatni kryzys pokazał względną elastyczność polskiego rynku pracy, szczególnie w porównaniu z rozwiązaniami wciąż obowiązującymi w krajach południa Europy, o tyle rynek produktu jest wciąż daleko za europejskimi krajami, którym udaje się konkurować z sukcesem na światowych rynkach – stwierdził Petru.
W ocenie ekonomistów ryzyko nadmiernego wzrostu płac po wejściu Polski do strefy euro zmaleje dzięki doświadczeniom krajów południa Europy. Teraz każdy kraj będzie już przez rynki finansowe oceniany osobno, ze szczególnym uwzględnieniem pozycji na rachunku obrotów bieżących. Niemniej powinniśmy dmuchać na zimne – tworzyć warunki dla jak największej konkurencji na rynku pracy, zarówno w zakresie kształtowania umów o pracę, jak i polityki migracji wewnątrz kraju i tej zewnętrznej. Działania te sprzyjać będą temu, by płace rosły w tempie nieprzekraczającym wzrostu wydajności pracy. Tym samym uchronimy się przed ryzykiem nadmiernej inflacji.