Polska kolejny raz rozpoczęła debatę na temat naszej obecności w eurozonie. Już dwa razy pojawiały się daty, kiedy Polska wejdzie do euro. Najpierw miało się to stać w 2007 r., a potem w 2012 r. Euro nadal jest na horyzoncie. Problem z wyznaczeniem terminu polega na tym, że trzeba pogodzić trzy procesy.
Przy okazji wczorajszej Rady Gabinetowej DGP przygląda się popularnym mitom, które narosły wokół tego tematu.

1. Fetysz daty

Już dwa razy pojawiały się daty, kiedy Polska wejdzie do euro. Najpierw miało się to stać w 2007 r., a potem w 2012 r. Euro nadal jest na horyzoncie. Problem z wyznaczeniem terminu polega na tym, że trzeba pogodzić trzy procesy: 1 – spełnić kryteria przyjęcia euro; 2 – być technicznie przygotowanym do procesu zmiany waluty; 3 – trzeba mieć zgodę polityczną, która w przypadku Polski oznacza konieczność zmiany konstytucji.
Na razie nie ma pewności co do tego, kiedy Polska spełni kryteria ekonomiczne. Choć rząd i ekonomiści liczą, że stanie się to – tu znów data – w ciągu dwóch lat. Kompletną niewiadomą jest za to możliwość zmiany konstytucji. W obecnym Sejmie nie ma do tego większości.

2. Możliwe jest poluzowanie kryteriów wejścia do strefy

Taki pogląd przedstawiany jest czasami jako zachęta do szybszego wyznaczenia daty. Część publicystów i polityków próbuje czarować tezą o tym, że w czasie kryzysu Polska poprze jakieś stanowisko dużego gracza, np. Niemiec, a w zamian za to Berlin naciśnie na resztę unii walutowej i ułatwi nam przyjęcie do euro. To nie jest możliwe. Nie da się poluzować kryteriów. Nawet wejście takiego kraju jak Grecja było możliwe dzięki oszustwom statystycznym, a nie poluzowaniu kryteriów.
Teraz w obliczu kryzysu i licznych działań mających wzmocnić strefę nie ma szans na to, by wpuszczać na „ulgowe bilety”, bo oznaczałoby to kłopoty na przyszłość dla całej strefy.

3. Nie trzeba zmieniać konstytucji przed przyjęciem euro

Choć są eksperci dopuszczający wejście do strefy euro bez zmiany konstytucji, to wśród konstytucjonalistów dominuje przeciwny pogląd. – Zmiany są konieczne w kilku miejscach: w artykule odnoszącym się bezpośrednio do NBP, ale także zobowiązującym NIK do analizowania polityki pieniężnej czy pozwalającym na postawienie przed Trybunałem Stanu prezesa NBP. Zgodnie z unijnym prawem niezależność prezesa banku centralnego jest tak duża, że nie może być stawiany przed Trybunałem Stanu – mówi prof. Artur Nowak-Far z Katedry Prawa Europejskiego SGH. Ten pogląd podziela rząd, dlatego punkt zmian konstytucji został wpisany do narodowego programu wchodzenia do strefy euro.

4. Szybka ścieżka do euro

Popularność zyskuje pogląd, że konstytucję można zmienić na końcu procesu przyjmowania euro. Tuż przed związaniem złotówki z euro. Na przykład Ruch Palikota postuluje wejście do strefy euro nawet w 2015 r. Jednak szybkie wejście, czyli właśnie np. w 2015 r., nie jest możliwe bez spełnienia odpowiednich kryteriów. Teoretycznie możemy je spełnić w tym roku, potem dwa lata powinniśmy być w wężu walutowym ERM II i dopiero wówczas, gdy KE oceni, że w trwały sposób spełniamy kryteria, możemy zaproponować Radzie UE decyzję o uchyleniu derogacji, czyli wejściu do strefy euro. W praktyce oznacza to trzy lata, pod warunkiem że uda się zmienić konstytucję. A to z uwagi na kalendarz polityczny i procedury konstytucyjne jest mało realne przed rokiem 2016. Z tego punktu widzenia pierwsza realna data wprowadzenia euro to rok 2017.

5. Wejście do euro to korzyści. Albo odwrotny pogląd – duże straty, np. wzrost cen poza kontrolą

Dokładna ocena skutków wejścia zależy także do momentu wejścia do strefy i sytuacji, w jakiej będzie sama strefa. Raport przygotowany przez NBP w 2004 r. prognozował, że dzięki wejściu do strefy euro przeciętny wzrost naszego PKB powinien przyspieszyć od 0,2 do 0,4 pkt proc. PKB rocznie. – Niskie stopy przyspieszą doganianie bogatszych państw, pod warunkiem że nie będą źródłem kłopotów, jak boom w Hiszpanii. Do tego trzeba przygotować gospodarkę – mówi dr Jakub Borowski, ekonomista z SGH odpowiedzialny za przygotowanie raportu. Coraz mniejsze są obawy o niekontrolowany wzrost cen, tzw. efekt cappuccino. Ten efekt wystąpił przede wszystkim w momencie wprowadzenia euro w 2002 r. Jednak coraz dokładniejsze mechanizmy kontroli w krajach, które do strefy wchodziły później, np. podawanie podwójnych cen w euro i walucie narodowej, powodują, że zjawisko zanika. Na przykład na Słowacji wpływ wprowadzenia euro na inflację oszacowano na o,24 pkt proc.