W ubiegłym roku najbardziej wzrosły ceny w woj. podkarpackim, warmińsko-mazurskim i świętokrzyskim. Inflacja w tych województwach wyniosła 4–4,1 proc., podczas gdy średnio w kraju osiągnęła poziom 3,7 proc. Wygląda zatem na to, że produkty i usługi najbardziej podrożały w najuboższych regionach kraju, gdzie poziom rozwoju gospodarczego jest stosunkowo niski.
PKB liczony na mieszkańca woj. podkarpackiego jest o jedną trzecią niższy niż średnia dla kraju, woj. warmińsko-mazurskiego o 26 proc., a świętokrzyskiego – o 24 proc. A to jeszcze nie koniec złych wiadomości. W tych regionach mamy również największe bezrobocie – na koniec grudnia 2012 r. dla woj. świętokrzyskiego jego stopa wynosiła 15,8 proc., a dla warmińsko-mazurskiego ponad 21 proc. Na pierwszy rzut oka jest to paradoks – tam, gdzie najwięcej ludzi nie ma pracy, a zarobki są najniższe, ceny rosną najszybciej. Ale eksperci mają na to wytłumaczenie.
– W wielu regionach nawet przy niskim popycie część produktów, zwłaszcza żywnościowych, drożeje, ponieważ stosunkowo mało jest tam supermarketów i dyskontów, które przyczyniają się do ogólnego obniżenia cen. A w małych sklepach ceny rosną, bo są w nich duże koszty i ich właściciele starają się uzyskać odpowiednią marżę ze sprzedaży – wyjaśnia prof. Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Wskazuje również na inny czynnik, przez który oficjalna statystyka może być nieco zafałszowana. – To, że w regionach tych jest dużo zarejestrowanych bezrobotnych, nie oznacza, że nie pracują. W rzeczywistości część z nich zarabia w szarej strefie i ma regularne dochody – dodaje prof. Świetlik.
Ponadto wiele osób z woj. świętokrzyskiego czy podkarpackiego wyjechało do pracy za granicę. Nie zapomnieli jednak o swoich rodzinach, które zostały na miejscu – przysyłają im gotówkę. A to ożywia lokalny popyt i podnosi ceny.
Ponadto zdaniem ekspertów poszczególne województwa nie są samowystarczalne w wytwarzaniu żywności, co również prowadzi do podwyżek cen. Na przykład w woj. warmińsko-mazurskim dominuje produkcja mleka, ale niewielu jest tam wytwórców owoców czy warzyw. Odwrotnie jest jednak w woj. świętokrzyskim. Innymi słowy, część towarów regiony te sprowadzają z innych części kraju, a transport wliczany jest w finalną cenę produktu.
Przy tym wszystkim okazuje się, że inflacja jest łaskawsza dla najbogatszych województw (z wyjątkiem Wielkopolski, gdzie wyniosła w ubiegłym roku 4 proc.). Ceny najmniej wzrosły w woj. śląskim – tylko o 3,3 proc., przy czym tam też są najwyższe pensje w przedsiębiorstwach. W woj. pomorskim produkty i usługi podrożały w ciągu 12 miesięcy o 3,4 proc., a w mazowieckim – o 3,5 proc. Zatem powiedzenie „biednemu wiatr w oczy” potwierdza już nawet statystyka.