Międzynarodowy Fundusz Walutowy po raz pierwszy głośno przyznał się do popełnienia błędu . Do tej pory unikał rozliczania się z konsekwencji narzucanych przez siebie programów pomocowych, które przynosiły więcej szkód niż pożytku
To były przeprosiny adresowane do setek milionów ludzi na całym świecie. W tym tygodniu w precedensowym raporcie główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego Olivier Blanchard przyznał, że skrajnie monetarystyczna strategia ratowania krajów przed bankructwem po prostu była błędna. Formalnie rzecz dotyczyła tylko Grecji. Ale w ciągu blisko 70-letniej historii Fundusz stosował tę samą receptę niezliczoną ilość razy, od Argentyny po Koreę Południową, od Rosji po Meksyk i Polskę. I za każdym razem pozostawiał bardzo wielu rozgoryczonych.
Wszystko miało wyglądać inaczej. Gdy latem 1944 roku brytyjski ekonomista John Maynard Keynes jechał na konferencję w miejscowości Bretton Woods w stanie New Hampshire, wyobrażał sobie, że weźmie udział w stworzeniu czegoś na kształt kolejnego New Deal, tyle że na poziomie światowym. Z jego inspiracji prezydent Franklin Delano Roosevelt w latach 30. uruchomił przecież bezprecedensowy plan zabezpieczeń społecznych i interwencji państwa, który wyrwał Amerykę z największego kryzysu gospodarczego w jej historii. Brytyjczyk rozumował logicznie.
Rzeczywistość okazała się jednak inna. Pierwsze skrzypce w Bretton Woods odegrał mniej znany przedstawiciel USA Harry Dexter White. Dyrektywy z Białego Domu miał jasne: MFW będzie instytucją odpowiedzialną za nadzór nad nowym systemem walutowym, którego sercem jest dolar. Jego głównym zadaniem będzie wymuszenie spłacenia kolosalnego długu, jakie kraje zachodniej Europy zaciągnęły na prowadzenie działań wojennych u Amerykanów.
– Ten układ znalazł odzwierciedlenie w strukturze władz Funduszu, gdzie skomplikowany system kwot do dziś daje decydujący głos w sprawach strategicznych Ameryce. A także w systemie pracy analitycznej, gdzie decydującymi kryteriami są parametry deficytu budżetowego, długu publicznego, rachunku bieżącego potrzebne do bieżącej obsługi zagranicznych zobowiązań przez państwo, a nie koszty społeczne i potencjał wzrostu gospodarki – tłumaczy DGP Zsolt Darvas z brukselskiego Instytutu Bruegla.
Pierwszym krajem, który musiał wystąpić o pomoc do MFW, okazała się Francja. Stało się to już w 1947 r. Zrujnowany kraj nie miał manewru: poza Ameryką i MFW nie było nikogo, kto mógby uruchomić strumień pieniędzy zdolny postawić francuską gospodarkę na nogi.
Ale warunki, na które musiał przystać premier Robert Schuman, nie były łatwe. Podczas gdy Ameryka zbudowała swoją potęgę pod ochroną barier celnych, Francja musiała teraz zgodzić się na otwarcie rynku na zagraniczną konkurencję. Amerykanie otrzymali także otwarty dostęp do surowców we francuskich koloniach. Pieniądze przekazane Francuzom w znacznym stopniu poszły na sfinansowanie importu amerykańskich produktów.
– Porozumienie z MFW stało się wzorem dla kolejnych podobnych umów, które z jednej strony sankcjonowały system walutowy z Bretton Woods, z drugiej hegemonię gospodarki amerykańskiej – zwraca uwagę DGP Philip Whyte z londyńskiego Center for European Reform (CER).

Liczy się bezwzględność

Strategia wykuta przez MFW przyniosła jednak jedną wielką korzyść: wymusiła początek europejskiej integracji. Wbrew swojej woli Francja musiała podjąć bliską współpracę z Niemcami. Ameryka uznała, że to jedyny sposób, aby powstrzymać potęgę ZSRR, a MFW wprowadzał w życie to skądinąd słuszne założenie.
15 sierpnia 1971 roku amerykańskie władze poinformowały MFW, że nie będą już dłużej wymieniały dolarów na złoto. Filar systemu runął. Ale w nowym systemie, nad którym miał teraz pieczę sprawować Fundusz, dolar nadal odgrywał rolę centralną. Tyle że od tej chwili Stany Zjednoczone mogły bez ograniczeń drukować swoją walutę, zmuszając cały świat do finansowania narastającego amerykańskiego długu. Próba zbudowania alternatywnego, opartego na specjalnych prawach ciągnienia (SDR) MFW układu walutowego nigdy nie wyszła poza fazę teoretycznych rozważań.
Wraz z postępem globalnej gospodarki rola Funduszu szybko rosła. Z dekady na dekadę udzielone przez niego pożyczki zwiększały się o 20–25 procent. Ale zwrotu pieniędzy MFW domagał się bezwzględnie. I tylko bardzo rzadko nie udawało mu się postawić na swoim.
– Fundusz nigdy nie udzielał pożyczek pod zastaw czegokolwiek. Gwarancją zwrotu pieniędzy zawsze była ortodoksyjna polityka monetarna, niezależne od kosztów społecznych, jakie to z sobą niesie – wskazuje Darvas. I zwraca uwagę, że MFW sporadycznie stara się uzyskać dane o konsekwencjach, jakie niesie jej polityka dla życia ludzi.
Jednym z krajów, który boleśnie odczuł skutki takiego stanu rzeczy, był Meksyk. W 1982 r. wpadł w pętlę zadłużenia: był winny światu kolosalną kwotę 120 miliardów dolarów. Ale tylko po części z własnej winy. Równie duże znaczenie miał ogromny napływ w poprzednich latach petrodolarów, czyli krociowych zysków państw OPEC uzyskanych po podniesieniu cen ropy w 1973 i 1979 roku, które były pompowane poprzez amerykańskie i zachodnioeuropejskie banki m.in. do takich krajów jak Meksyk (ale także PRL epoki Gierka) na często chybione projekty.
Tego aspektu sprawy wysłannicy Funduszu nie chcieli jednak wziąć pod uwagę. Kuracja, jaką zastosowano wobec Meksyku, miała zapewnić nadwyżki budżetowe, tak aby władze kraju miały z czego oddać kredyty. Jednocześnie kraj został zobowiązany do otwarcia swojego rynku na konkurencję sąsiada z północy. Skutki były katastrofalne, szczególnie gdy idzie o rolnictwo: kiedy dotowany eksport amerykańskich farm zalał Meksyk, miliony chłopów miało do wyboru: albo zasilić slumsy wokół megastolicy kraju, albo dołączyć także do milionów nielegalnych imigrantów, którzy przekroczyli Rio Grande. Porozumienie zaowocowało powstaniem wzdłuż granicy obu krajów (po stronie meksykańskiej) maquiladoras, czyli montowni, w których amerykański kapitał pełnymi garściami korzysta z taniej lokalnej siły roboczej.
– Porozumienie MFW z Meksykiem było pierwszą umową, która w całej Ameryce Łacińskiej została uznana za wyjątkowo krzywdzącą. Właśnie od tego czasu Fundusz jest powszechnie utożsamiany na tym kontynencie z amerykańskim narzędziem ekspansji gospodarczej – wskazuje Whyte.
To wrażenie umocnił los Argentyny, kraju, który w latach 90. pod kierunkiem ministra finansów Dominga Cavallo trzymał się co do joty zaleceń MFW. Jego ultraliberalna polityka oparta na sztywnym powiązaniu waluty narodowej z dolarem, prywatyzacji i otwarciu kraju na zagraniczną konkurencję doprowadziła do uporania się z tradycyjną zmorą Ameryki Łacińskiej: inflacją. Ale jednocześnie całkowicie podcięła konkurencyjność argentyńskiej gospodarki. W 1999 roku kraj okazał się bankrutem, tak wielka była różnica między tym, ile eksportuje, a tym, ile importuje. Niezdolny do spłacenia swoich zobowiązań (poza tymi wobec MFW) okazał się banitą światowej wspólnoty finansowej. Z powodu załamania wartości waluty narodowej, ogromnego bezrobocia, zamrożenia kont bankowych miliony Argentyńczyków zostało skazanych na pauperyzację.



Pół globu kontra fundusz

MFW źle kojarzy się także Azji. Do połowy lat 90. połowa inwestycji zagranicznych lądowała w południowo-wschodniej części tego kontynentu, a przede wszystkim w tzw. tygrysach należących do organizacji współpracy gospodarczej ASEAN. Ten gorący kapitał gwałtownie jednak się ostudził, gdy w USA ówczesny prezes Rezerwy Federalnej Alan Greenspan podniósł stopy procentowe, znacznie zwiększając atrakcyjność inwestowania w papiery amerykańskiego skarbu państwa. Lokalne waluty powiązane z dolarem gwałtownie się umocniły, ograniczając opłacalność eksportu i powodując, że wartość długu państw ASEAN skoczyła średnio do 167 proc. PKB. Pierwsza padła Tajlandia, ogłaszając latem 1997 roku dewaluację waluty, a potem niewypłacalność. W końcu w przepaść wpadła największa gospodarka regionu – Korea Południowa.
Na ratunek przyszedł MFW, uruchamiając wart 40 miliardów dolarów program, który miał doprowadzić do stabilizacji kraju. Ale był to program dziwny. Wysokie stopy procentowe, zniesienie subwencji, cięcia budżetowe postawiły pod ścianą nawet największe konglomeraty przemysłowe, jak Samsung czy LG. Jeden z nich, Daewoo, zbankrutował, a jego majątek w znacznym stopniu przejął General Motors. Konkurencja koreańskich koncernów dla Zachodu została wyeliminowana na lata.
– Recepta zastosowana przez MFW w 1997 r. dla Azji jest przeciwieństwem polityki, jaką prowadziły USA w czasie kryzysu, który wybuchł w 2008 roku: pakiety stymulacyjne, pomoc państwa dla potentatów przemysłowych, poluzowanie polityki monetarnej – zwraca uwagę Whyte.
Nie chodziło jednak tylko o dwie miary: inną dla siebie, a inną dla zagranicznych partnerów. Lata 90. to szczyt powodzenia Washington Consensus, czyli zestawu ultraliberalnych reguł ekonomicznych promowanych przez absolwentów Uniwersytetu Chicagowskiego. Prezydent Bill Clintron forsował, gdzie mógł, otwarcie rynków, a MFW był tego skutecznym narzędziem.
– MFW nie uczestniczył w tajnym porozumieniu, ale odzwierciedlał interesy i ideologię zachodniej wspólnoty finansowej – wskazuje były ekonomista Banku Światowego Joseph Stiglitz w książce „Globalization and its Discontents”.
Skutki polityki MFW w Azji miały jednak znacznie szerszy zasięg: objęły Rosję i pośrednio cały obszar b. ZSRR. Spadek cen ropy spowodowany załamaniem popytu azjatyckich tygrysów okazał się gwoździem do trumny dla systemu kierowanego przez Borysa Jelcyna. Kraj, który już wcześniej zmagał się z upadkiem przemysłu niezdolnego do oparcia się zagranicznej konkurencji w ramach forsowanej przez Fundusz polityki otwartego rynku, a także uginający się pod ciężarem wojny w Czeczenii, nie wytrzymał. W sierpniu 1998 roku kurs rubla wobec dolara gwałtownie się załamał. MFW próbował ratować sytuację, ale w skorumpowanym rosyjskim systemie władzy nie bardzo wiadomo, gdzie wylądowała pożyczka 5 miliardów dolarów. Przyparty do muru Jelcyn w końcu mianował swoim następcą Władimira Putina i otworzył drogę do odbudowy wpływów b. KGB.

Na jałowym biegu

Raport Oliviera Blancharda pokazuje, że wraz z wybuchem kryzysu w strefie euro Fundusz zastosował rozwiązania, które w przeszłości wiele razy zawiodły. W przypadku Grecji wpisano parametry, które miały zapewnić odbicie gospodarki kraju już po dwóch latach stosowania „ortodoksyjnej kuracji”, ale które, jak wcześniej w Meksyku czy Argentynie, doprowadziły już do sześciu lat recesji. Jej końca nie widać.
Tym razem jednak finał może być inny. – Fundusz ma kaca, czuje, że jest nieskuteczny, że to dryf – przyznaje Jack Borman, doradca MFW w latach 2003–2007.
Rewolucję rozpoczął Dominique Strauss-Kahn, były socjalistyczny francuski minister finansów, szef MFW od 2007 roku, którego karierę brutalnie zakończyły dwa lata temu oskarżenia o gwałt na pokojówce w jednym z nowojorskich hoteli. Role się odwróciły: pod kierunkiem Francuza Fundusz stał się stopniowo rzecznikiem uruchomienia przez kraje Europy polityki służącej wzrostowi, udzielenia na korzystniejszych warunkach pożyczek dla państw, które stanęły na skraju bankructwa, i wydłużenia czasu, w jakim mają uzdrowić swoje finanse. Na początku 2010 r. Blanchard na zlecenie DSK opublikował raport, w którym zalecał bankom centralnym podniesie wskaźnika dozwolonej inflacji.
Ale to już było za wiele dla Niemiec. We Frankfurcie Fundusz uzyskał przydomek „Inflation Maximizing Fund” i był kojarzony z instytucją, która podkopuje wiarygodność EBC. Angela Merkel domagała się kontynuacji ostrej kuracji odchudzającej wobec Grecji, Portugalii, Irlandii, aby utrzymać zaufanie własnych wyborców.
Ziarno niepewności zostało jednak zasiane na korytarzach MFW. Następczyni DSK Christine Lagarde kontynuuje strategię swojego poprzednika, i to coraz skuteczniej. Udało jej się nawet wymusić na Berlinie wydłużenie o dwa lata terminu, w jakim Grecy mają zredukować deficyt budżetowy. Po 70 latach uczniowie Keynesa znów odzyskują nadzieję, że Fundusz będzie promował nowy New Deal dla świata. Ale odzyskanie dobrego imienia przez MFW zajmie jeszcze lata.