Sprzedaż samochodów w tym roku będzie maleć. Spadek może być nawet kilkunastoprocentowy, bo decyzję o zmianie auta na nowe odkładać będą już nie tylko klienci indywidualni, ale również firmy. To zaś może spowodować kłopoty dealerów, szczególnie tych mniejszych.

W tym roku działalność zakończyło kilka salonów samochodowych, w przyszłym takich przypadków może być znacznie więcej. Upaść może też kilka dużych hurtowni części zamiennych.

Wszystko wskazuje na to, że w 2013 roku problemy polskiej motoryzacji jeszcze się pogłębią. Narastająca niepewność na rynku pracy, rosnąca liczba upadających przedsiębiorstw i kiepskie perspektywy gospodarcze powodują, że klienci są coraz bardziej ostrożni. W trudnych ekonomicznie czasach konsument w pierwszej kolejności będzie oszczędzał na dobrach luksusowych, a do takich wciąż w Polsce zalicza się samochód.

– To nie dziwi, bo widzimy ograniczenie wydatków chociażby na odzież, obuwie czy na żywność, więc samochody nie są tutaj żadnym odstępstwem. Konsumenci ograniczają wydatki, w związku z tym na pewno sprzedaż, jeśli nie będzie pobudzenia jakimś czynnikiem zewnętrznym, rosnąć nie będzie – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Grzegorz Błachnio, ekspert Euler Hermes.

Na pojawienie się takich zewnętrznych, pobudzających motoryzację czynników, ekspert jednak zbytnio nie liczy.

– Mówimy tu o efekcie fiskalnym, czyli o możliwości odliczenia na większą skalę VAT-u za zakupy samochodu przez przedsiębiorstwa, mówimy o szerszej akcji kredytowej prowadzonej przez banki na bardziej przystępnych warunkach na zakup samochodów, a także o akcji premiowania złomowania starych samochodów i w ten sposób premiowania zakupu nowych. Żaden z tych scenariuszy nie wydaje się zbyt prawdopodobny – stwierdza ekspert Euler Hermes.

Zdaniem Grzegorza Błachnio wprowadzenie rozwiązania, które polegałoby na dopłacie z państwowego budżetu do zakupu nowego auta ma najmniejsze szanse realizacji.

– W przypadku, gdy ogranicza się wydatki na cele socjalne, na pomoc społeczną, na zasiłki, becikowe, służbę zdrowia, żaden rząd, żaden polityk nie spróbuje dotować dóbr luksusowych, jakimi są samochody. Ponadto trudno znaleźć w budżecie, który raczej szuka oszczędności, środków na taką akcję, która pobudziłaby zapewne rynek – tłumaczy ekspert.



Dealerzy – upadłość albo fuzje

Według danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar sprzedaż samochodów w ubiegłym roku spadła o 2,5 proc. Grzegorz Błachnio prognozuje, że 2013 rok może się zamknąć nawet kilkunastoprocentowym spadkiem. W tej chwili do oszczędzających na wydatkach konsumentów dołączają firmy, które coraz częściej odkładają wymianę swojej samochodowej floty na lepsze czasy. Sprzedaż samochodów użytkowych w roku 2012 była na nie najgorszym poziomie, ale to ma się zmienić.

– Firmy transportowe jeszcze w te samochody inwestowały, z przyczyn takich, że nowsza flota, bardziej ekologiczna, oznacza niższe opłaty za korzystanie z dróg nie tylko w kraju, ale także za granicą. Natomiast obserwując rosnącą falę upadłości w branży transportowej i problemy firm transportowych, wynikające z większej konkurencji na rynku, ale także z wprowadzenia nowych opłat za korzystanie z dróg, nie spodziewam się, aby w przyszłym roku firmy transportowe dalej kontynuowały ten trend – mówi Grzegorz Błachnio.

To wszystko musi doprowadzić do przetasowania na rynku samochodowych dealerów. Kilkanaście z nich, zwłaszcza średnich i małych, będzie musiało zamknąć swoje salony. Inni, zdaniem Grzegorza Błachnio, połączą się w grupy, co uchroni ich przed bankructwem.

– Sprzyjać to będzie konsolidacji rynku, czyli przejmowaniu większej części sprzedaży przez tych silnych, dużych dealerów, duże grupy dealerskie, mające korzystniejsze warunki zakupu, niższe koszty, w związku z tym bardziej konkurencyjne i wykorzystujące ten trudniejszy czas na przejęcie większej części rynku – tłumaczy ekspert.

Rozkręcenie tego biznesu wymaga dużych nakładów, dlatego przedsiębiorcy, którzy już w to zainwestowali, łatwo się z tego nie wycofają.

– Dealerzy w Polsce ponieśli duże nakłady na organizacje salonów, na dostosowanie ich do wymogów konkretnych marek. To są nakłady poniesione na infrastrukturę, nieruchomości, wyposażenie serwisów i salonów. W przypadku kłopotów finansowych trudno zbyć ten majątek i uzyskać za to godziwą cenę, więc dealerzy są gotowi ponosić przez pewien czas straty, pozostać w biznesie licząc na lepsze czasy – mówi Grzegorz Błachnio.

Wbrew pozorom, nie ma co liczyć zbytnio, że mniejsza sprzedaż nowych aut poprawi sytuację na rynku części zamiennych. Co prawda eksploatacja coraz starszych samochodów spowoduje zwiększenie zapotrzebowania na części, ale trzeba pamiętać o większej konkurencji wśród producentów.

– Części samochodowe, nawet jednej konkretnej marki, mogą pochodzić od wielu dostawców, w związku z tym to przywiązanie do marki nie istnieje, jest dużo większa konkurencja. Popyt będzie rósł, natomiast konkurencja jest na tyle duża, że na rynku części zamiennych niektórzy dystrybutorzy mimo wszystko będą mieli problemy – mówi Grzegorz Błachnio.

W 2012 roku upadły już 4 duże hurtownie części zamiennych. Zdaniem eksperta Euler Hermes w roku 2013 może być podobnie.