Statystyczna rodzina zamierza w tym roku wydać mniej na święta. Zakupy mają się zamknąć w kwocie 312 euro, czyli o 150 euro mniej niż rok temu. 34 proc. budżetu pójdzie na jedzenie, a na prezenty tylko 30 proc.
Wszystko wskazuje na to, że tym razem koniec roku nie będzie sezonem żniw dla handlowców i bankowców, przynajmniej nie tak wielkich, jak to bywa zazwyczaj. Widmo kryzysu i rosnącego bezrobocia sprawia, że Polacy ostrożniej zamierzają wydawać pieniądze na świąteczne zakupy.
Nie chcemy co prawda rezygnować z prezentów, ale będą one skromniejsze. W świątecznym budżecie większą część niż prezenty zajmą wydatki na żywność. Takie wnioski płyną z badań firmy analityczno-doradczej Deloitte. Z badań tych wynika też, że statystyczna polska rodzina przeznaczy w tym roku na świąteczne zakupy mniej niż przed rokiem. Święta zapowiadają się więc oszczędnie.
Polityka zaciskania pasa to efekt tego, co dzieje się ostatnio w gospodarce. Spada produkcja, wyhamowuje konsumpcja wewnętrzna, firmy zapowiadają kolejne zwolnienia. Potwierdzają to sondaże: 39 proc. przebadanych przez Deloitte osób spodziewa się pogorszenia swojej sytuacji w najbliższych 12 miesiącach, a tylko 19 proc. oczekuje poprawy. I choć opublikowane w poniedziałek badania koniunktury konsumenckiej wykazują niewielkie polepszenie nastrojów w porównaniu z październikiem, to listopadowy bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK) jest i tak o 5,3 proc. niższy niż w 2011 r.

Noworoczne rabaty już w listopadzie

O tym, że w tym roku nie ma atmosfery beztroskiej rozrzutności, świadczą obserwacje handlowców. Według Marka Szostaka, dyrektora ds. rozwoju w Wójcik Fashion Group, tegoroczna sprzedaż jest o prawie 10 proc. niższa niż rok temu. – Dawniej o tej porze roku był już duży ruch w sklepach. W tym cały czas czekamy na kupujących – mówi.
Ostatni kwartał nie za dobrze zaczął się dla sieci Intersport ze sprzętem sportowym. Już w październiku sprzedaż była o 5 proc. niższa niż rok temu, a z podsumowań pierwszych tygodni listopada wynika, że w tym miesiącu może być podobnie.
Wiele sieci, by przyciągnąć klientów, już teraz decyduje się akcje promocyjne i obniżki. Na przykład Home & You, sieć z elementami wyposażenia domowego, zorganizowała w miniony weekend 23–25 listopada promocję polegającą na obniżeniu ceny drugiego produktu o 50 proc. Akcja przyciągnęła tłumy, więc niewykluczone, że firma zdecyduje się na jej powtórkę. Z kolei H&M do jednej kobiecych gazet dołączyło kartę o wartości 20 zł, którą można zrealizować w sieciowych sklepach przy zakupie za minimum 50 zł. Rabatowe kupony rozdają klientom sieć z ubraniami Top Secret, butiki Tchibo, a nawet Smyk, który rozsyła stałym klientom kupony uprawniające do 20-proc. zniżki przy zakupie zabawek.
Im bliżej świąt, tym obniżek więcej. Od kilku dni sklepy odzieżowe Sisley wiele towarów oferują z 30-proc. rabatem, a dodatkowym wabikiem na klientów ma być wiosenna kolekcja, której nie oferuje jeszcze żadna z konkurencji. Obniżki 20–40 proc. są też w Benettonie, Tatuumie, Reservedzie, Espricie czy Jackpocie.
Tak duże przedświąteczne rabaty i promocje to nowe zjawisko w polskim handlu, bo w poprzednich latach z rabatem można było kupować towary tuż przed Wigilią, a większość sklepów decydowała się na obniżki dopiero po Nowym Roku. Teraz jednak, jak wynika z rozmów z handlowcami, właściciele sklepów czują, że lepiej zawczasu pozbyć się towaru, niż zostać na następny rok z dużymi zapasami.



Książki, a nie zegarki

Producenci i sieci handlowe nie chcą na razie mówić, jakie konsekwencje będzie miała słaba sprzedaż w ostatnim kwartale. Można się jednak domyślić, że gorsze niż zwykle wyniki przełożą się na cięcia w wynagrodzeniach, a nawet w redukcje zatrudnienia.
– W poprzednich latach w listopadzie i grudniu miałem obroty o 20–50 proc. wyższe niż w poprzednich miesiącach – mówi właścicielka stoiska z kosmetykami w Hali Mirowskiej. – Stać mnie było np. na premie dla pracowników, ale jeśli nie w tym roku sprzedaż nie ruszy, to niewykluczone, że zamiast premii będą cięcia – dodaje groźnie.
W tym roku statystyczna polska rodzina zamierza wydać na zakupy świąteczne 312 euro, czyli o 150 euro mniej niż rok temu, z czego aż 34 proc. budżetu pójdzie na zakup żywności – wynika z badań firmy Deloitte. Na prezenty przeznaczymy 30 proc. budżetu. Nie będziemy szaleli. Większość Polaków chce obdarować najbliższych książkami, kosmetykami lub słodyczami. Nie będzie raczej elektroniki, biżuterii i zegarków, które były najczęściej kupowanymi upominkami w poprzednich latach. Nawet dzieci dostaną głównie prezenty edukacyjne i naukowe (książki, gry, puzzle), a także praktyczne (odzież i ubrania).
Według ekspertów niewykluczone, że wydamy nawet mniej, niż deklarujemy. Tak było np. w ubiegłym roku, gdy statystyczna polska rodzina wydała tylko 280 euro, a nie jak deklarowała – 463 euro. To był pierwszy rok spadków, bo dotychczas wydatki świąteczne w naszym kraju rosły – np. w 2011 r. deklarowany budżet był o 150 zł większy niż w 2010 r.
Sposobem na zmniejszenie wydatków są m.in. zakupy w sieci. Z badań porównywarki cen Ceneo wynika, że ok. 70 proc. Polaków deklaruje zrobienie w tym roku zakupów prezentów przez internet. Dla porównania w 2010 r. było to tylko 50 proc. Dlatego branża internetowej sprzedaży nie obawia się spadku obrotów. Z badań przeprowadzonych przez Shopera wynika, że ponad 44 proc. właścicieli e-sklepów oczekuje lepszych wyników sprzedaży. Tu też są promocje i obniżki, ale liczba klientów z każdym dniem rośnie. Zakupowego szczytu sprzedawcy oczekują w pierwszej połowie grudnia.

A Europa nie oszczędza

Co ciekawe, tylko 5 proc. przebadanych przez Deloitte Polaków chce urządzać święta i prezenty za pożyczone pieniądze. Na razie nie przekonuje ich też największa od kilku lat oferta gwiazdkowych kredytów. Banki kuszą klientów gwarancją najniższej raty, obniżką oprocentowania, a także organizują dla nich konkursy z nagrodami. I tak na przykład Bank Millennium zapewnia, że klientom, którzy znajdą lepszą ofertę w ciągu 30 dni od podpisania umowy kredytowej, zwróci różnicę i zrówna wysokość oprocentowania nominalnego z ofertą konkurencji. Gwarancję najniższego oprocentowania daje też Alior Bank. Z kolei Bank Zachodni kusi klientów reklamą z Chuckiem Norrisem. „Przyjdź po sianko na święta” – zachęca słynny aktor. A w reklamach ING Bank Śląski pojawiło się hasło: „Lepiej pożyczyć z banku, niż liczyć na Świętego Mikołaja”.
Co więcej Polska pod względem zaciskania pasa jest wyjątkiem w Europie. Z analiz firmy Deloitte wynika bowiem, że mieszkańcy Unii Europejskiej nie zamierzają w tym roku szczególnie oszczędzać. Średni budżet na świąteczne wydatki wyniesie 591 euro, czyli o 4 euro więcej niż w 2011 r. Nawet kraje pogrążone w kryzysie, takie jak Grecja, zamierzają wydać więcej: średnie deklarowane wydatki wynoszą tam 407 euro, podczas gdy rok temu było to 319 euro. Hojniejsi będą też Słowacy, którym świąteczny budżet wzrósł z 437 do 522 euro, a także Niemcy (wzrost z 449 euro do 591 euro).
Dziś trudno jeszcze wyrokować, czy wytrwamy w swoich postanowieniach. Może się okazać, że gdy w centrach handlowych zabrzmią kolędy, a na ulicach pojawią się mikołajowie, jednak damy się ponieść konsumpcyjnemu rozmachowi. Znowu przez pierwsze miesiące następnego roku będziemy spłacali świąteczne długi.
OPINIA

Jakub Borowski, główny analityk Kredyt Banku

Mniej prezentów z wyższej półki, ale stoły zastawione

Z opublikowanych wczoraj przez GUS danych za październik wynika, że nadal mamy do czynienia z wyhamowywaniem dynamiki na rynku sprzedaży detalicznej. Święta wypadają w środku tygodnia, będą więc dodatkowe dwa dni wolnego od pracy, w grudniu więc ten trend się utrzyma. Spadek ten może się wręcz pogłębić, skoro Polacy zamierzają ograniczyć świąteczne wydatki w porównaniu z rokiem ubiegłym. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że nieraz już ankiety przeprowadzane wśród kupujących przed świętami nie miały pokrycia w ostatecznych wydatkach.
W tym roku może być podobnie, dlatego byłbym daleki w ocenie, jak mniejszy popyt może ostatecznie się przełożyć na całą gospodarkę. Gorsze wyniki dotyczące sprzedaży detalicznej mogą być co prawda wzięte pod uwagę przez Radę Polityki Pieniężnej przy podejmowaniu decyzji o stopach procentowych. O tym jednak przekonamy się najwcześniej w lutym lub marcu. Wcześniej negatywne konsekwencje mogą odczuć tylko poszczególne sektory. Polacy zadbają o to, by stół był zastawiony, co oznacza, że nie będą oszczędzali na zakupie jedzenia. Mogą jednak przeznaczyć mniej pieniędzy na prezenty dla najbliższych. W takim układzie gorsze wyniki odnotują sektory kosmetyczny i odzieżowo-obuwniczy, a zwłaszcza te firmy, które oferują produkty z wyższej półki.