Polska nie zrezygnuje z korzystania z globalnych jednostek emisji CO2 (AAU) i handlu nimi - powiedział minister środowiska Marcin Korolec, dodając, że niektóre państwa UE chcą ich likwidacji. Polska zarobiła na handlu tymi jednostkami blisko 170 mln euro.

W czwartek wspólnotowi szefowie resortów środowiska podczas posiedzenia Rady UE ds. Środowiska w Luksemburgu będą dyskutowali o dalszych warunkach korzystania z tego instrumentu. Polska ma nadwyżkę uprawnień AAU, ponieważ w ramach zobowiązań Protokołu z Kioto zmniejszyła emisję gazów cieplarnianych o 30 proc. - zamiast wymaganych 6 proc.

Dzięki handlowi tymi jednostkami, zarobiliśmy blisko 170 mln euro, czyli ok. 700 mln zł. Pieniądze wydawane są na tzw. zazielenianie, czyli projekty redukujące poziom emisji gazów cieplarnianych w naszym kraju.

"Część UE państw stoi na stanowisku, że powinno się te jednostki zlikwidować po pierwszym okresie obowiązywania Protokołu z Kioto, który kończy się 31 grudnia br. (...) Nie jesteśmy w stanie zrezygnować z tych uprawnień" - podkreślił Korolec na wtorkowym spotkaniu z dziennikarzami. Dodał, że na forum ONZ za zniesieniem handlu AAU są także mniejsze i nierozwinięte gospodarczo państwa, które twierdzą, że potrzebnych jest więcej wysiłków na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych, mimo iż same nie podejmują takich działań.

W Luksemburgu na wniosek Polski zostanie również omówiony plan zmian w terminarzu aukcji CO2. Polska nie chce, by KE decydowała, ile pozwoleń na emisję CO2 trafi na rynek.

By zaradzić niskiej cenie pozwoleń na emisję CO2 na unijnym rynku handlu emisjami (ETS), Komisja Europejska pod koniec lipca zaproponowała tzw. back-loading, czyli "opóźnienie" sprzedaży części pozwoleń. Chodzi o zmniejszenie ich liczby na rynku w latach 2013-2015, by o tyle samo zwiększyć ją w kolejnych latach do 2020 r. Ponadto KE ma do końca roku zaproponować trwałe środki naprawy ETS, co najpewniej będzie oznaczać usunięcie z rynku na stałe nadmiernej - zdaniem KE - liczby pozwoleń na rynku.

Polska od początku sprzeciwia się ingerencji na rynku ETS. Na początku września list w tej sprawie do komisarza UE ds. energii wysłał wicepremier Waldemar Pawlak. Ponadto Polska obawia się "arbitralnych" decyzji KE ws. terminarza aukcji, bo - w jej opinii - takie prawo da jej zmiana dyrektywy o ETS.

Podczas rady środowiskowej, ministrowie ustalą także wspólne stanowisko UE na ONZ-towską konferencję klimatyczną w Doha (Katar), która odbędzie się na przełomie listopada i grudnia. "Stanowisko będzie kluczowe w perspektywie kończącego się w tym roku pierwszego okresu Protokołu z Kioto (...) Ważne jest, żeby przedłużyć funkcjonowanie tego protokołu i to powinno wydarzyć się w Doha" - powiedział Korolec.

Jak przypomniał, chęć uczestnictwa w tzw. drugim okresie rozliczeniowym Protokołu z Kioto zgłosiła na razie UE oraz warunkowo: Norwegia, Szwajcaria, Nowa Zelandia, Australia i Ukraina. W przypadku Wspólnoty, do 2020 roku zobowiązaliśmy się do redukcji emisji gazów cieplarnianych o 20 proc. Reszta państw jeszcze tego nie określiła.