Porozumienie ws. europejskiego nadzoru bankowego to postęp, choć oznacza na razie tylko konsens w sprawie kalendarza. Ustalenia przywódców na szczycie UE nie oznaczają końca kryzysu - mówią w rozmowie z PAP eksperci brukselskich think tanków.

Przywódcy państw UE ustalili podczas czwartkowo-piątkowego szczytu UE, że do końca roku mają być uzgodnione przepisy dotyczące wspólnego nadzoru bankowego w strefie euro oraz że w ciągu 2013 r. zacznie on funkcjonować. Wspólny nadzór jest wstępnym warunkiem bezpośredniego dokapitalizowywania banków z funduszu ratunkowego strefy euro - EMS.

Jest zgoda na dalsze rozmowy

"Choć po szczycie ogłoszono właściwie tylko, że przywódcy zgadzają się na dalsze uzgodnienia w sprawie paneuropejskiego nadzoru bankowego, to jednak jest to postęp", bo oznacza to wreszcie "zdecydowane zobowiązanie się" do integracji sektora bankowego. To dobry znak, udało się pogodzić początkowo bardzo sprzeczne stanowiska unijnych krajów - mówi ekspert think tanku Bruegel Zsolt Darvas.

Kluczowy jest nadzór bankowy

Przed szczytem UE napięcia między państwami unijnymi, a zwłaszcza Francją a Niemcami były aż nadto oczywiste. Na szczycie nie rozstrzygnięto, kiedy możliwe będzie bezpośrednie dokapitalizowywanie banków z EMS: czy już w przyszłym roku czy dopiero od 2014 roku. Nie rozstrzygnięto też, czy mechanizm bezpośredniego dokapitalizowywania banków będzie mógł działać wstecz, a w związku z tym, czy np. Hiszpania, która ratuje ze środków budżetowych swój zadłużony sektor bankowy, będzie mogła odpisać od swojego długu środki inwestowane przed wejściem w życie nowego nadzoru.

Porozumienie w sprawie nadzoru bankowego jest sukcesem - uważa Darvas - ponieważ jest to warunek wstępny stworzenia unii bankowej. "To zaś jest konieczne", ponieważ unia walutowa jest wtedy skuteczna, "gdy zarządza się w niej kwestiami monetarnymi na poziomie federalnym", tak jak np. w USA - wyjaśnia Darvas, który uważa, że bez takiej zdolności do prowadzenia bardziej spójnej polityki monetarnej nie da się w dłuższej perspektywie zaradzić kryzysowi.

Nadzór nie ratuje jednak Hiszpanii...

Natomiast dyrektor zarządzający think tanku CEPS, Karel Lannoo, krytycznie podchodzi do ustaleń szczytu i przypomina, że uruchomienie pomocy dla Hiszpanii z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (EMS) i ewentualne skupowanie jej obligacji przez Europejski Bank Centralny zależą od tempa, w jakim wdrażany będzie nadzór bankowy.

Hiszpania nie zwróciła się o pełen pakiet pomocowy, ponieważ "możliwe jest, że czeka do końca roku, po to by zobaczyć jak rozwija się projekt nadzoru bankowego" - mówi Lannoo, zastrzegając, że nikt nie jest zorientowany w intencjach Madrytu.



"Mówi się, że europejski system nadzoru bankowego ruszy w styczniu 2013 r., ale komunikaty polityków są bardzo mgliste, nie wiadomo, co dokładnie zacznie wtedy działać" - komentuje Lannoo - nie wiemy, czy wpłynie to na możliwość uruchomienia mechanizmów pomocowych, bo nie wiemy, jakie warunki (udzielania pomocy) będą obowiązywać".

"Podczas szczytu UE w czerwcu powiedziano jasno, że Hiszpania otrzyma pomoc dopiero wtedy, gdy zacznie działać nadzór bankowy (...) Warunkiem udzielenia pomocy Madrytowi jest - według wcześniejszych ustaleń - przyznanie EBC roli nadzorcy banków" - mówi Lannoo, podkreślając, że "obecne uzgodnienia są niejasne".

Według Lannoo, rozwiązywanie problemów takich krajów jak Hiszpania ulega więc zawieszeniu, podczas gdy Darvas ostrzega, że niezależnie od tego, że uzgodnienie terminu określenia ram legislacyjnych dla nadzoru bankowego było sukcesem szczytu, "sytuacja gospodarcza południowych krajów UE będzie się pogarszać", czego nie rozwiązują na razie obecne ustalenia.

Ekspert innego brukselskiego think tanku European Policy Centre, Fabian Zuleeg, uważa, że uzgodnienie terminów dotyczących bankowego żandarma eurolandu to ważny etap długofalowego projektu, który na razie nie jest obliczony na natychmiastowe rozwiązywanie problemów takich krajów jak np. Hiszpania, czy błyskawiczne rozwiązanie kryzysu.

Według Zuleega, w przypadku Hiszpanii będzie można polegać na istniejących instrumentach antykryzysowych, jak EMS, czy skupowanie obligacji przez EBC, "jeśli Madryt zwróci się o pełen pakiet pomocowy" do UE.

Do końca kryzysu jednak daleko

Również Zuleeg, który mówi wprawdzie, że jest "czego pogratulować przywódcom europejskim" w związku z uzgodnieniem tego kalendarza, przyznaje jednak, że jest daleko do końca kryzysu strefy euro, a szczególnie niebezpiecznym zagrożeniem jest dla niej spowolniony wzrost gospodarczy.

"Choć konsensus w sprawie ram prawnych dla nadzoru bankowego to znaczący postęp, nie oznacza to, że - jak powiedział po zakończeniu szczytu prezydent Francji Francois Hollande - najgorsza faza kryzysu jest już za nami - podkreśla Darvas. - Nie zgadzam się z tą opinią i sądzę, że przed UE stoją jeszcze bardzo poważne zagrożenia, a szczególnie niebezpieczny jest brak wzrostu gospodarczego, zwłaszcza na południu Europy" - mówi ekspert Bruegla.