Efektem piątkowego wystąpienia premiera Donalda Tuska może być korekta projektu budżetu na 2013 r. Takiego rozwiązania nie wyklucza minister finansów, choć odsyła w tej sprawie do ekspose premiera. Jednak Jacek Rostowski zapewniał wczoraj, że bez względu na proponowane przez premiera zmiany nie ma mowy o powiększaniu deficytu budżetowego na przyszły rok.
Takie stanowisko jest zgodne z oczekiwaniami rynków finansowych. – Dla nich najważniejsze obecnie jest utrzymanie wzrostu gospodarczego, więc mogłyby pozwolić na niewielki wzrost deficytu. Ale generalnie oczekują także trzymania się konsolidacji finansów publicznych i pozytywnych działań na rynku pracy – mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE.
Rząd ma komfortową sytuację: jest dobrze oceniany przez rynki, a notowania naszego długu są najlepsze w historii. Wczoraj obligacje dwuletnie po raz drugi od 2006 roku zeszły poniżej 4 proc. i ich poziom był historycznie najniższy – wyniósł 3,95 proc. Podobnie jak pięcioletnich, których oprocentowanie wyniosło 4,14 proc.
W tej sytuacji premier Donald Tusk ma pewną swobodę w tym, co może przekazać w swoim piątkowym ekspose, nie narażając się na negatywne reakcje rynków finansowych. Na razie jedynym pewnym punktem wystąpienia jest zapowiedź formy składkowania umów o dzieło i zmian w umowach-zleceniach. Jednak szczegóły tych rozwiązań nadal są dopracowywane. Premier omawiał wstępne propozycje zmian na posiedzeniu rządu i rady gospodarczej, na którym spotkały się z mieszanymi opiniami. Obawy budziło zwłaszcza to, jak bardzo niekorzystny może być wpływ takich reform na rynek pracy w okresie spowolnienia.
W wystąpieniu mają też znaleźć się propozycje gwarancji finansowych dla przedsiębiorców wspierające inwestycje. Pierwszymi osobami, które dowiedzą się o szczegółach tych rozwiązań, mają być ministrowie. Dziś po południu Donald Tusk ma przekazać członkom rządu, co powie w piątek w Sejmie.
Premier Waldemar Pawlak potwierdza nasze informacje, że Donald Tusk może zgodnie z art. 160 konstytucji złożyć wniosek o wotum zaufania. Lider ludowców powiedział wczoraj, że taki ruch jest rozważany. W takim przypadku rząd, by uzyskać wotum zaufania, potrzebuje zwykłej większości głosów, a nie bezwzględnej. To premiuje większość rządową, bo w praktyce oznacza, że dla uzyskania wotum nie ma znaczenia, ilu posłów wstrzymuje się od głosu. Z punktu widzenia Platformy Obywatelskiej taki ruch jest pożądany, by zmarginalizować znaczenie zapowiedzi PiS, że zgłosi kandydata na premiera w ramach konstruktywnego wotum nieufności. Ale choć PiS praktycznie nie ma szans na przeforsowanie swojego kandydata, to nie zamierza rezygnować z tego pomysłu.
Nawet gdyby Donald Tusk wystąpił do Sejmu o wotum zaufania i je otrzymał. – Złożymy taki wniosek. Rząd jest tak fatalny, że mamy moralny obowiązek, by to zrobić – mówi nam lider PiS Jarosław Kaczyński. I bez względu na to, co powie premier, opozycja nie zmienia swoich planów. Zamierza mocniej krytykować rząd i przedstawiać swoje propozycje programowe. Dziś SLD ma np. pokazać projekt wprowadzenia trzeciej stawki podatkowej dla osób zarabiających powyżej 120 tys. zł rocznie. Jednak nie byłby to prosty powrót do systemu, który obowiązywał przed 2009 r., bo SLD chce podwyżkę połączyć z wprowadzeniem systemu ulg inwestycyjnych. Z płacenia najwyższej stawki zwolnione byłyby osoby, które przeznaczyłyby nadwyżki np. w budownictwo na wynajem czy inne formy inwestycji pobudzające gospodarkę.