Zwolnienie polskiej gospodarki stawia szefa rządu przed poważnym wyzwaniem, aby na tyle złagodzić cięcia deficytu, by Polska mogła uniknąć losu innych krajów Unii Europejskiej, w których oszczędności dla zwalczenia kryzysu zadłużeniowego przyczyniły się do zdławienia wzrostu gospodarczego – twierdzi agencja Bloomberg.

Chociaż Polska dalej planuje zmniejszenie w tym roku deficytu budżetowego do unijnego limitu 3 proc. PKB, to spowolnienie oznacza, że „ambitny cel ograniczenia deficytu do 2,2 proc. w przyszłym roku nie wchodzi w ogóle w grę” – uważa Maja Goettig, członkini zespołu doradców ekonomicznych premiera Donald Tuska.

„Każdy, w tym rynki, z łatwością zrozumie, a może nawet doceni fakt, jeśli rząd uniknie nadmiernie ostrych oszczędności na rzecz wzrostu, który obecnie jest kluczem dla stabilności finansowej” – podkreśla Goettig, która jest strategiem w KBC Securities w Warszawie. Wprawdzie ekipa Tuska nadal cieszy się poparciem opinii publicznej, to rządy w Europie padały po masowych protestach przeciwko polityce oszczędnościowej, która zepchnęła w recesję szereg gospodarek, poczynając od Rumunii po Hiszpanię – przypomina Bloomberg.

„W warunkach gospodarczego spowolnienia obecna zła kondycja rynku pracy najpewniej jeszcze bardziej pogorszyłaby się” – ocenia William Jackson, ekonomista Capital Economics z Londynu – „W takiej sytuacji każde dalsze posunięcia oszczędnościowe dla osiągnięcia planowanego celu redukcji deficytu byłyby politycznie niepopularne. I co więcej, mogłyby się okazać kontrproduktywne”.

Według doradczyni Tuska w przyszłym roku gospodarka może rozwijać nawet poniżej 1,7 proc. odnotowanych w 2009 roku, kiedy Polska była jedynym krajem Unii Europejskiej, który uniknął recesji.