Wicepremier Waldemar Pawlak nie spodziewa się, by konieczna była korekta przyjętego w budżecie na 2012 r. wskaźnika wzrostu PKB na poziomie 2,5 proc. Ocenił, że dziś większym zagrożeniem dla gospodarki od malejącego wzrostu PKB jest sytuacja branży budowlanej.

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Bytomiu (Śląskie) Pawlak odniósł się do opublikowanych w ubiegłym tygodniu danych GUS, zgodnie z którymi PKB wzrósł w drugim kwartale o 2,4 proc., wobec 3,5 proc. wzrostu w pierwszym, oraz oczekiwań rynkowych na poziomie 2,9 proc. W budżecie tegoroczny wzrost PKB prognozowany jest na 2,5 proc.

Wicepremier ocenił, że na mniejszy od spodziewanego wzrost PKB w drugim kwartale wpłynęły m.in. spadające w tym okresie ceny paliw. Wskazał, że wskaźnik PKB obliczany jest na podstawie przepływów w gospodarce, a więc - jak mówił - im droższy obrót gospodarczy, tym wyższe PKB.

Pawlak tłumaczył, że w USA w tym czasie cena ropy zeszła poniżej 80 USD za baryłkę, a w Polsce spadła do poziomu z pierwszej połowy 2011 r., kiedy litr benzyny na stacjach kosztował poniżej 5 zł. Choć ceny na stacjach nie wróciły do tego poziomu, to jednak wyraźnie spadły.

"Stąd być może rachunkowe obliczenie PKB też było niższe i stąd być może zaskoczenie, że PKB w drugim kwartale było na poziomie 2,4 proc. Co nie oznacza, że ludziom żyło się z tego powodu gorzej - jeżeli były niższe ceny benzyny, to żyło się trochę lepiej. Na początek wakacji było miłą niespodzianką, że zaczęły spadać ceny benzyny" - skomentował minister gospodarki.

Jego zdaniem "dużo bardziej groźna i wymagająca aktywnej polityki" od malejącego wzrostu PKB jest sytuacja na rynku firm budowlanych. Przywołał m.in. znaczące straty grup PBG i Polimex-Mostostal.

"To pokazuje, że bez poukładania lepiej tych spraw i poprawienia płynności rozliczeń z inwestorami, przede wszystkim sektorem publicznym, tutaj może być katalizator kryzysu. Jeżeli firmy budowlane posypią się na dużą skalę, to zjawiska kryzysowe mogą być dużo bardziej niebezpieczne" - ocenił Pawlak.

Według wicepremiera nie będzie potrzeby korekty wskaźnika PKB w tegorocznym budżecie. "Sam wskaźnik w budżecie nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia, natomiast jeżeliby spadły wyraźnie dochody budżetowe - wtedy bardziej byłaby konieczna reakcja" - powiedział.

Szef resortu gospodarki przypomniał, że w ubiegłym roku dochody budżetu były o 5 mld zł wyższe od planowanych, a wydatki mniejsze o 10 mld zł. "Nie sądzę, żeby w tym roku minister finansów nie zbudował sobie też takich zabezpieczeń, które pozwolą mu zrealizować budżet bez problemu" - uważa Pawlak.

Odnosząc się do prognoz PKB w kolejnych kwartałach, wicepremier ocenił, że pozytywny efekt byłby wówczas, gdyby wskaźnik PKB rósł dzięki temu, że rosną produkcja i zatrudnienie; nie będzie jednak miało wielkiego znaczenia, jeżeli wzrost będzie spowodowany np. drożejącym paliwem.

"To znowu nam grozi, bo cena ropy ponownie podeszła dość wysoko w górę - amerykańskiej z 80 na 95 USD, a europejskiej, jak przypuszczam, może wzrosnąć na 115 USD. To znaczy, że tego typu wzrost PKB, np. w trzecim kwartale, niekoniecznie będzie przekładał się na lepszą jakość życia" - wskazał Pawlak.

Dodał, że aby wzmocnić gospodarkę, resort gospodarki chce m.in. poszerzyć możliwości inwestycyjne np. poprzez przedłużenie działalności specjalnych stref ekonomicznych. Chce też poprawić płynność obrotu poprzez zmiany podatkowe, np. kasowe rozliczanie VAT (dopiero, gdy firma otrzyma zapłatę).

"Podobny mechanizm można uruchomić przy podatku CIT - możliwość wpisania w koszty byłaby wówczas, gdy faktura jest zapłacona. Szczególnie dla sieci handlowych byłoby dopingujące, żeby rozliczać się z kontrahentami, a nie kredytować poprzez opóźnianie płatności" - uważa Pawlak.