Choć przyspieszył polski eksport do Chin, to jest on nadal bardzo skromny. Aż dziesięciokrotnie mniejszy od importu z Państwa Środka. W pierwszych pięciu miesiącach tego roku polskie firmy sprzedały w Chinach towary warte ponad pół miliarda euro. To o prawie 14 proc. więcej niż przed rokiem – wynika z danych resortu gospodarki.
Wymiana handlowa między Polską i Chinami / DGP

Sprzedaż towarów wyprodukowanych nad Wisłą w Państwie Środka rosła więc szybciej niż cały nasz eksport, który zwiększył się w tym czasie tylko o 2,2 proc. Ale mimo to nie poprawiła się pozycja Polski w handlu z Chinami – eksport do tego kraju jest dziesięciokrotnie mniejszy od importu. Stanowi zaledwie 0,9 proc. całej polskiej sprzedaży na rynkach zagranicznych. Przy tym wśród naszych towarów sprzedawanych w Chinach dominują tylko dwa produkty: miedź i chemikalia. Na nie przypada aż 70 proc. eksportu do tego azjatyckiego partnera handlowego.

– Niewielki eksport do Chin wynika między innymi ze specyfiki rynku tego kraju – ocenia prof. Krzysztof Marczewski z Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur. Pierwszą barierą dla małych firm jest dość duża odległość. – Samodzielnie nie są one w stanie eksportować. Pozostają pośrednicy, a to podnosi koszty i ogranicza konkurencyjność oferty – wyjaśnia prof. Marczewski. Natomiast większe firmy sprzedają swoje produkty w ramach korporacji międzynarodowych, które wysyłają je do Chin często pod markami innych krajów. – Na przykład część eksportu niemieckiego do Chin stanowią wyroby wytworzone w Polsce – tłumaczy prof. Marczewski.

Jego zdaniem nasz eksport do Państwa Środka jest niewielki także dlatego, że często oferta firm nie jest dostosowana do potrzeb tamtego rynku. A oczekuje on produktów ze średniej półki – na przykład maszyn dla rolnictwa, które są wytrzymałe, ale dość proste. Przestaliśmy jednak wytwarzać takie wyroby. Natomiast produkty wysokiej technologii Chińczycy albo produkują sami, albo kupują od dostawców z innych krajów.

Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że to się może zmienić. – Możemy tam eksportować niemal wszystko – na przykład żywność, maszyny i urządzenia oraz innowacyjne produkty i realizować wspólne przedsięwzięcia – przekonuje Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP. Jego zdaniem barierą jest jeszcze za słaba promocja polskiej oferty. Ale nawiązujemy coraz więcej kontaktów biznesowych. Jest do tego okazja, bo zintensyfikowane zostały kontakty polityczne z Chinami. Po ubiegłorocznej wizycie prezydenta Bronisława Komorowskiego w Pekinie w tym roku odwiedził nasz kraj premier Chin Wen Jiabao. W Pekinie był też m.in. wicepremier Waldemar Pawlak. Przy tych okazjach odbywały się też spotkania przedstawicieli biznesu. Ale na tym się nie skończyło. Przedsiębiorcy zaczęli organizować również w innych terminach polsko-chińskie seminaria biznesowe. Na efekty trzeba jednak poczekać. A we współpracy może pomóc m.in. otwarcie na początku czerwca polskiego oddziału Bank of China.

– Powinniśmy podtrzymywać dialog polsko-chiński, bo w Państwie Środka polityka ma istotny wpływ na gospodarkę i handel. Dlatego tak jak inne kraje powinniśmy się już przygotowywać do tego, że jesienią Chiny będą miały nowego prezydenta, premiera i nowy parlament – przestrzega Sylwester Szafarz, były polski konsul w Szanghaju.

Chiny potrzebują trwałych towarów ze średniej półki cenowej