Kredyt dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego nie zagraża stabilności finansowej Polski - powiedział w środę w Sejmie prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka. Polska ma wesprzeć Fundusz kwotą 6,27 mld euro.

"Otrzymaliśmy od Międzynarodowego Funduszu Walutowego tekst wstępnego porozumienia, który analizują w tej chwili nasze służby. Wydaje się, że to porozumienie zaspokaja nasze podstawowe potrzeby" - mówił Belka, który odpowiadał na pytania posłów ws. pożyczki dla MFW.

Prezes NBP wyjaśnił, że pożyczka zostanie przekazana na rachunek ogólnych zasobów MFW, a nie na rachunek powierniczy bądź przeznaczony dla określonej grupy krajów. "Oznacza to, że wierzycielem naszym w tej sprawie jest Międzynarodowy Fundusz Walutowy, a nie jakiś kraj lub grupa krajów" - wyjaśnił Belka. Dodał, że dochowany będzie też warunek pełnego zwrotu sumy, o ile pożyczkodawca - czyli w tym przypadku Polska - zwróci się o to do MFW w związku z jakimiś okolicznościami. "Zarówno w sensie formalnym, jak i merytorycznym te 6,27 mld euro będzie częścią naszych rezerw walutowych" - wyjaśnił Belka.

"Prawdopodobnie zarząd NBP kwestię kredytu dla MFW podejmie po wakacjach" - zapowiedział Belka. "Nikt na nas nacisku specjalnego w tej sprawie nie wywiera, po prostu spokojnie analizujemy te warunki" - dodał.

Prezes NBP przypomniał, że MFW już kilka lat temu zwrócił się do Polski o udział w tzw. nowych mechanizmach pożyczkowych. "Poprzedni prezes NBP wyraził na to zgodę, a myśmy w 2011 r. to sfinalizowali. Z tego tytułu pożyczyliśmy MFW ok. 2,5 mld dol. Pociągnięto - że tak powiem - do końca zeszłego roku 167 mln dol. Czyli zadeklarowanie pożyczki jest jeszcze bardzo daleko od tego, że te pieniądze będą wykorzystane" - zapewniał Belka.

Jego zdaniem pożyczka dla MFW nie zagraża stabilności finansowej Polski, ponieważ mamy duże i płynne rezerwy. "Co więcej, mamy zdolność szybkiego powiększenia poziomu rezerw" - powiedział. Przypomniał, że Polska ma również dostęp do elastycznej linii kredytowej, która może z powodzeniem zastępować rezerwy, a jej obsługa jest tańsza niż ich utrzymywanie.

Rostowski tłumaczy

W sprawie ewentualnej pożyczki dla MFW zabrał głos także minister finansów Jacek Rostowski. "Rząd polski zwrócił się do Narodowego Banku Polskiego, by zastanowił się nad wyrażeniem gotowości udzielenia pożyczki Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu" - powiedział. Dodał, że ci, którzy krytykują tę decyzję rządu "nic nie rozumieją o sytuacji gospodarczej w Europie, na świecie i o przepływach rezerw między Polską a Unia Europejską".

Minister zauważył, że w obecnej perspektywie finansowej na lata 2007-2013 z UE wpłynie do Polski 67 mld euro, a netto - 46 mld euro. Dzięki tym transferom rezerwy NBP wzrosły z 43 mld euro do 82 mld euro - podkreślił szef resortu finansów. Jak mówił, "teraz Unia zwraca się do swoich członków i innych krajów świata, by zgodzili się na pożyczkę, która w przypadku Polski może maksymalnie wynieść 6,3 mld euro."

Minister wyjaśnił, że pożyczka ma być nie dla UE, a dla MFW, który - jego zdaniem - jest najbardziej wiarygodnym pożyczkobiorcą świata. Dodał, że gotowość do wsparcia MFW wyraziły także inne kraje, m.in. Wielka Brytania, Szwecja, a także Indie i Chiny oraz Brazylia - wyliczał.

Posłowie pytali prezesa NBP m.in. o możliwości zwiększenia odpisu na fundusz rezerwowy NBP z obecnych 5 proc. zysku NBP, a także o zależności między wysokością stóp procentowych a poziomem indeksów giełdowych. Poruszano też problem zysków banków wyprowadzanych za granicę, nieopłacalność produkcji monet o nominale 1 grosz i 2 grosze, oraz kwestie związane z ewentualnym umocnieniem złotego i wpływu tego procesu na zysk NBP.

Belka poinformował, że aby zwiększyć poziom odpisu na fundusz rezerwowy konieczna jest zmiana ustawowa. "Jest to możliwe, ale wyłącznie decyzją parlamentu, bowiem jest to zapis ustawowy. Trzeba mieć świadomość, że gdybyśmy dzisiaj ten odpis zwiększyli, to dotyczyć by to mogło przyszłego funduszu rezerwowego. Natomiast według prawa nie ma możliwości pokrycia z tego funduszu starty z lat poprzednich, a konkretnie z roku 2008" - powiedział.

Wyjaśnił, że w Polsce związek między koniunkturą na giełdzie a wysokością stóp procentowych NBP jest luźny. "Na pewno tego rodzaju związek nie jest istotny dla procesu podejmowania decyzji dotyczących stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej" - mówił.

Belka poinformował, że od dwóch lat w praktyce nie mamy do czynienia ze zjawiskiem wyprowadzania zysków banków działających w Polsce do ich zagranicznych spółek-matek. Dodał, że zysk banków w 2010 r. został - zgodnie z rekomendacją Komisji Nadzoru Finansowego - w całości pozostawiony w bankach. Wyjątkiem było PKO BP, z którego część zysku zasiliła budżet. Prezes NBP dodał, że także w 2011 r. KNF nakłoniła banki, by zachowały większość zysków w swoich bilansach. "Kwestia tzw. wyprowadzania zysków z sektora bankowego za granicę jest w Polsce, przynajmniej od dwóch lat, niezbyt istotna" - mówił. Zaznaczył, że normalne jest, iż spółki wypłacają dywidendy swoim akcjonariuszom.

Szef NBP przyznał, że koszt produkcji monet o nominale 1 grosz i 2 grosze jest kilkakrotnie wyższy niż wartość tych monet. "Stoimy przed dylematem, czy dalej w takim samym wolumenie produkować te monety ponosząc straty, czy też narazić się na zarzut, że będziemy prowadzić do zaokrąglania cen w górę, inflacji (...) Nie podjęliśmy w tej chwili żadnej decyzji, rozważamy różne rozwiązania, w tym m.in. zmianę jakości stopu tych jedno i dwugroszówek, by koszt tej produkcji obniżyć" - poinformował. Belka zaznaczył, że z obserwacji NBP wynika, iż monety te wypadają z obiegu, ale nie zanotowano żadnego przypadku ich przetapiania.

Prezes banku centralnego powiedział, że informacja dotycząca skali ewentualnej aprecjacji złotego, która prowadziłaby do zamiany zysku NBP, jest tzw. informacją wrażliwą. "Aprecjacja złotego wobec dolara i euro musiałaby być znacząca, sięgająca 20 proc., albo więcej, żebyśmy takie niebezpieczeństwo się zmaterializowało" - powiedział. (