Najprostszym sposobem zaopatrzenia się w waluty obce przed wyjazdem za granicę jest zakup banknotów w tradycyjnym kantorze. Instytucje takie można znaleźć w niemal każdym mieście, więc z dostępem do usługi nie powinno być problemu.
Ceny walut dla zainteresowanych kupnem* / DGP
Zaletą takiego tradycyjnego kantoru jest też brak konieczności zakładania konta walutowego w banku. Jednak w porównaniu z innymi rozwiązaniami korzystanie z fizycznej wymiany waluty w kantorze jest dość drogie. I tak w piątek po południu w jednym z warszawskich kantorów euro można było kupić za ponad 4,22 zł.
Można także skorzystać z kantorów internetowych, których powstało ostatnio bardzo dużo. Ich główną zaletą miały być korzystniejsze kursy wymiany. Niestety, nie zawsze jest taniej. W piątek w jednym z takich kantorów można było kupić euro po 4,23 zł, czyli drożej niż w tradycyjnym. Do tego dodać trzeba konieczność założenia konta walutowego. Chodzi o to, że taka instytucja przesyła zakupione w niej pieniądze na rachunek walutowy. Na szczęście w większości banków takie konto jest bezpłatne, podobnie jak samo wyjęcie gotówki z konta. Tak jest np. w Millennium czy ING Banku Śląskim.
W ostatnim czasie na popularności zyskują internetowe serwisy kojarzące klientów wymieniających pieniądze między sobą. Aby skorzystać z usług takiego serwisu, również trzeba posiadać konto walutowe. Za to ceny, po jakich można wymieniać środki, są atrakcyjniejsze niż w kantorach. W piątek w jednym z takich serwisów, Walutomat.pl, kurs euro dla kupujących tę walutę kształtował się na poziomie nieco poniżej 4,21 zł, czyli o ok. 2 gr niżej od kursów kantorowych. Warto jednak podkreślić, że korzystanie z usług takich firm jest obarczone ryzykiem defraudacji przelewanych tam pieniędzy.
Sprzedaż walut prowadzą także banki. To najbezpieczniejszy sposób zakupu euro czy dolarów. Niestety także najdroższy. W piątek za jedno euro trzeba było zapłacić aż 4,32 zł. Taki kurs oferował największy bank detaliczny – PKO BP.