Bruksela może zabrać część pieniędzy, którymi dofinansowała inwestycje w polskich portach lotniczych.
Ruch mniejszy, niż przewidywano / DGP
Latamy coraz więcej, ale ruch na niektórych lotniskach nie rośnie w takim tempie, jak założono. Prognozy opracowane w latach 2006 – 2007 na potrzeby projektów unijnych rozmijają się z faktycznymi danymi o przewozach. Widać wyraźny rozjazd między danymi Urzędu Lotnictwa Cywilnego a projekcjami, na których oparto prognozy poszczególnych portów.
W 2007 r. w rządowym programie rozwoju sieci lotnisk prognozowano, że w 2010 r. w Warszawie będzie obsługiwanych 12,6 mln pasażerów. Faktycznie obsłużono 8,6 mln osób, a rok później 9,3 mln. Podobnie jest w Krakowie i Katowicach.

Rząd nie widzi problemu

Prognozy ruchu pasażerskiego były podstawowym wyznacznikiem decyzji o przyznaniu wsparcia finansowego udzielanego przez Brukselę. Ich przestrzelenie może mieć więc poważne konsekwencje z koniecznością oddania pieniędzy włącznie. Sprawą zainteresowali się eksperci z inicjatywy Jaspers, którzy doradzają samorządom oraz instytucjom przy realizacji projektów finansowanych przez UE. Artur Rudnicki z Jaspersa pozostawia sprawę bez komentarza, ale nie zaprzecza, że tak jest.
Baczniejszą uwagę na prognozy zwrócono po tym, jak okazało się, że przy projektowaniu portu w Lublinie, który ma zostać uruchomiony w listopadzie, uznano, że w pierwszym roku działalności odprawi się w nim 500 tys. pasażerów. Samorząd poprosił o 169 mln zł wsparcia z Unii. Po dodatkowych badaniach prognozę zweryfikowano do 300 tys. pasażerów, a pod naciskiem ekspertów unijnych władze lotniska ograniczyły plan inwestycyjny o połowę.
Paweł Szaciłło, dyrektor Centrum Unijnych Projektów Transportowych, rządowej instytucji czuwającej nad realizacją projektów lotniczych, nie widzi problemu. – Na razie nie dochodzą do nas sygnały, jakoby Komisja Europejska kwestionowała przyjęte prognozy. Jeżeli tak będzie, przyjrzymy się temu uważnie – ucina.

Zbyt tanie analizy

Sprawy nie chcą komentować też eksperci. Za przestrzelonymi prognozami stoją bowiem niedokładne studia wykonalności inwestycji załączane do wniosków aplikacyjnych, które były sygnowane przez renomowane firmy doradcze. A te za bardzo nie przykładały się do prognoz ruchu, bo przeszarżowały, oferując bardzo niskie ceny za swoje usługi. W środowisku lotniczym kontrowersje budzi kwota, za jaką Ernst & Young przygotował studium opłacalności Modlina na zlecenie Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”, udziałowca podwarszawskiego lotniska. W opinii firmy Egis Poland, która zabiegała o zlecenie, wynagrodzenie dla doradców było rażąco niskie. Ernst & Young wziął bowiem od PPL tylko 302,5 tys. zł. Tymczasem już na etapie rozpisywania przetargu PPL zarezerwowało sobie na kontrakt ponad 1,2 mln zł.
Podobnie było w innych portach. Przykładowo spółka lotnicza z Radomia za podobną jak w Modlinie analizę zapłaciła 658,8 tys. zł, a w Katowicach 883 tys. zł. – Nawet za takie kwoty można tylko spojrzeć w niebo i wpisać sobie przypadkowe liczby – twierdzi anonimowo jeden z ekspertów. Fachowo dodaje, że w większości prognozy ruchu lotniczego były wykonane za pomocą estymacji trendów historycznych, a tam gdzie tych trendów nie można było wykazać, bo chodziło o zupełnie nowe lotnisko, stosowano metody ankietowe.
Ponad 20 mln pasażerów
Mamy 12 portów międzynarodowych i 42 lotniska lokalne. Największe jest w Warszawie. W 2011 r. na Okęciu odprawionych zostało 9,3 mln osób, podczas gdy łącznie w kraju przez lotniska przewinęło się 21,7 mln pasażerów. Porty regionalne, z Krakowem i Katowicami na czele, odgrywają jednak coraz większą rolę w ruchu lotniczym. W zeszłym roku w Krakowie odprawiono blisko 3 mln osób, a w Katowicach 2,5 mln pasażerów.
Pasażerskie przewozy regularne wykonuje u nas ponad 30 przewoźników.