Błyskawiczny rozwój telefonii przenośnej spowodował, że usługi telekomunikacyjne stały się dobrem powszechnym. Rozmowy i wysyłanie SMS-ów ustępują jednak powoli miejsca usłudze transmisji danych. Rynek się zagęszcza, a przetargi na nowe częstotliwości zdecydują o udziałach operatorów w rynku.
Marcin Piasecki: Szanowni Państwo, będziemy dziś rozmawiać o związku pomiędzy rozwojem sieci komórkowych a dobrobytem społecznym. Czy taki związek istnieje i co on oznacza w praktyce?

Emil Konarzewski partner zarządzający w firmie Audytel

Według mnie ekonomiczną istotą pojęcia dobrobytu społecznego są korzyści, jakie odnoszą z rozwoju społeczno-gospodarczego, w tym z rozwoju usług telekomunikacyjnych, wszyscy uczestnicy tego procesu, a więc przedsiębiorcy wypracowujący zyski, konsumenci otrzymujący usługę oraz państwo inkasujące podatki z całej tej działalności.

Andrzej Sadowski wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha

Chciałbym się odwołać do praktycznej strony pojęcia dobrobytu społecznego w relacji do rozwoju sieci komórkowych. Kiedy w połowie lat 90. na podłączenie do telefonicznej sieci stacjonarnej nadal trzeba było czekać wiele dni lub nawet tygodni, pytałem odpowiedzialnych za to ministrów – ile dobrobytu nie powstało i jak wielu działalności nie można było rozwijać tylko z tego powodu, że przedsiębiorca nie posiadał telefonu? Zapewne bardzo dużo. Dopiero rozwój telefonii komórkowej i mobilnego internetu wspomniane hamulce zwolnił. Dziś jest faktem niepodważalnym, że mały biznes zaczął się błyskawicznie rozwijać dzięki temu, że ma powszechny i niemal nieograniczony dostęp do telefonii mobilnej i internetu.

Emil Konarzewski: Zwracam uwagę na upowszechnienie się usług telekomunikacyjnych, mimo że ustawowy obowiązek ich upowszechniania przez operatora narodowego już wygasł. Obowiązku nie ma, a proces toczy się dalej.

Kamil Pluskwa-Dąbrowski, prezes Federacji Konsumentów

Spójrzmy na telefonię jako usługę powszechną z punktu widzenia konsumenta. Niepostrzeżenie i bez wielkiego szumu polski konsument wkroczył w epokę społeczeństwa informatycznego, mając dostęp do wszelkich serwisów – aukcyjnych, społecznościowych itp. – poprzez telefon i internet. Co ważne, dość łatwo i sprawnie pokonaliśmy niewielką, ale jednak, dziurę cywilizacyjną między nami a rozwiniętymi społeczeństwami Zachodu. I co ważne, młode pokolenie Polaków intensywnie korzystając ze zdobyczy informatyzacji, pokazuje, w jakim kierunku powinniśmy zmierzać w przyszłości.

Marcin Piasecki: Zakres usług rośnie, ceny spadają. Rusza przetarg rozpisany przez Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) na nowe pasma. Co należy zrobić, by ten dobry kierunek rozwoju był kontynuowany?

Marcin Cichy, dyrektor departamentu strategii i analiz rynku telekomunikacyjnego w UKE

Należy pamiętać, że telefonia ruchoma to wciąż koło zamachowe całej branży. Usługi telefonii stacjonarnej pomału i systematycznie tracą na znaczeniu z punktu widzenia konsumenta, dostęp szerokopasmowy do internetu jest wciąż w fazie wczesnego rozwoju. Ważne, aby rynek w dalszym ciągu rozwijał się bez większych przeszkód, płynnie. Już teraz segment telefonii ruchomej jest nasycony standardowymi usługami połączeń głosowych i wiadomości SMS. Coraz większe znaczenie ma więc rozwój transmisji danych, której użycie w ostatnich dwóch latach wzrosło dwukrotnie. Istotne jest to, jak szybko i w jakiej jakości klient końcowy może z tej transmisji korzystać, a zatem pojawia się wyzwanie dla dostawców usług – jak rozwijać zaawansowane technologie multimedialne. I w tym kierunku idą operatorzy. Pytanie, czy przy takim stanie rozwoju rynku pojawią się kolejni operatorzy komórkowi chcący wziąć udział w tym procesie? Temat jest dyskusyjny.

Marzena Śliz, dyrektor departamentu rozwoju infrastruktury w UKE

Kluczowe dla rozwoju rynku będzie zastosowanie rozwiązań technologicznych, bo po pierwsze, pasma to zasób ograniczony, nie da się ich rozciągnąć. Po drugie, należy równolegle rozwijać technologię światłowodową oraz radiową w celu wykorzystania ich dla usług szerokopasmowych tak, aby sieci telefonii komórkowej mogły spełniać wymagania i potrzeby klientów. To technologia przy przesyłaniu danych będzie przesądzać o rozwoju rynku. I po trzecie, kolejną determinantą będzie polityka cenowa operatorów. Mówiąc o przyszłości sektora, należy wziąć pod uwagę wymienione trzy czynniki.



Marcin Piasecki: W jaki sposób te trzy czynniki zestawić ze sobą, by klient dostał jak najtańszą ofertę?

Igor Ostrowski podsekretarz stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji

Skoordynowanie poziomu rozwoju usług mobilnych – poprzez np. udostępnianie kolejnych częstotliwości z poziomem rozwoju sieci światłowodowych– po przez np. inicjatywę prowadzoną w ramach projektu systemowego Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji (MAiC) jest rzeczywiście kluczowe. Dzięki temu stworzymy odpowiednie warunki do rozwoju konkurencji i spadku cen. Chciałbym jednak odnieść się do pierwszego pytania pana redaktora dotyczącego związku między rozwojem sieci a dobrobytem społecznym. Obserwujemy w MAiC, jak nowe technologie, w tym teleinformatyczne, wpływają na rozwój kapitału społecznego i ludzkiego.

Moim zdaniem najważniejsze, obok inwestycji w infrastrukturę, jest zwiększanie kompetencji użytkowników i stymulowanie rozwoju treści. Mówiąc inaczej, nie tylko infrastruktura, lecz także zdolność wykorzystywania wszystkich możliwości telefonii komórkowej jest kluczowa. Obecnie wykorzystujemy to w bardzo ograniczonym zakresie. Po co sięgamy po komórkę z dostępem do internetu? W przeważającej mierze, aby skorzystać z podstawowego kontentu informacyjnego i rozrywkowego. To za mało. Potrzebne są infrastruktura, sieci światłowodowe, jak powiedziała pani dyrektor Marzena Śliz, ale też większe umiejętności i lepsza jakość treści, które możemy znaleźć w sieci.

Marcin Piasecki: Receptą na to, o czym powiedział pan minister, jest konkurencja?
Kamil Pluskwa-Dąbrowski: Nie tylko. Wszyscy uczestnicy rynku muszą dołożyć większych starań, by klient dokładnie wiedział, czego chce i co kupuje, bowiem jak do tej pory telekomunikacja jest branżą o największej liczbie skarg i interwencji. W całym 2011 r. było ich 11 tys., a w I półroczu tego roku już 14 tys. Jest to 1/3 wszystkich skarg napływających do Federacji Konsumentów na sektory usługowe. W tym sektorze klient ma zbyt mało wiedzę, by dokonać właściwego wyboru. Łatwiej jest mu wybrać samochód niż telefon.
Andrzej Sadowski: Konsumenci głosują nogami, to wiadomo nie od dzisiaj. Dlatego uważam, że receptą na dalszy rozwój branży jest konkurencja. Proszę zobaczyć, co się stało po wejściu na rynek firmy P4, która dzięki stworzeniu atrakcyjnej oferty zdołała, z wydawało się już nasyconego rynku, ściągnąć do siebie 7 mln klientów. To jeden z powodów, dla którego nie bałbym się dopuszczenia kolejnych podmiotów do branży. Inny przykład to rynek izraelski, znacznie mniejszy od polskiego, na którym działa dwa razy większa liczba operatorów. Na rynek włoski wciąż wchodzą nowi gracze. UKE powinno stworzyć takie warunki, by poprzez kolejne przetargi weszło tylu operatorów, ilu tylko ma ochotę. A że niektórzy sobie potem nie poradzą? Cóż, to jest ryzyko rynkowe.
Marcin Piasecki: Czy przy nowych przetargach potencjalni gracze powinni otrzymać jakieś superwarunki? Czy to jest konieczne?
Igor Ostrowski: To pytanie do UKE jako regulatora rynku. Z naszej oceny wynika, że rynek cały czas rośnie i jest na nim miejsce dla piątego gracza, a może i kolejnych. Przed nami jeszcze wiele przetargów. Wciąż pojawiają się nowe technologie, które umożliwiają nam lepiej wykorzystać dostępne dziś częstotliwości. Pozwalają też myśleć o nowych zasobach, które dotychczas dla telefonii komórkowej były niedostępne.
Emil Konarzewski: Co do dopuszczania konkurencji jestem zgodny z prezydentem Andrzejem Sadowskim, trzeba to robić.
Marcin Cichy: Poza P4 na rynek weszło też przecież kilku innych graczy, zarówno infrastrukturalnych, jak i działających w modelu wirtualnym, ale niestety nie były to już debiuty mające realny wpływ na kształt rynku, spadek cen czy widoczny wzrost dostępności usług.
Emil Konarzewski: Zgoda. Ale moim zdaniem zapewnienie równych zasad konkurencji będzie wymagać do pewnego stopnia ręcznego sterowania rynkiem przez regulatora. Poza tym sensowne wydaje się poszerzanie konkurencji na poziomie usług – myślę tu o operatorach wirtualnych, tzw. MVNO. Bo w przypadku poziomu infrastruktury rzecz tak czy siak zatrzyma się na oligopolu, większym bądź mniejszym. Czemu? Po pierwsze dlatego, że zasoby częstotliwości są ograniczone, a po drugie, nowy gracz – o ile wejdzie – będzie miał niezwykle ciężko, bo teraz UKE praktycznie nie dysponuje instrumentami wsparcia dla kolejnych graczy, jak to było w przypadku P4, które m.in. otrzymało możliwość stosowania asymetrii w stawkach za połączenia hurtowe.
Andrzej Sadowski: Uważam, że każdy nowy gracz poradzi sobie nawet bez tych preferencji. Nie wszyscy muszą działać w skali całego kraju. Można przyjąć model biznesowy polegający na pokryciu swoją usługą jednej dużej aglomeracji, np. warszawskiej. Najgorsze, co może nas spotkać, z punktu widzenia rynku i konsumenta, to zachowanie status quo, czyli dominacja obecnych czterech graczy. Chyba że któryś z nich zostanie przejęty przez zagraniczny telekom, czego wykluczyć nie można.
Marcin Piasecki: Czy dla konsumentów nowi gracze na rynku to same korzyści?
Kamil Pluskwa-Dąbrowski: Niedoceniona została firma P4. A okazało się, że elastyczność cenowa i mentalna do przechodzenia z sieci do sieci wciąż jest wysoka, i to trzeba brać pod uwagę także dzisiaj. Zatem UKE nie powinno stawiać barier dla mnożenia podmiotów, ale jeśli już się pojawią, to zadaniem tak UKE, jak i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta (UOKiK) powinna być kontrola zachowań rynkowych, zwłaszcza beniaminków.
Igor Ostrowski: Dla nowych graczy ważne będą częstotliwości, ale ważniejsze, tak jak ma to miejsce na rynku telewizyjnym, będą takie fakty jak struktura i nasycenie rynku czy rynek dystrybucji i możliwość świadczenia dodatkowych usług. Myślenie o tym, by dotrzeć do konsumenta z czymś unikalnym, stanie się najważniejsze.
Marcin Cichy: Spójrzmy, co mówią badania. W przypadku usług telefonii ruchomej najważniejsza jest cena, potem rabaty i promocje stanowiące tak naprawdę również kryterium cenowe, zaś na trzecim miejscu oferowane aparaty telefoniczne. W przypadku transmisji danych znaczenie mają przede wszystkim cena i prędkość usługi, a jeśli prędkość, to również ważna jest jakość usługi. Należy pamiętać, że nie tylko działania na rynku hurtowym są ważne. Również segment detaliczny ma znaczenie w kontekście dalszego rozwoju rynku.