Na biurko Magdaleny Gaj, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, spłynęły właśnie wszystkie, liczące po kilkaset stron opinie telekomów w sprawie przetargu na częstotliwości w paśmie 1800 MHz, w którym można świadczyć usługi szybkiego internetu mobilnego.
Konkurencja na rynku częstotliwości telekomunikacyjnych / DGP
UKE proponuje sprzedaż pasma o szerokości 25 MHz w pięciu częściach. Każdy z operatorów może walczyć o nie więcej niż 15 MHz. Regulator liczy, że sprzedaż przyniesie łącznie ok. 500 mln zł. UKE od początku zapewniał jednak, że cena nie będzie jedynym kryterium podziału pasma między sieci komórkowe. Drugim ma być zachowanie konkurencyjności, czyli taki podział pasma, by działające na rynku telekomy dysponowały podobnymi zasobami w walce o klientów.
Play, który obecnie takich częstotliwości nie ma wcale, liczył, że będzie w przetargu faworyzowany. Proponowane warunki zaskoczyły go. Zdaniem firmy UKE bardziej promuje kryterium cenowe oraz nie bierze pod uwagę tego, że na razie operator w ogóle nie ma dostępu do kluczowego dla branży pasma. – Warunki stawiają nas w najgorszej sytuacji wśród wszystkich operatorów, a paradoksalnie w najlepszej jest ten, kto ma pasma najwięcej, czyli podmioty z grupy Polkomtela – mówi Piotr Jegier, dyrektor ds. strategii P4, operatora Playa.
Orange Polska proponowany przez UKE plan przetargu się podoba. Według firmy jest korzystny dla rozwoju rynku, bo nie preferuje jednego gracza i kładzie dużo większy nacisk na cenę zaproponowaną w ofercie. Poświęca też – dodaje Wojciech Jabczyński, rzecznik firmy – więcej uwagi kwestiom wiarygodności finansowej oferentów oraz deklarowanych inwestycji.
Sprawa finansów też budzi kontrowersje. UKE obwarował udział w przetargu koniecznością zdobycia gwarancji bankowych na kwoty znacznie przekraczające wartość samych częstotliwości.
Play szacuje, że musiałby zdobyć finansowanie nawet na miliard złotych. A to – uważa firma – daje lepszą pozycję Orange i T-Mobile, które są większe i nie mają zadłużenia.
Jednak Orange też nie podoba się zapis o finansowaniu. – Przedstawione podejście do gwarancji bankowych wydaje się rygorystyczne i może być bardzo kosztowne dla operatorów. Jest to przez nas obecnie badane. Nie wykluczamy, że zaproponujemy UKE, aby wymagane gwarancje, które same w sobie są słusznym kierunkiem zabezpieczenia interesu rynku i państwa, były złagodzone – mówi Wojciech Jabczyński.
T-Mobile nie opublikował jeszcze oficjalnego stanowiska, ale według informacji DGP jest ono zbliżone do Orange, który uważa, że UKE powinien dopilnować, by po przetargu w rękach jednej grupy kapitałowej było nie więcej niż 40 proc. całego pasma.
Tutaj zbieżne są interesy większości konkurentów. Poza grupą Zygmunta Solorza-Żaka, do której należą NFI Midas i sieć Plus, dysponującą 38 proc. pasma na częstotliwości 1800 MHz. Te firmy wprawdzie nie potrzebują dodatkowych częstotliwości, ale mogłyby przyblokować rozwój innych firm.
– Dla Playa uzyskanie części pasma w tym przetargu jest niezwykle ważne z punktu widzenia dalszego rozwoju na polskim rynku, bo obecnie ma najmniej częstotliwości i bez powiększenia zasobów jego sieć będzie się zapychać. Orange i T-Mobile również zależy na uzupełnieniu swoich zasobów – mówi Piotr Janik, szef analityków KBC Securities.
Oprócz zastrzeżeń do uprzywilejowanej pozycji Polkomtela Play, T-Mobile i Orange niechętnie patrzą też na pomysł startu w przetargu Emitela. Operator sygnału radiowo-telewizyjnego chce być hurtownikiem, który sprzedaje internet mobilny innym operatorom. Sieci komórkowe nie chcą jednak dzielić się ograniczonym zasobem częstotliwości z kolejnym podmiotem.

Ze sprzedaży częstotliwości do Skarbu Państwa wpłynąć może ok. 500 mln zł