Szczyt UE zajmie się naprawą eurolandu na podstawie rewolucyjnych pomysłów Van Rompuya. Różnice zdań, zwłaszcza między Paryżem a Berlinem, są jednak ogromne. Największe szanse na postęp ma reforma systemu bankowego, gdzie są pytania o udział państw spoza euro.

Czwartkowo-piątkowy szczyt przywódców 27 państw UE to kolejne już, 19. spotkanie poświęcone kryzysowi eurolandu. Jednak w przeciwieństwie do poprzednich szczytów, przywódcy nie będą decydować tylko o pilnych krokach, by uspokoić rynki finansowe w Hiszpanii czy we Włoszech (zajmie się tym osobny szczyt strefy euro w piątek), ale mają debatować nad głęboką naprawą unii monetarnej. Kryzys ujawnił bowiem, że przy jej tworzeniu kilkanaście lat temu zabrakło decyzji o zacieśnianiu polityk budżetowych. Już nie tylko federaliści europejscy, ale większość obserwatorów mówi, że bez postępu w integracji gospodarczej eurolandu, wspólna moneta nie przetrwa.

"Ten kryzys jest największym zagrożeniem, z jakim musimy się zmierzyć od początku budowy europejskiego projektu 60 lat temu. Wobec tego faktu nie możemy pozostać bierni, trzeba zrobić wielki krok naprzód"- powiedział we wtorek przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso.

Herman Van Rompuy proponuje rewolucję

Podstawą ma być raport tzw. czwórki, czyli przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, napisany we współpracy z szefem KE, szefem eurogrupy i prezesem Europejskiego Banku Centralnego. Ich "wizja przyszłej Unii walutowej i gospodarczej" zawiera zmiany, które jeden z dyplomatów określił jako "więcej niż rewolucyjne". Te pomysły były już wskazywane przez różne think tanki, ekspertów i pojedynczych polityków. "Ale po raz pierwszy znalazły się zebrane razem w jednym, oficjalnym dokumencie sygnowanym przez przewodniczącego Rady Europejskiej" - zauważył.

Propozycje to: najpilniejsza (i niewymagająca zmiany traktatu) unia bankowa, czyli reforma europejskiego systemu bankowego otwarta dla 27 państw; zdecydowane wzmocnienie kontroli nad budżetami narodowymi państw euro (jak chcą Niemcy), z czym wiązałoby się przekazanie narodowych kompetencji na poziom eurolandu a nawet utworzenie europejskiego "resortu finansowego" który decydowałby, czy kraj może się zadłużyć ponad uzgodniony limit; wzmocnienie koordynacji polityk budżetowych, np. w takich dziedzinach jak podatki.

Francja ma pomysł na uwspólnotowieniu długu

Raport mówi też o ograniczonym uwspólnotowieniu długu w średniej perspektywie (jak chce Francja) np. w formie funduszu oddłużeniowego obejmującego długi powyżej 60 proc. PKB. Van Rompuy zastrzega jednak, że powinien to być etap na drodze do unii fiskalnej, poprzedzony zapewnieniem ścisłej koordynacji budżetowej w strefie euro.

W liście do przywódców Van Rompuy zastrzegł, że nie oczekuje zakończenia prac nad wzmocnienia eurolandu podczas szczytu. Chce za to, by podjęto decyzję w sprawie ich kontynuowania. Uprzedził, że realizacja niektórych elementów może wymagać zmian w traktatach UE.

Pierwsze reakcje dyplomatów i ministrów wskazują, że przywódcy nie zdecydują się na radykalne zacieśnienie i pogłębienie integracji. Dla wielu państw propozycje idą za daleko. "Kto zrezygnuje z kompetencji parlamentów do ostatniego słowa w sprawie budżetu?" - pytał jeden dyplomatów.

Główne podziały na linii Niemcy-Francja

Podziały są przede wszystkim na linii Paryż-Berlin. Bez czegoś, co nazywa "solidarnością finansową", Paryż nie zgadza się na unię polityczną, czyli oddanie kompetencji budżetowych Brukseli, czego jako warunek wstępny rozpoczęcia dyskusji o wspólnym długu domaga się Berlin. Kanclerz Angela Merkel miała oświadczyć we wtorek, że "póki żyje" nie będzie pełnego uwspólnotowienia długów.

Dlatego przed szczytem dyplomaci studzili oczekiwania. "Żaden pomysł, który jest w raporcie, nie zostanie w piątek na Radzie Europejskiej zaakceptowany" - mówił we wtorek minister ds. europejskich Piotr Serafin. Przyznał, że postępu można oczekiwać w pierwszym rzędzie w sprawie unii bankowej. Barroso zapowiedział, że KE przedstawi jesienią formalną propozycję w tej sprawie.

Najważniejsze: Naprawić system bankowy

Naprawa systemu bankowego - zgadzają się eksperci - jest najpilniejszą sprawą, bo wciąż nie naprawiono błędów, jakie obnażył kryzys finansowy z 2008 r., który potem przyspieszył kryzys zadłużenia państw. Celem tzw. unii bankowej jest uchronienie w przyszłości podatników przed kosztami działań nieodpowiedzialnych bankierów poprzez m.in. stworzenie funduszu ratunkowego, na który składałyby się same banki. Ale budowa unii bankowej, jak zaproponował Van Rompuy i jak chcą Niemcy, ma zacząć się od silnego wspólnego nadzoru bankowego przynajmniej nad największymi bankami (tę rolę miałby pełnić EBC). Kolejny element to wspólny system gwarancji depozytów dla obywateli - tu jednak nie ma na razie zgody Berlina.

Czy znajdzie się miejsce dla Polski

Główny problem do rozstrzygnięcia to udział państw spoza euro. Van Rompuy i Barroso chcą, by unia bankowa obejmowała wszystkich 27 członków UE, zważywszy na potrzebę zachowania jedności wewnętrznego rynku usług finansowych. Kraje spoza euro mają mieć prawo do odstępstw w niektórych obszarach.



Polska - zapowiadał minister Jacek Rostowski - nie będzie się sprzeciwiać tworzeniu unii bankowej eurolandu, ale o ewentualnym przystąpieniu zdecyduje później. "Decyzję podejmiemy, gdy będziemy wiedzieli, jak to będzie wyglądało i czy jest to korzystne z punktu widzenia Polski i polskiego systemu bankowego, który przecież jest jednym z najsilniejszych w Europie" - powiedział w poniedziałek.

Wielka Brytania, jak pisała prasa brytyjska, wyklucza na razie udział w jakimkolwiek elemencie unii bankowej. Węgry zastrzegają, że "musi to być tak zrobione, by nie podważać integralności rynku wewnętrznego".

Oficjalnym tematem szczytu jest też wieloletni budżet UE na lata 2014-20. Ale nie należy spodziewać się pogłębionej dyskusji, a już na pewno uzgodnień co do liczb. Projekt wniosków końcowych ze szczytu jest w tej sprawie bardzo oszczędny. Wzywa kolejna prezydencję, Cypr, oraz Van Rompuya do współpracy "w celu osiągnięcia porozumienia wśród krajów członkowskich przed końcem 2012 roku".

Na szczycie w ramach wniosków zostanie przyjęty też - jak chciał nowy prezydent Francji Francois Hollande - aneks pt. "Pakt na rzecz wzrostu i zatrudnienia", w którym jest mowa z jednej strony o inwestycjach prowzrostowych, a z drugiej - o reformach strukturalnych. Po szczycie Rzymie w ubiegłym tygodniu liderów czterech największych państw euro: Niemiec, Francji, Hiszpanii i Włoch, gdzie ogłoszono, że na wzrost przeznaczonych zostanie ok. 120 mld euro (głównie wliczono w to stare ale wciąż niewydane środki z obecnego budżetu UE), sprawa nie budzi już wielu kontrowersji.

W piątek szczyt będzie kontynuowany w formule obiadu już tylko w gronie 17 liderów państw eurolandu. Spodziewane są dyskusje na temat państw, które dotknął kryzys zadłużenia. Cypr jest już piątym, po Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii krajem, który musiał prosić euroland o pomoc finansową. Następne mogą być Włochy. Dlatego premier Mario Monti dramatycznie apelował o takie działania, jak wykup włoskich obligacji przez fundusz ratunkowy eurolandu EFSF, by obniżyć koszty obsługi włoskiego długu. Jeśli będzie to konieczne, mówił we wtorek we włoskim parlamencie - gotów jest przedłużać szczyt do niedzielnego wieczoru, by przed poniedziałkowym otwarciem rynków doszło do porozumienia.