Jeśli rosyjski Gazprom obniży cenę gazu dla Polski, to szefom PGNiG-u trudno będzie przekonać URE, by dał on zgodę na drugą w tym roku podwyżkę w kraju. Według analityków rynku PGNiG może zabiegać o 5-10-proc. podwyżkę cen gazu z powodu osłabienia złotego.

Prezes Urzędu Regulacji Energetyki, który zaczął analizę wniosku spółki w tej sprawie, będzie brał pod uwagę jednak nie tylko kurs walutowy, ale i efekty negocjacji między PGNiG i rosyjskim Gazpromem.

"Jak zawsze badamy, czy wniosek spółki jest uzasadniony, analizując przy tym cały kontekst makroekonomiczny, więc nie możemy ograniczać się tylko do jednego z elementów, na przykład kursu walutowego" - powiedział PAP prezes URE Marek Woszczyk.

"Wniosek PGNiG dotyczy zmiany taryfy, zatem musimy ustalić, czy w otoczeniu firmy zaszły lub zajdą faktycznie takie zdarzenia, które uzasadniałyby podwyżkę. Jednym z takich kluczowych zdarzeń na pewno będzie wynik negocjacji z Gazpromem i na pewno weźmiemy go pod uwagę" - dodał.

W ubiegłym tygodniu wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew na konferencji prasowej w Moskwie przyznał, że jego firma jest bliska porozumienia z PGNiG w sprawie cen. Polska firma w ubiegłym roku, przez wiele miesięcy, próbowała bezskutecznie skłonić rosyjski koncern, który jest głównym dostawcą gazu do Polski, do zmiany - na korzystniejszy - sposobu kalkulacji cen paliwa. Potem sprawę skierowała do rozstrzygnięcia w międzynarodowym arbitrażu.

Ostatecznie rosyjski koncern podjął w tym miesiącu negocjacje z PGNiG. Szefowie polskiej firmy nie ujawniają, jakiej obniżki domagają się od Gazpromu, ale ostatnio kilka europejskich firm - klientów Gazpromu wynegocjowało dostawy tańsze o 7-11 proc.

Według analityków rynku, jeśli uda się wynegocjować obniżenie ceny gazu rosyjskiego, to PGNiG czekają trudne negocjacje z Urzędem Regulacji.

Jak dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do spółki, wzrost kosztów importu gazu z powodu osłabienia złotego, to główny argument Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, które złożyło w Urzędzie Regulacji Energetyki wniosek o zmianę taryfy.

Obecna taryfa ustalona została przy założeniu, że dolar będzie kosztował około 3,1 zł, tymczasem jest on znacznie droższy (w środę rano kosztował on 3,40 zł - PAP).

"Oznacza to dla PGNiG wzrost kosztów importu gazu, stąd wniosek o zmianę taryfy" - powiedział PAP Kamil Kliszcz analityk DI BRE Banku. Jego zdaniem, PGNiG mógł wystąpić do URE o podwyżkę cen o 5-10 proc.

Inni analitycy podzielają tę opinię. Samo PGNiG oficjalnie odmawia komentarzy na temat wniosku taryfowego i negocjacji z URE.

Nie wiadomo, czy i kiedy URE wyda opinię na temat wniosku spółki. Do tej pory, prezes URE zwykle żądał dodatkowych wyjaśnień i akceptował niższy od zaproponowanego przez firmę poziom podwyżki.

Eksperci rynku uważają, że wprawdzie dolar znacząco zdrożał, ale PGNiG tylko dwie trzecie potrzebnego gazu kupuje za granicą, resztę zaś wydobywa z krajowych złóż i to paliwo jest znacznie tańsze. Dlatego też - ich zdaniem - nie ma powodu, by ceny wzrosły o 10 proc.

Poza tym - trzeba pamiętać - że w tym roku gaz już zdrożał. Od kwietnia odbiorcy indywidualni płacą średnio o 7-10 proc. więcej, zaś firmy i przemysł - o 15 proc.

Podwyżka kwietniowa nastąpiła jednak z dużym opóźnieniem, bo PGNiG zabiegało o nią przez prawie pół roku, i - według analityków - nie zrekompensowała pełnego wzrostu kosztów. Obecna taryfa PGNiG obowiązuje do końca tego roku.