"Bild-Zeitung" komentuje w poniedziałek informacje Federalnego Urzędu Statystycznego o długu publicznym Niemiec, który na koniec I kwartału br. wyniósł 2,042 biliona euro. Zdaniem dziennika w tej sytuacji ratowanie przez Niemcy strefy euro nie wchodzi w grę.

"Dwa biliony! Liczba tak gigantyczna, że aż zapiera dech. Zadłużenie Niemiec przekroczyło tę niesamowitą sumę euro. I każdego dnia ta góra długów powiększa się o kolejne 115 milionów euro - podkreśla gazeta.

Z czegóż więc Niemcy mają ratować strefę euro? - pyta "Bild-Zeitung" i stwierdza, że z finansowego punktu widzenia samym Niemcom woda podchodzi do gardła. "Sami jesteśmy sobie winni! Bo żaden rząd nie podchodzi poważnie do oszczędzania. Bo wciąż wystawia się czeki bez pokrycia..." - podkreśla gazeta.

Na zakończenie "Bild-Zeitung" pisze: "Dla wszystkich, którzy tego jeszcze nie zrozumieli - Niemcom w żadnym razie nie wolno gwarantować długów innych krajów w formie euroobligacji. Nie tylko dlatego, że nie chcemy. Przede wszystkim dlatego, że po prostu nas na to nie stać".

Kanclerz Niemiec Angela Merkel wyraziła w poniedziałek opinię, że nie należy na szczycie UE w tym tygodniu w Brukseli tracić zbyt wiele czasu na dyskusje o euroobligacjach. Kanclerz przypomniała, że niemiecka konstytucja zabrania przejmowania wspólnej odpowiedzialności za długi.

Minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble również pozostaje przeciwny euroobligacjom, przynajmniej dopóki nie powstanie unia fiskalna, oznaczająca oddanie kompetencji budżetowych przez państwa narodowe.

W wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel" (omówionym w sobotę w wydaniu internetowym) w odpowiedzi na pytanie, jak taka unia fiskalna miałaby wyglądać, aby Niemcy zaakceptowały euroobligacje, Schaeuble odpowiedział, że optymalnym rozwiązaniem byłby unijny minister finansów, który dysponowałby prawem weta wobec budżetów narodowych i musiałby zatwierdzać wielkość nowego zadłużenia.