Premier Samaras będzie renegocjował warunki pomocy. Europa będzie musiała dorzucić do niego 16 mld euro. Większość zapłacą Niemcy. Ale to i tak lepsze, niż ponowne wybory
Lider konserwatywnej Nowej Demokracji Andonis Samaras zakończył wczoraj rozmowy koalicyjne z umiarkowaną lewicą i został zaprzysiężony na premiera Grecji. Tym samym zakończył okres siedmiu miesięcy niepewności po wymuszonej przez Niemców dymisji premiera Jeorjosa Papandreu. Niemieckie media obawiają się jednak, że zapowiadane spowolnienie wdrażania wymaganych przez UE oszczędności będzie kosztować niemieckich podatników kolejne miliardy euro.
Chodzi o obietnice złożone przez Samarasa podczas kampanii wyborczej, wzmocnione sceptycyzmem wobec oszczędności u obu koalicjantów ND – Demokratycznej Lewicy (DIMAR) i części socjalistów z PASOK. Nowy, trójpartyjny gabinet będzie renegocjował warunki pomocy. Lider PASOK Ewangelos Wenizelos ogłosił wczoraj, że koalicja powoła specjalny zespół, który przygotuje konkretne propozycje w tej sprawie. „Wall Street Journal” podał, że nowa koalicja zaproponuje przesunięcie o dwa lata terminu wdrożenia wszystkich obiecanych Zachodowi cięć, opiewających na 11,5 mld euro. Grecja może w związku z tym potrzebować dodatkowych 16 mld euro poza 130 mld euro już przyznanego kredytu.
Temat Grecji pojawi się już podczas dzisiejszego spotkania ministrów finansów Eurolandu. Do Luksemburga przyjedzie też najpewniej świeżo upieczony szef greckiego rządu, choć będzie mu jeszcze towarzyszył pakujący się minister finansów Jorgos Zanias. Jeśli jednak chodzi o ponowne otwarcie z trudem uzgodnionego programu pomocowego, Grekom będzie trudno znaleźć zrozumienie na Zachodzie. Kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas szczytu G20 oświadczyła już, że Grecja musi spełniać dane obietnice i że żadne zmiany w porozumieniu nie wchodzą w grę. – To, czego dziś potrzebujemy, to większe zdecydowanie i wdrażanie już dokonanych uzgodnień – dodał w rozmowie z „Die Zeit” minister finansów w jej gabinecie Wolfgang Schaeuble. Niemcy mają jeden problem. Działają w osamotnieniu.
Urzędnicy Komisji Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego nie mają innego wyjścia, jak poluzować warunki pomocy dla Grecji. Koalicja rządowa Samarasa dysponuje co prawda 170-mandatową większością w 300-osobowym parlamencie, ale jej siły nie można przeceniać. Demokratyczna Lewica już zapowiedziała, że nie zamierza wprowadzać własnych polityków do rządu i ustami swojego lidera Fotisa Kuwelisa zażądała „stopniowego wycofania się z warunków bailoutu, które wykrwawiają naród”. Także wewnątrz PASOK narasta fronda przeciwko współpracy z Zachodem. Socjaliści grają o życie; jeśli Grecja nie zacznie wychodzić z kryzysu, partii, która przez lata dzieliła grecką scenę polityczną i rządziła nią, grozi zepchnięcie na margines. W niedzielnych wyborach poparło ją 12 proc. Greków, co dało najgorszy wynik w historii ugrupowania. – Koalicja będzie wyjątkowo słaba – komentował prawicowy publicysta Nikos Konstandaros.
Dlatego możliwe, że PASOK powtórzy krok DIMAR i wprowadzi do rządu kojarzonych ze sobą fachowców, a nie polityków z pierwszego szeregu. Na utrzymanie posad w rządzie może liczyć część ministrów z obecnego, tymczasowego rządu Panajotisa Pikramenosa, powołanego po poprzednich, zakończonych klinczem wyborach w maju 2012 r. Aby uspokoić rynki, nieoficjalnie wymieniano jedynie nazwisko nowego ministra finansów, którym ma zostać dotychczasowy szef banku centralnego Wasilis Rapanos. To on ma wykorzystać ostatnią szansę Grecji na pozostanie w strefie euro.

Samaras ma przygotować plan opóźniania cięć budżetowych