Grupa G20 tkwi w kryzysie. Przywódcy państw grupy nie zajęli się kluczowymi reformami, a komunikat końcowy spotkania w meksykańskim Los Cabos pełen jest frazesów i przemilczeń. "Fiasko światowego rządu" - napisał w środę dziennik "Sueddeutsche Zeitung".

Komentator wydawanej w Monachium gazety bardzo krytycznie ocenia oświadczenie końcowe wydane po dwudniowym szczycie. "Problemy przykryto frazesami, porażki ukryto za sloganami, braki przemilczano" - czytamy w komentarzu. "Nie tylko Europa tkwi w kryzysie, grupa G20 znajduje się w identycznej sytuacji".

"SZ" przypomina, że gdy pod koniec roku 2008 "samozwańczy rząd światowy" spotkał się po raz pierwszy na najwyższym szczeblu, wiązano z nim ogromne nadzieje. Kraje G20 chciały "powstrzymać załamanie koniunktury, wziąć rynki finansowe na smycz i na nowo uporządkować świat banków". Od tego czasu "trochę wydarzyło się, lecz jeszcze więcej spraw leży odłogiem" - ocenia komentator.

Według "SZ" kryzys strefy euro zredukowany został w dokumencie końcowym szczytu G20 do wymiarów "problemiku", a powód tego zabiegu jest zdaniem komentatora prosty: "Ponieważ Amerykanie, Chińczycy, Japończycy i Brazylijczycy mają, z czysto ekonomicznego punktu widzenia, też sporo na sumieniu, próby ukarania grzesznika ograniczają się do łagodnej reprymendy".

Jak podkreśla komentator "SZ", szczyt G20 byłby właściwie dogodnym miejscem do otwartej dyskusji o wielkich globalnych problemach. Spotkania na szczycie stały się jednak z czasem tak zrytualizowane, że "w coraz mniejszym stopniu przypominają dyskusje, a coraz bardziej szkolną lekcję, podczas której dzieci odczytują prace domowe".

G20 gromadzi dziewiętnaście najlepiej rozwiniętych gospodarczo państw świata oraz UE.