Kibice dopisali, ale nie przywieźli gotówki. Wolą płacić kartami. Dlatego mistrzostwa nie wpływają na kurs naszej waluty.
Przed Euro 2012 część analityków spodziewała się, że pieniądze zagranicznych kibiców przyczynią się do umocnienia złotego. Napływ gotówki widać, ale wpływu na kurs naszej waluty już nie.
O tym, jak wyglądają przepływy gotówki z zagranicy do Polski, najwięcej wiedzą w bankach. To do nich trafiają zagraniczne pieniądze wymieniane przez przyjeżdżających do Polski, niezależnie od tego, czy wymiana dokonuje się w oddziałach banków, czy w kantorach. Kantorowcy odsprzedają bowiem bankom swoje nadwyżki banknotów z zagranicy.
– Zauważyliśmy większy obrót walutami obcymi. Ma on miejsce już od maja br., co można pośrednio wiązać z przygotowaniami kibiców do turnieju – mówi Ewa Pieczyńska, dyrektor z departamentu outsourcingu i zarządzania obrotem gotówkowym w Banku Pekao.
– Rzeczywiście obrót jest większy niż zwykle o tej porze roku, jednak to wciąż nie to samo co w tradycyjnych okresach szczytu handlu – w wakacje i w grudniu – zaznacza Andrzej Romanowicz, chief dealer Raiffeisen Bank Polska.
Tłumaczy, że w rzeczywistości tylko niewielka część napływu pieniędzy związanego z mistrzostwami Europy przechodzi przez kantory. Gotówki kibice potrzebują tylko na artykuły pierwszej potrzeby, a nawet za te mogą płacić kartami. Główne zakupy – noclegi i bilety –zostały często opłacone wcześniej i właśnie bezgotówkowo. I jeszcze jedno: część zagranicznych turystów kupowała złote nie u nas, ale jeszcze przed wyjazdem – u siebie. To wyjaśnia, dlaczego zwiększone zainteresowanie naszą walutą miało miejsce już w maju, zanim jeszcze zaczęli do nas ściągać kibice z zagranicy.
– Zwiększona wymiana walutowa, jeśli chodzi o kantory czy karty kredytowe, nie jest na tyle istotna, aby na przykład wpłynąć na kurs wymiany złotego do euro. Tak czy inaczej, kibice przyjeżdżający do Polski kupują złotego po takim kursie, jaki wynika z obaw o Grecję czy Hiszpanię – zwraca uwagę Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK.
Czyli bardziej korzystnym dla siebie. Za jedno euro mogą dziś kupić (biorąc pod uwagę rynek walutowy, a nie kursy w konkretnych kantorach) ok. 4,3 zł. Jeszcze na początku maja dostaliby 10 gr mniej.
Jak mówi Andrzej Romanowicz z Raiffeisena, osłabienie złotego jest natychmiast wykorzystywane przez naszych sąsiadów: – Niemcy i Słowacy masowo przyjeżdżają na zakupy do Polski, zostawiając u nas nierzadko po kilkaset euro.