Konsekwencje wyjścia Grecji ze strefy euro byłyby tak fatalne dla wszystkich, że Ateny i UE muszą iść na kompromis. W innym wypadku grozi im "wzajemnie gwarantowane zniszczenie" - piszą eksperci. W niedzielę Grecy znów idą do urn.

Dalsze losy całej UE zależą - w dość powszechnej percepcji - od tego, jak rozwinie się sytuacja w Grecji - pisze przed zaplanowanymi na 17 czerwca wyborami parlamentarnymi w tym kraju amerykański think tank Brookings Institution.

"Strefa euro stanie przed zagrożeniem egzystencjalnym - ostrzega Paul Ames, analityk CNN, odnosząc się do implikacji greckich wyborów. - Jeśli wygra radykalna lewica, utoruje to drogę do wyjścia kraju z unii walutowej".

Grekom rzeczywiście grozi wypadnięcie ze strefy euro, a dla unii walutowej taka ewentualność oznacza kolosalne ryzyko. Globalne rynki "przygotowują się na poważne turbulencje" i nawet USA obawiają się nawrotu recesji po fali uderzeniowej, jaką rozpoczęłoby wyjście Aten ze strefy euro - głosi analiza Brookings.

Zrzeszający światowe banki Instytut Finansów Międzynarodowych (IIF) prognozuje, że koszty wyłamania się Grecji z unii walutowej wyniosłyby ponad 1 bilion dolarów.

Według analizy eksperta ekonomicznego Brookings, Douglasa J. Elliotta, wyjście Aten ze strefy euro jest możliwym scenariuszem zarówno wtedy, gdy wybory wygrają partie, które chcą zerwać z narzuconą przez UE i innych kredytodawców polityką oszczędności i reform, jak i wtedy, gdy wygrają partie proreformatorskie.

W pierwszym przypadku - jeśli wygra lewicowa SYRIZA i zdoła uformować koalicję z innymi radykalnymi formacjami - rząd będzie usiłował wycofać się z porozumień z UE, nie wychodząc ze strefy euro. To jednak może i tak nastąpić: albo dlatego, że sytuacja gospodarcza pogorszy się tak dramatycznie, iż nowy gabinet sam zdecyduje o wyjściu z euro, albo kraje strefy wyrzucą Ateny ze swego klubu - przewiduje Elliott.

Komisja Europejska zapewnia wprawdzie, że nie nastawia się na takie rozwiązania, ale anonimowe źródła unijne mówią o możliwym przywróceniu kontroli na granicach z Grecją, ograniczeniu wielkości wypłat depozytów z banków greckich i kontrolowaniu przepływu kapitałów z Grecji, gdyby Ateny miały wyjść z eurolandu.

Jeżeli w wyborach zwycięży konserwatywna Nowa Demokracja i stworzy koalicję, do której wejdzie też PASOK, rokowania dla Grecji będą lepsze, ale i w tym przypadku ryzyko nie zostanie zażegnane. Rząd będzie musiał wziąć pod uwagę fakt, że większość Greków konsekwentnie głosowała kilkakrotnie przeciw reformom. Szanse na jego przetrwanie będą niewielkie, jeśli nie zdoła wynegocjować z przywódcami UE i kredytodawcami pewnych ustępstw. W każdej sytuacji, w której Grecy odniosą wrażenie, że nie wysłuchano głosu elektoratu, a decyzje w sprawie budżetu państwa nie są suwerenne, rządowi grozi "utrata społecznego mandatu" - ostrzega amerykańska wywiadownia Stratfor.

Z jednej strony protest ulicy, a z drugiej sztywne stanowisko unijnych przywódców i brak kompromisu z MFW mogą doprowadzić do wypadnięcia Grecji z unii walutowej niezależnie od dobrej woli rządu - pisze Brookings.



"Najbardziej prawdopodobnym katalizatorem" takiego scenariusza byłby "zmasowany run na (greckie) banki, na który nie zareagowałby Europejski Bank Centralny" - wyjaśnia Elliott. Wywołałoby to "infekcję", która ogarnęłaby inne kraje dotknięte kryzysem finansowym. Obawy przed dalszym wycofywanie lokat z tamtejszych banków miałyby znacznie gorszy wpływ na europejską gospodarkę niż problemy relatywnie małej Grecji.

Najlepszą ochroną przed zainfekowaniem kolejnych banków jest prewencyjne zaopatrywanie ich w niezbędny kapitał - wskazują eksperci; przykładem takiej akcji prewencyjnej było zasilenie banków Hiszpanii - podaje CNN.

Raz uruchomiony efekt domina spowodowałby zapewne run na większe banki Hiszpanii, w potem "zaraza" dotknęłaby Portugalię, Włochy, a może nawet Francję. Efekty odczułyby nawet Chiny - ostrzega Brookings.

W Grecji może się też powtórzyć scenariusz z poprzednich wyborów (6 maja), gdy żadnej greckiej partii nie udało się utworzyć rządu. Blisko 70 proc. głosów dostały w nich partie sprzeciwiające się pakietowi reform i oszczędności wynegocjowanemu z UE i MFW w zamian za pomoc dla Aten.

Trzecie wybory zaplanowano by na lipiec, a do tego czasu Atenom zabrakłoby pieniędzy. Dysponują one około 2 mld euro, które wystarczą na wypłatę pensji w sektorze budżetowym i emerytur do 20 lipca - podał w środę dziennik "Kathimerini".

Gdyby do tego doszło, prawdopodobnie UE i pożyczkodawcy Grecji wkroczyliby z jakimiś funduszami w trybie awaryjnym - zakłada Brookings.

Wszelkie sondaże dowodzą jednak, że prawie trzy czwarte Greków chce pozostać w strefie euro, choć trudno to będzie pogodzić z odrzucaniem reform i oszczędności.

Znalezienie kompromisu między Grecją, wyczerpaną trwającą od pięciu lat recesją i drakońskimi oszczędnościami, a zniecierpliwionymi przywódcami euro i MFW będzie tak trudne, że "przydałaby się znajomość teorii gier branej pod uwagę (na wypadek) konfrontacji nuklearnej - pisze Elliott. - Ale wciąż jestem przekonany, że Europa sobie poradzi i uniknie najgorszych konsekwencji kryzysu, jakimi byłyby niewypłacalność kolejnych krajów lub ich wyjście ze strefy euro".

"Tak naprawdę, jak zawsze, chodzi o wolę polityczną i umiejętność pójścia na kompromis" - konkluduje ekspert Brookings.
Marta Fita-Czuchnowska