Własnymi siłami możemy tylko stabilizować głębokie wahania kursu polskiej waluty. Z trendem nie wygramy.
Złoty jest ciągle jeszcze wygrany. Pomimo bardzo nerwowej sytuacji na rynku walutowym przez tydzień euro i frank szwajcarski osłabiły się do niego po ok. 2,9 proc., a dolar o 4,60 proc. Wczoraj rano wszystko wskazywało na to, że złoty jest nadal w ataku. Ale po południu znów znalazł się w defensywie. Euro umocniło się ok. 0,60 proc. i znów podeszło pod 4,30 zł. Frank 0,60 proc. – do 3,57 zł, dolar o 1,50 proc. – do 3,42 zł.
Powody, dla których w najbliższych dniach złoty będzie się raczej osłabiał, tradycyjnie leżą poza granicami naszego kraju. Oto główne:
Hiszpania. Sobotnia decyzja o przekazaniu pomocy hiszpańskim bankom wczoraj rano wsparła złotego. Ale po południu okazało się, że 100 mld euro nie zostanie pożyczone za darmo. Jeszcze w tym roku kraj ten ma obniżyć deficyt do 5,5 proc. z 8,9 proc. w 2011 r. A to oznacza, że konieczny będzie drastyczny program cięć, który kontrolować ma trojka – EBC, MFW i KE. Zachodni eksperci ostrzegają, że przy tym stanie gospodarki taka obniżka jest nierealna. Uważają, że w 2013 r. Hiszpanii może być potrzebny kolejny bailout, już nie dla banków, lecz dla gospodarki.
Francja. W pierwszej turze wyborów parlamentarnych Partia Socjalistyczna i zrzeszone z nią ugrupowania zyskały przewagę, uzyskując 46,77 proc. głosów. Jeśli zdobędą absolutną większość w Zgromadzeniu Narodowym, to prezydent Francois Hollande będzie miał wolną rękę, by wprowadzić obiecane w wyborach reformy. A obiecał nie tylko ożywienie gospodarki i obniżenie deficytu do 3 proc. PKB w 2013 r., lecz także rezygnację z reform emerytalnych. – Tym samym rynki finansowe mogą jeszcze w czerwcu zostać zaskoczone cięciem francuskiego ratingu – komentuje Marek Rogalski, główny analityk DM BOŚ.
Grecja. W najbliższą niedzielę odbędą się już drugie w tym roku wybory parlamentarne w tym kraju. – Od ich wyniku zależeć będzie, czy Grecja pozostanie w strefie euro – mówi Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA.
W efekcie inwestorzy znów będą bardziej skłonni do uciekania z rynków wschodzących niż inwestowania na nich.
Niestety, w tej chwili sposobów na wsparcie złotego nie jest wiele. W dodatku za ich pomocą wahania kursu można łagodzić, ale nie da się zmienić trendu.
RPP. Wczoraj złotemu próbował pomóc prof. Adam Glapiński, członek Rady Polityki Pieniężnej. – Czynniki, które spowodowały podwyżkę stóp procentowych w maju, utrzymują się do dzisiaj. Podwyżka w lipcu wydaje mi się bardzo prawdopodobna – powiedział dla agencji Bloomberg. Miał na myśli wysoką inflację. Ale jastrzębie wypowiedzi członków RPP zwykle wspierają złotego. Zwykle, czyli w normalnych czasach, a te akurat takie nie są. Dlatego tym razem pomogło na krótko.
Ratingi. – Z doniesień Reutersa wynika, że agencja ratingowa Fitch potwierdziła ocenę inwestycyjną Polski na poziomie A minus – mówi Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ. Również Moody’s wczoraj wysoko oceniła reformy prowadzone przez Polskę. Takie informacje także powinny wpływać na potencjalnie mniejszą deprecjację złotego.
Interwencje. BGK, w imieniu resortu finansów, i NBP mogą skupować na rynku złotego. Ale same przyznają, że operacje te wspierają stabilizację kursu.
– Dlatego na początku tygodnia powinniśmy obserwować wahania kursu EUR/PLN w przedziale 4,25 – 4,35. USD/PLN będzie zapewne w przedziale 3,35 – 3,45 – uważa Marcin Mrowiec. Notowania w drugiej części tygodnia będą uzależnione od informacji ze strefy euro. W Polsce wsparciem dla złotego mogą być kolejne jastrzębie wypowiedzi ze strony RPP w przypadku wysokiego odczytu majowej inflacji CPI, który poznamy w środę.